Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Gdy poczuła jego język na najintymniejszej i najwrażliwszej części swojego ciała, zaczęła się wić, jakby chciała się uwolnić z jego mocnych ramion. Ale Jake trzymał ją mocno, nie pozwalając się poruszyć i nie przestając pieścić jej językiem, wargami, deli- katnymi ugryzieniami, wywołując okrzyki rozkoszy i narastającego pożądania. Holly miała wrażenie, że nie jest już w stanie oddychać. Rozedrgany rytm jego pieszczot doprowadzał ją do szaleństwa. Krzyczała zdesperowana, nie mogąc uwolnić się spod jego władczych ramion, podczas gdy jednocześnie pragnęła, aby jego dotyk stawał się coraz silniejszy. Jake musiał odgadywać jej pragnienia, podążał za jej niemymi proś- bami, doprowadzając ją aż na sam szczyt rozkoszy, który wstrząsał całym jej ciałem. - Jake - wyszeptała cicho, patrząc na niego szczęśliwa i rozluźniona. Starając się zachować nad sobą kontrolę, Jake sięgnął po pudełko prezerwatyw i błyskawicznie nałożył zabezpieczenie. Widząc jej pełne żaru spojrzenie, pochylił się nad nią i jednym mocnym ruchem zanurzył się głęboko. Przyjemność, jakiej doznał, przekraczała jego oczekiwania. Czuł, jak obejmują go ramiona Holly, czuł, jak oplata go swoimi nogami, pragnąc, aby wszedł w nią mocniej, głębiej. Czuł, jak napinają się jej mięśnie, a jej wargi niecierpliwie szukają jego ust, pieszczot jego języka. Jej pożądanie rozpalało go jeszcze mocniej. Z każdym jego ruchem jej oczy otwie- rały się szerzej, przeżywając rozkosz z jeszcze większą intensywnością. Gdy na chwilę pochylił głowę, aby wziąć w usta jej nabrzmiały sutek, Holly po- nownie przeżyła gwałtowny orgazm. Jej pulsujące mięśnie spotęgowały jego rozkosz, która wybuchła z niewiarygodną siłą. Jake krzyknął głośno, zatracając się w in- tensywnym spełnieniu, patrząc w roziskrzone oczy swojej kobiety. Holly leżała na plecach, czując na karku rytmiczny oddech Jake'a i oplatające ją ramiona. Nie mogła zasnąć, przepełniona uczuciem szczęścia, nadziei i jednocześnie lę- ku, że nigdy nie będzie już W stanie udawać, że nie zależy jej na Jake'u. Nie mogła dłu- żej siebie okłamywać. Kochała go. - Zaręczeni?! - Holly kiwnęła głową, patrząc z uśmiechem na Kimberly, która stała za biurkiem w swoim gabinecie i powtarzała to słowo jak zaklęcie. - To takie... - zawa- hała się i w końcu rzekła ostrożnie: - niespodziewane. - Czasami trzeba po prostu chwytać dzień. - Jake ujął narzeczoną za rękę, posyłając siostrze radosny uśmiech. Holly ze zdziwieniem obserwowała Jake'a, który tego dnia ze swobodą prezento- wał swoje przywiązanie i uczucie do niej. Doskonale odgrywał swoją rolę. Gdyby nie znała prawdy, pomyślałaby, że naprawdę się w niej zakochał. - Cóż, Jake jest nieprzewidywalny - podsumowała Kimberly, po czym podeszła do Holly i pogratulowała jej, całując w oba policzki. - Ogłosimy nasze zaręczyny podczas balu charytatywnego. Widząc niepewność malującą się na twarzy Kimberly, Holly szybko dodała: - To będzie znakomita reklama i przyciągnie uwagę mediów, a firma potrzebuje jak największego rozgłosu. - Zgoda. Widzę, że wzięliście sobie do serca słowa Gartha - odparła, siadając za biurkiem. - Przesłałam ci już mejlem pełną listę gości. Holly, gdybyś czegoś potrzebo- wała, daj mi znać. - Dzięki. - Holly przez jedną sekundę zdawało się, że Kimberly chciałaby powie- dzieć coś jeszcze, ale jakby ją powstrzymywała obecność Jake'a. - Myślisz, że to kupiła? - spytał, gdy opuścili gabinet. - Prawdopodobnie nie. - Chciałbym powiedzieć jej prawdę - oświadczył w zamyśleniu. - Nie - zaprotestowała gwałtownie Holly. - Dlaczego? - Bo to krępujące, nie rozumiesz tego? Normalni, zrównoważeni ludzie chodzą ze sobą na randki, zakochują się w sobie i pobierają, połączeni miłością, a nie wyrachowa- nym kontraktem, który obydwu stronom ma przynieść korzyści, zupełnie jak w dawnych wiekach. Uśmiechnął się, słysząc oburzenie w jej głosie. - Jesteś jedną z najbardziej normalnych i zrównoważonych kobiet, jakie znam. - Czyżby? W tym momencie odezwała się komórka Jake'a. - Muszę iść - rzucił krótko, po czym zdawkowo cmoknął ją w policzek i skierował się w stronę swojego biura. Holly patrzyła za nim, dotykając miejsca, gdzie przed chwilą jego wargi zetknęły [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |