Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kwestia. Kto ma ochotę na chińszczyznę? -zapytał z uśmiechem.
Kiedy Blake przyniósł zamówione dania, pani Hardy i Violet, obie
bardzo głodne, czekały przy stole. Rozmawiały o rozprawie
przeciwko Janet Collins i zbliżającym się ślubie. Zanim nadszedł czas
pożegnania, pani Hardy zapomniała o wszystkich dręczących ją
wątpliwościach.
Violet odprowadziła Blakea do samochodu, podziwiając czyste i jasne
nocne niebo. Gwiazdy migotały. Wokoło unosił się zapach róż pani
Hardy.
Starsza pani jasno wyraziła swoje zdanie na temat zamieszkania z
młodymi, a przede wszystkim z humorzasty-mi kotkami Blake’a.
Ustalili więc, że będzie miała dochodzącą pomoc. Wybraną przez
Blakea kandydatkę miała zatwierdzić osobiście.
- Mama będzie tu dużo szczęśliwsza - powiedziała mu Violet, kiedy
usiedli na ganku. - Nade wszystko lubi się krzątać przy różach.
Będziemy ją często odwiedzać.
- Będziemy przychodzić z kolacją - obiecał. - Ale musimy jej znaleźć
kogoś do pomocy. Widzisz, z czasem wszystko się układa.
Skinęła i przysunęła się bliżej. W tym roku wiosenne noce były
nietypowo chłodne. Popatrzyła mu w oczy.
-
Będziesz kochał nasze maleństwo, chociaż zmusiło cię
do małżeństwa?
Przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno.
-
Gdyby mi na tobie nie zależało, na pewno bym się nie
ożenił. Mamy wiele wspólnego. Należymy do tego samego
rodzaju ludzi. Mamy podobny stosunek do życia. Oboje
kochamy dzieci i zwierzęta. To aż nadto, żeby zacząć coś
wspólnie budować. No i dobrze nam razem, lepiej, niż kiedykolwiek
marzyłem. Chcę się z tobą ożenić. Dzieciak będzie wspaniały,
zobaczysz.
Oczy Violet wypełniły się łzami wzruszenia.
- Dużo o nas myślałeś.
- Tak. Dlatego bardzo mi przykro, że słyszałaś moją rozmowę z
doktor Lou Coltrain. Byłem wtedy zupełnie zdezorientowany, ale
teraz już się odnalazłem.
- Na pewno?
- Tak. - Obrysował palcem owal jej twarzy. - Nie chcę być dłużej sam.
Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Violet skinęła głową, ale wciąż miała zmartwioną minę.
- O co chodzi tym razem? - zapytał Blake.
- Boję się.
- Małżeństwa?
- O dziecko. Będzie maleńkie i delikatne, a ja nie mam pojęcia, jak się
nim opiekować...
Przyciągnął ją blisko i roześmiał się rozczulony.
- Wszyscy ciężko przeżywają zostanie rodzicami. Ale dzieci są
twardsze, niż się wydaje, no i zawsze mamy doktor Lou. Ma
doświadczenie i zna dobrego położnika.
- Wiem.
- Więc się nie martw i pamiętaj, że masz mnie.
- Mam nadzieję. Wiesz, że Libby i Jordan Powell też się pobierają?
Uśmiechnął się szeroko.
- Żadna niespodzianka. Kilkakrotnie był w biurze z prośbą o
wybaczenie. - Pochylił się, pocałował ją i przytulił. W jego ramionach
czuła się ciepło i bezpiecznie, pomimo wieczornego chłodu.
Westchnęła, oddając mu pocałunek. Chyba naprawdę byli dla siebie
stworzeni.
- Uciekaj do domu - powiedział, przebiegając smukłymi dłońmi po jej
ramionach. - Zamarzniesz tutaj.
- To już wiosna - przypomniała mu, drżąc z chłodu.
- Jeśli nie odpowiada ci ta pogoda, poczekaj pięć minut -powtórzył
stary miejscowy żart.
Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Naprawdę pobieramy się w przyszłym tygodniu czy chciałeś tylko
uspokoić mamę?
- Raczej siebie - odpowiedział. - Nie chcę, żeby ktokolwiek pozwalał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.