Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Panna Marist może spać u mnie, a ty zostaniesz z Eugene'em -
zaproponowała Cynthia.
- Nie - odrzekł, nie patrząc na dziewczynę. - Z mężem będziesz
bezpieczniejsza. Ja zostanę u Jennifer. Nikt nie dostanie się do środka.
- Możesz spać na kanapie - zaproponowała nieśmiało, nie podnosząc oczu,
zachwycona, że Phillip jest wobec niej taki opiekuńczy.
- Resztę omówimy, jak już odprowadzimy Cynthię do drzwi. Postawię przed
jej pokojem swojego człowieka - zaproponował. - Będziesz bezpieczna, czekając na
Eugene'a - dodał, zwracając się do pani Ritter.
- Jesteś świetnie zorganizowany - powiedziała z uśmiechem i figlarnym
spojrzeniem rzuconym w kierunku Jenny.
Odprowadzili Cynthię, a kilka minut pózniej byli już sami w pokoju. Hunter
wyjął z kieszeni jakieś dziwne metalowe urządzenie i rozpoczął metodyczny
obchód. Znalazł dwie  pluskwy", z którymi uporał się w milczeniu.
113
S
R
- Posłałem kogoś do mojego pokoju jako pozoranta - powiedział w końcu,
zdejmując marynarkę i odsłaniając szelki kabury opasujące jego pierś; wystająca z
niej czarna rękojeść broni wyraznie rysowała się na tle białej koszuli.
Jennifer zadrżała. Ten widok przypomniał jej, jak niebezpieczny jest fach
Phillipa. Czasami udawało jej się o tym zapomnieć, ale nie teraz, kiedy znowu
musiała drżeć o jego życie.
Złowił jej niespokojne spojrzenie i ironicznie uniósł brwi.
- Nie zastrzelę cię przez pomyłkę - mruknął sucho.
- Nie w tym rzecz. - Objęła go ramionami. - Oni nigdy nie odpuszczą, prawda?
- Po tym, co mi mówiłaś o metalach strategicznych, wcale mnie to nie dziwi. -
Przytulił ją i zaczął głaskać po ramionach. - Połóż się i spróbuj trochę przespać, o ile
zdołasz. Rano wrócimy do domu. Potem tylko parę tygodni na pustyni, gdzie
wszystko sfinalizujemy, i będziemy wolni. Z dala od niebezpieczeństw.
I już nigdy więcej nie doświadczą takiej nocy jak tamta, pomyślała Jenny, ale
nie odważyła się tego powiedzieć.
Ciemne oczy Huntera szukały jej spojrzenia.
- No idz - ponaglił łagodnie. - Wczoraj ci przyrzekłem, że już nie będę cię
niepokoił.
- Wiem. Po prostu jestem trochę zdenerwowana tym włamaniem, to wszystko
- skłamała.
- Rozumiem - przytaknął, chociaż wiedział, że powody jej niepokoju były
zupełnie inne.
Patrzył, jak zbiera i układa porozrzucane rzeczy, klnąc w duchu na myśl, że
dotykały ich obce ręce. Pochowała ubrania, zostawiając na wierzchu tylko nocną
koszulę.
Stał w progu i przyglądał się jej z posępną miną.
- Zamierzasz... zamierzasz tak tu stać i obserwować mnie, kiedy będę się
przebierała? - spytała ochryple.
114
S
R
Zacisnął zęby i przez chwilę trwał w milczeniu.
- Gdybym został, nie spędziłabyś dzisiejszej nocy sama - powiedział w końcu.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi, usiłując nie wyobrażać sobie jej ciepłego,
nagiego ciała tuż za ścianą.
To była długa noc, ale bez nowych incydentów. Rano, kiedy Jennifer wstała i
ubrała się, Hunter szykował się do wyjścia z apartamentu.
- Marlowe czeka w korytarzu - wyjaśnił sucho. - Za trzydzieści minut
wyruszamy na lotnisko.
- Będę gotowa - odparła cicho.
Kiwnął głową i zamknął za sobą drzwi.
Tego samego ranka wrócili do Tulsy. Zaledwie jednak Jenny zdążyła
odetchnąć w swoim domu, znowu siedzieli z Phillipem w samolocie lecącym do
południowej Arizony.
- I znów to samo - mruknęła, gdy jechali na pustynię wypożyczoną terenówką
pełną ekwipunku obozowego.
Zerknął na nią, trzymając w dłoni zapalonego papierosa.
- Ejże, wcale nie jest tak zle. Tym razem nie będziesz musiała pracować.
Tylko biwakujemy.
- Bez telewizora, bez filmów. Tylko my i garstka agentów wrogiego wywiadu,
zgadza się? - powiedziała w zamyśleniu, usiłując nie okazać przygnębienia.
- Nie będzie tak zle - zapewnił z lekkim uśmiechem. - Nauczę cię tropienia,
poopowiadam o zwyczajach Apaczów. Damy radę.
- Aha. A przez cały ten czas kule będą nam śmigać koło uszu, a różne typy
będą próbowały nas zabić dla tego złoża, tak?
- Przestań. Nikt nie zamierza cię zabijać. Im zależy na odnalezieniu rudy
molibdenu, nie na trupach.
%7łałowała, że jego słowa nie zabrzmiały bardziej pocieszająco.
115
S
R
Rozstawili namiot w tym samym miejscu, w którym poprzednio spędzili
pierwszą noc na pustyni. Było oddalone o dobre dziesięć kilometrów od
potencjalnego złoża, wciąż jednak dostatecznie blisko, by za pomocą odpowiednich
monitorów można było śledzić przebieg badań sejsmicznych. Eugene okazał się
szczwanym lisem - pobrane przez Jennifer próbki skał już dawno poddane zostały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.