Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] pistacjowy z biało-złotymi kolumnami, przemalowano na kolor jasnokasz- tanowy. Gdy w listopadzie, wraz z pierwszymi obfitymi opadami śniegu, wszystko wokół zaczęło skrzyć się bielą, żywe barwy pałaców nadawały całemu miastu baśniowy wygląd. Słychać było dzwonienie srebrnych dzwonków sań, które pędziły po śniegu i lodzie od pałacu do pałacu, wioząc ludzi na wydawane co noc fantastyczne przyjęcia. W ogromnych kryształowych żyrandolach Pałacu Zimowego i na świecznikach, umieszczonych spiralnie wokół otaczających salę balową jaspisowych kolumn, płonęło trzydzieści tysięcy świec. Ustawione wszędzie gigantyczne lustra odbijały blask klejnotów, które skrzyły się i migotały, gdy noszące je damy tańczyły przy akompaniamencie niezliczonych skrzypiec. Olśniewający aides-de-camp wirowali po błyszczących parkietach z pięknymi kobietami, które miały na sobie, długie do talii naszyjniki, potoki diamentów, sznury pereł oraz broszki z dużymi jak gołębie jaja rubinami i szmaragdami. Stoły zastawiano złoconymi naczyniami i przyozdabiano girlandami cieplarnianych kwiatów, a z oddalonych o tysiące mil rejonów świata sprowadzano delicje, które miały zadowolić znudzone podniebienia gości. Na balach, na których bywał lord Marston, damy dworu, idąc za przykładem cesarzowej, miały na sobie tradycyjne dworskie suknie z barwnego aksamitu, obszyte gronostajowym futrem i ozdobione dopasowanymi do stroju drogimi kamieniami. Do szkarłatnego aksamitu nosiło się rubiny, do niebieskiego szafiry, a do zielonego szmaragdy. Lśniące mundury rosyj- skich oficerów prezentowały całą gamę barw, nawet róż i fiolet. Słuchano śpiewu i gry Cyganów, a z upływem nocy ich muzyka zaczynała brzmieć coraz gwałtowniej. Lord Marston wiedział, że nikt nie przejmuje się losem zaglądających przez okna nędzarzy, którzy stali na przenikliwym mrozie, zę stopami obwiązanymi brzozową korą i szmatami. Tego przynajmniej zabraknie w Paryżu powiedział do siebie w duchu lord Marston, obserwując z rozbawieniem przygotowania księcia do rosyjskiego przyjęcia dla Lokity". Cały ogromny ogród w Chdteau miała okrywać biel sztuczny śnieg, o tyle lepszy od prawdziwego, że nie odmrażał nóg. Zasadzono w ziemi jodły, aby imitowały ciemny i nieprzenikniony rosyjski las, zbudowano siedem lustrzanych tafli sadzawki, które wy- glądały jak skute lodem, a na chętnych do przejażdżki czekały prawdziwe trojki. Ze wszystkich stron Francji ściągnięto Cyganów, w tym wielu prawdziwych Rosjan. Zapłacono rosyjskim chórom, aby zerwały kontrakty i mogły śpiewać zapadające w duszę miłosne pieśni, które stanowiły w Rosji tak nieodłączną część wszelkich uroczystości. Lord Marston wiedział, że w tym przypadku książę będzie musiał odstąpić nieco od tradycji, gdyż niemal wszystkie rosyjskie pieśni były smętne i melancholijne. Zpiewali je ci, których po stracie ukochanej osoby czekało cierpienie i śmierć. Pieśni odzwierciedlały ból całych pokoleń Rosjan, a śpiewano je przy akompaniamencie bałałajki i akordeonu. Rozchodziły się echem nad falującymi łanami pszenicy, ponad stepami, plantacjami słoneczników na Ukrainie i w zimowym mroku zasypanej śniegiem północy. Książę jak zwykle kiedy był czymś zajęty koncentrował się wyłącznie na tym, co akurat robił. Lord Marston nie mógł go namówić nawet na zjedzenie lunchu czy obiadu w jednej z modnych restauracji, a kiedy rozmawiali na interesujące ich zawsze tematy, książę powracał ciągle myślami do przyjęcia i oczywiście do Lokity. Chcę zobaczyć wyraz jej twarzy, kiedy wejdzie do ogrodu i ujrzy taki pejzaż Rosji, jaki na pewno zawsze sobie wyobrażała. Może zechce zatańczyć zauważył lord Marston. Książę odwrócił się gwałtownie w jego kierunku. Opłaceni przeze mnie ludzie będą tańczyć dla niej _ oświadczył. Ona niczego im nie będzie dawała. Nie pozwolę na to! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |