Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ptaki, szybujące na tle błękitnego nieba.
Za ostrym zakrętem strumień zmienił się w wąski przesmyk. Po obu
stronach zarastały go gęste krzaki, pochłaniające całe światło.
Minęli jeszcze jedno stadko wodnych ptaków o białym upierzeniu
upstrzonym różowymi plamkami. Zamachały dużymi skrzydłami, gdy
mijał je poduszkowiec, ale nie odfrunęły. Cage wyłączył silnik i nagle
zapanowała niesamowita cisza.
- Teraz pozwolimy nieść się prądowi - powiedział cicho. - Właśnie o
tym bagnie ci mówiłem. Miej oczy szeroko otwarte, a zobaczysz wielu
ciekawych lokatorów, jak ten na przykład.
Wskazał pofałdowany, piaskowy wzgórek na prawym,
nasłonecznionym brzegu.
- Który? - szepnęła.
Pochyliła się we wskazanym przez niego kierunku. Ze
zmarszczonymi brwiami wypatrywała jakiegoś zwierzęcia, ale nic nie
widziała. Nagle jeden ze wzgórków otworzył długą paszczę i pokazał rząd
55
RS
białych, ostrych zębów, które połyskiwały w słońcu. Z jękiem opadła na
fotel.
- Olbrzym. - Powiodła wzrokiem od rozwartego niby w uśmiechu
pyska przez całe, mierzące ponad trzy metry cielsko, aż do koniuszka
silnego, umięśnionego ogona. Jego wyłupiaste oczy i gruba, gruzłowata
skóra upodabniały go do smoka z ilustracji w książce z bajkami, którą
miała w dzieciństwie.
- Niezły okaz - zgodził się Cage. Wcale go nie niepokoił fakt, że łódz
powoli dryfuje do brzegu.
Kolejny wzgórek otworzył paszczę i zawył przerazliwie. Melanie
mocniej zacisnęła dłonie na poręczach fotela.
- Powinniśmy chyba odpłynąć - syknęła, nie spuszczając oczu z
piaszczystego brzegu.
Doliczyła się siedmiu aligatorów. Nagle jeden z nich wskoczył do
wody tak błyskawicznie, że zobaczyła tylko tuman kurzu, a potem
usłyszała plusk wody. Teraz płynął w ich kierunku.
- Chyba wolałabyś siedzieć na górze ze mną - spokojnym głosem
zauważył Cage.
Nie musiał jej tego dwa razy powtarzać. W panice szybko odpięła
pas i wdrapała się na platformę. Nawet nie zauważyła jego zdziwienia.
Stanęła z boku i mocno chwyciła go za ramię.
- Czy tutaj jesteśmy bezpieczni? - spytała bez tchu. Utkwiła
przerażony wzrok w aligatorze, który powoli zbliżał się do łodzi. Tylko
jego oczy i nozdrza wystawały nad wodę. Pod jej powierzchnią mogła
obserwować miarowe ruchy jego ogona.
- Bezpieczni? - Popatrzył na nią, nie rozumiejąc.
56
RS
- Oczywiście. Po prostu myślałem, że z wysoka będziesz go lepiej
widziała. To wszystko.
- Ach tak - powiedziała cichutko. - A ja myślałam... myślałam...
- %7łe on wczołga się na pokład i cię pożre, tak?
Zacisnęła wargi i przemilczała tę zaczepkę. Obserwowała gada, który
opływał ich dookoła. Bez wątpienia Uczył na ucztę.
- Nie będę cię przekonywał, że tutejsze aligatory są potulne jak
baranki. W ciągu ostatnich kilku lat parokrotnie zaatakowały turystów, ale
nie wchodzą do łodzi. Po prostu trzymaj się z dala od wody, a wszystko
będzie w porządku.
- Dobrze - mruknęła. Mimo to, mocno ścisnęła jego ramię, gdy
aligator podpłynął tak blisko, że zasłoniła go burta.
- Czego się boisz? Nie pozwolę, by stała ci się krzywda.
Rozluzniła uścisk, ale nie puściła go.
- Siadaj koło mnie. Od razu będziesz miała lepsze samopoczucie. -
Przesunął się na ławce, by zrobić jej miejsce.
- Wolę stać.
- Siadaj. Zaraz zapuszczę silnik, stracisz równowagę i wpadniesz do
wody...
Posłuchała go natychmiast. Przycupnęła na samym brzegu, możliwie
jak najdalej od niego. Cage złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Spokojnie - mruknął. - Należę do łagodnych stworzeń, które nie
gryzą.
Wywołało to nikły uśmiech na jej twarzy. W tym momencie łódz
ruszyła gwałtownie do przodu. Znów chwyciła go za ramię, by nie spaść.
- Przepraszam.
57
RS
Choć zwolnił natychmiast, cofnęła dłoń dopiero po chwili.
W milczeniu płynęli wolno krętym korytarzem. %7ładen mężczyzna,
prócz Beau, nie był tak blisko niej. Czuła każde drgnienie mięśni jego uda
i ciepło, bijące od jego ciała. Kątem oka widziała, jak przy każdym
oddechu unosi się jego pierś. Nawet wyobrażała sobie, że ponad wyciem
silnika słyszy bicie jego serca. Ukradkiem spojrzała na jego twarz. Nie
dostrzegła w niej niczego, prócz obojętności, co ją poważnie zmartwiło.
Siedzieli jak sardynki w puszce, a na nim nie robiło to najmniejszego
wrażenia. Zaczęła ostentacyjnie rozglądać się po okolicy.
- Gdzie aligator?
- Dawno został w tyle. Za to na tamtej skale wygrzewa się w słońcu
mokasyn. Zapamiętaj sobie, jak wygląda. Należy go obchodzić z daleka.
Zupełnie zapomniała o jego bliskości. Pochylona do przodu, oglądała
brązowe zwoje węża na wystającym głazie.
- Przypomina tego z krzesła - stwierdziła zdenerwowana. - Nigdy ich
od siebie nie odróżnię.
- Można rozpoznać mokasyna po wnętrzu jego paszczy. Jest cała
biała. Niektórzy nazywają go bawełnianym pyskiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.