Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ten, obrzucając Jordana i jego wybrankę nieco lekcewaŜącym spojrzeniem, zjawił się
niemal natychmiast.
- Jeszcze raz dwie mroŜone herbaty - poprosił Harley. - I wielkie dzięki, Ŝe to od nas
zacząłeś.
- To jasne, wiem, co robię... - odparł z lekkim uśmieszkiem kelner. Potem odwrócił się
i nawet nie spoglądając za siebie, podszedł do baru.
Jordan nie wytrzymał. Wstał od stolika wściekły i ruszył w ślad za kelnerem.
- Chyba mają zepsuty wieczór - szepnął Harley. - Swoją drogą dziwię się, Ŝe taki facet
jak on zadaje się z taką dziewczyną. .. Znam ten sort na wylot. Polityka to bagno, moŜesz mi
wierzyć. A do tego stary Merrill zagląda coraz częściej do kieliszka i to na koszt swoich
wyborców. Ludzie tego nie lubią...
- Za to Calhoun wygląda jak prawdziwy dŜentelmen i ma bardzo sympatyczną Ŝonę.
Znasz ją?
- Są małŜeństwem juŜ od wielu lat. To bardzo otwarci i porządni ludzie. Nie to co
Julie i jej tatuś - dodał cicho, bo właśnie nadszedł kelner z mroŜoną herbatą.
Jordan, mimo Ŝe złoŜył zamówienie przy barze, nadal siedział ze swoją towarzyszką
przy pustym stoliku.
- Zdaje się, Ŝe ich tu nie kochają - zauwaŜyła Libby, dyskretnie wskazując głową
stolik za sobą. - A tak swoją drogą, Julie jest chyba z lekka niezrównowaŜona. śeby taką
drakę urządzić przy tylu świadkach...
- Ludzie róŜnie zachowują się po narkotykach. Niezły z niej numer. Jest zamieszana w
jakieś ciemne sprawki. Jordan moŜe sobie niezłej biedy napytać... Nie mogę ci niestety
powiedzieć wszystkiego, ale podejrzewam, Ŝe pod koniec miesiąca przeŜyje solidny szok, gdy
weźmie do ręki gazetę.
- Szkoda, bo to przecieŜ w sumie dobry człowiek. - Libby zapomniała się na moment i
przez kilka sekund nie mogła oderwać od niego oczu. Dopiero po chwili oprzytomniała i
przybrała bardziej posępną minę. Spuściła wzrok, bo zrobiło się jej głupio.
- UwaŜaj na siebie, Libby, zdaje się, Ŝe Julie traktuje cię jak rywalkę. Stanowisz dla
niej .zagroŜenie i najchętniej utopiłaby cię w łyŜce wody.
- No, cóŜ - westchnęła cięŜko Libby. - Powoli zaczynam się przyzwyczajać. Najpierw
moja macocha, teraz Julie...
- Ach, nie martw się - próbował pocieszyć ją Harley. - Wszyscy mamy lepsze i gorsze
chwile w Ŝyciu.
- Tobie teŜ się to zdarza? - zapytała, spoglądając na niego smutno.
- Mnie teŜ - uśmiechnął się słabo.
Następnego dnia, gdy Libby szła na lunch, minęła po drodze Jordana. Niemal otarli się
o siebie, jednak on dopiero po chwili odwrócił się i zapytał:
- I co chcesz osiągnąć, włócząc się z Harleyem nocami po knajpach?
- Słucham? - Spojrzała na niego przez ramię, nie wierząc własnym uszom. - A tobie co
do tego?
- Nie jesteś tak czysta, za jaką chcesz uchodzić...
- Lepiej sam uwaŜaj, z kim się zadajesz, bo juŜ wkrótce moŜesz mieć powaŜne
problemy. - Zrobiła krok w jego stronę. - Chyba masz na tyle inteligencji, by domyślić się,
czego Julie od ciebie chce?
- Pragnie mnie, a ty jesteś zazdrosna. Doprowadza cię to furii... Dlatego złapałaś się za
Harleya - dodał z pogardą.
- Taki jesteś siebie pewny? - Libby uśmiechnęła się, by ukryć ból, jaki przeszył jej
serce. - Harley to naprawdę wspaniały człowiek, a ja mogę się spotykać, z kim mi się podoba.
- Zobaczymy, czym to się skończy, zwłaszcza jak Janet dopnie swego...
- Ciekawe, co by powiedział mój ojciec, gdyby to słyszał. W twoim głosie jest tyle
sarkazmu...
Ale faktycznie, co do jednego Jordan miał rację. Ich sytuacja nie wyglądała róŜowo. Z
kaŜdym dniem stawała się bardziej napięta i rzeczywiście trudno było przewidzieć, jaki
będzie koniec. Musieli wpłacić ratę za kredyt hipoteczny i uregulować jeszcze kilka innych
płatności, które odziedziczyli po swojej uroczej macosze.
Jordan wiedział, Ŝe zachował się wobec Libby okropnie, ale tak bardzo był zazdrosny
o tego bubka, Harleya, Ŝe nie potrafił się pohamować. Nie umiał znieść myśli, Ŝe Libby
mogłaby znaleźć się w łóŜku innego męŜczyzny. Chciał, by naleŜała tylko do niego. Co noc
marzył o niej i w Ŝaden sposób nie dawał rady zapomnieć.
- Jesteś pewna, Ŝe Harley będzie w stanie wam na tyle pomóc, byście mogli utrzymać
ranczo, nim sprawa z Janet się wyjaśni? Z tego co wiem, jest biedny jak mysz kościelna.
- Od kiedy to jest twój interes? - zapytała z lekcewaŜeniem. Zbyt była dumna, by
prosić go o poŜyczkę, chyba zdawał sobie z tego sprawę. Jego nigdy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.