Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] %7łebyś była bardziej przekonująca. Starałam się sprawiać wrażenie, jakbym mu wierzyła. Przydatność McCanna się skończyła. Słowa Kagana brzmiały złowrogo. Należy zdyskredytować go pośród jego własnych ludzi. W ten sposób przerzucimy piłkę na inne boisko podsumował Bart. O Neal wyciągnął swoje grube hawańskie cygaro. Znajdziemy sobie jakichś federalnych, którzy pójdą na gadkę o ogólnokrajowej ofensywie przeciwko przestępczości. Rozumiesz? Wetknął cygaro w usta, lecz nie zapalił. Dlaczego? Moja awersja do dymu z jego cygar nigdy mu wcześniej nie przeszkadzała. Sięgnęłam po leżące na stoliku papierosy, pozwalając im zobaczyć, jak spokojnie zapalam i wypuszczam dym w ich kierunku. Sądziłam, że potrzebowaliśmy Maxa McCanna, żeby powstrzymał swoich żądnych rozgłosu kolegów przed podjęciem szeroko zakrojonej ofensywy przeciwko nam oświadczyłam głosem tak opanowanym, iż nawet Kagan nie mógł wyczuć narastającej we mnie paniki. Przypominałam sobie, co Bernard Rees powiedział mi o pewnych frakcjach w Biurze i do czego one dążyły. Jeżeli załatwimy z hukiem to Stowarzyszenie Anonimowych Ofiar, obawiam się, że spłodzimy ową narodową policję, której wedle wszelkich oznak powinniśmy się lękać . Ponieważ Kagan nie odpowiadał, odezwałam się. A jeśli federalni, których macie na myśli, nie postąpią według scenariusza Maxa? On i jego szef przez cały czas twierdzili, że chcą powstrzymać Stowarzyszenie Anonimowych Ofiar, chwytając jego przywódców zamiast takich facetów jak dowodzący pięcioosobową komórką w Peorii. Kagan przejrzał moją grę. Czego się boisz, Karen? Odpowiedziałam częściowo zgodnie z prawdą. %7łe jakaś nowa frakcja nie zatrzyma się na... na nas. %7łe będą wyciągać sprawy dla osobistej chwały i ścigać każdego, kto się nawinie. Nie, jeśli będą skłonni zawrzeć umowę. W przeciwieństwie do McCanna pomysł rozwiązań w skali federalnej może im odpowiadać. Max się nie podda oceniłam. Jeżeli zabiorą mu tę sprawę, będzie ją prowadził dalej na własną rękę. M. McCann, człowiek oddany firmie, który cierpi z powodu nędznych przydziałów, mężnie znosząc to w ciszy niczym grzeczny chłopiec zjadający swój szpinak? Nie sądzę. Nie, widzę raczej starzejącego się agenta, który pozwala, by podprowadzono mu jego wtyczkę powiedział Kagan. Wyjdzie na ostatniego frajera wymamrotał z cygarem w zębach O Neal. Innymi słowy dodał z uśmiechem Bart zostajesz porwana. Chyba kpisz zawołałam, zrywając się. Siadaj rozkazał Kagan. Jak długo tu zostanę? wyjąkałam stojąc. Najwyżej parę tygodni. Nawet nie próbuj ostrzegł, kiedy moje oczy zerknęły w stronę drzwi. Wszystkie wygody jak w domu ciągnął rozglądając się dookoła. Będziemy informowali cię na bieżąco. Zanim znalazłam coś, by w nich rzucić, wyszli. Pudełko papierosów pękło odbijając się od dębowych drzwi zamykających się przed moim nosem. Przekręcili klucz. Usiadłam na dywanie, przeklinając własną głupotę i zbierając rozsypane papierosy. Niezapalone cygaro O Neala powinno było wzbudzić moje podejrzenia. Zapewne ostrzegli drania, żeby nie zasmradzał dymem mojego nowego mieszkania. Płomień z sykiem wystrzelił do góry i zgasł. Nie ma szans wygrać z mokrym drewnem. Trzeba mieć mojego pecha, żeby podczas sześciu dni takich przymusowych wakacji padało przez pięć. Chociaż deszcz dodawał nieco uroku memu więzieniu. Popatrzyłam dookoła na swoje miejsce mimowolnego odosobnienia . Jeszcze jeden dzień wpatrywania się w te mary i sufit przypominające odwrócony gigantyczny koszyk, a spalę tę budę na popiół. Spojrzałam na wbudowane w ściany ośmiokątnego pokoju półki z książkami, równie dobrze zaopatrzone jak spiżarnia. Słowa drukowane na papierze. Jak tu się skoncentrować, kiedy wokół tyle do czytania. Albo myśleć. O ofiarach zbrodni. O uczciwych ludziach. Wielu z nich obecnie kipiało [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |