Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ponieważ prawy górny kwadrant huraganu niesie zawsze najwięcej wody. Jeśli uderzy od wschodu, no cóż, będzie to ociupinę lepszy scenariusz, choć szanse jego urzeczywistnienia się są znikome. Ludzie, z którymi tu jestem, zachowują milczenie. Właśnie powiadomiono nas, jakiej liczby zabitych należy się spodziewać wskutek huraganu. Gazety mówią o dziesiątkach tysięcy, ale nam kazano spodziewać się od 3000 do 9000 zabitych lub zaginionych. Ratownicy narażają się na duże ryzyko; każda nieznana sytuacja pociąga za sobą ryzyko; kiedy człowiek wie, co mu grozi, czuje się troszkę bezpieczniej, ale wciąż się boi. Patrzyłem, jak ci odważni ludzie żegnają się ze swoimi rodzinami, mając łzy w oczach i uśmiech na twarzy, który ma innych podnieść na duchu. Będziemy się posuwać wzdłuż obrzeży miasta przez całą noc, podczas gdy sztab dowodzenia będzie śledził raporty napływające z Krajowego Centrum Huraganów, aby zdecydować, kiedy i jak daleko mamy wejść. Nasza grupa składa się głównie z sanitariuszy i strażaków. Wyszkolono ich do ratowania życia. Wraz z nami jedzie też grupa poszukiwawczo ratunkowa. Wyszkolono ich do tropienia i odnajdywania zabitych. Wszyscy tutaj modlimy się (wierzący i niewierzący) o to, żeby nasza grupa okazała się bardziej potrzebna. 31.08 Gdy wchodzę do tramwaju, ogarnia mnie zapach świeżych jabłek. Rozglądam się, a że nie widzę, by ktoś jadł jabłko, aromat staje się jeszcze bardziej tajemniczy i rozkoszny. Jest tak świeży, zdaje się nie pasować do tej zwykle dusznej, zamkniętej przestrzeni. Po kilku przystankach nie mam ochoty wysiadać, wracać na ulicę z jej codziennym smrodem. Nasuwa mi się na myśl cudowna woń, jaką roztacza w pokoju pomarańcza, kiedy wbija się kciuki w jej łupinę, aby podzielić ją na kawałki. WRZESIEC 2005 01.09 Podczas porannego spaceru myślałem o wypłukanym przez morze szkle i o tym, jak świetną metaforą jest ono tego, na co liczymy w życiu. Początkowo szkło nie miało większej wartości. Wchodziło w skład zielonkawej butelki do coca coli, brązowej butelki do wina albo błękitnej szklanki. Nic wielkiego. Wypija się zawartość i wyrzuca butelkę. W pewnej chwili szkło pęka, a jego kawałki rozpraszają się. Jeden z nich wpada do oceanu. Dłuższy czas, może przez wiele lat, mieszka tam, rzucane i pomiatane wte i wewte, zdane na jego pastwę. Choć to nie najlepsze życie, szkło utrzymuje się na powierzchni. Ciągłe ruchy wody wygładzają jego ostre krawędzie. Gwałtowne sztormy, piekące słońce, słona woda wszystko to je zmienia. W końcu szklany kawałek zostaje wyrzucony na jakąś plażę. Jest tym samym szkłem co dawniej, ale zarazem czymś nowym. To samo, ale nie takie samo. Słońce i kwaśna woda wypaliły jego barwę, tak iż staje się przezroczyste, eteryczne i piękne. Krawędzie zniknęły. Szkło przybiera kształt, formę, która jest oryginalna i jedyna w swoim rodzaju. Prędzej czy pózniej ktoś je znajduje i natychmiast zwraca na nie uwagę. Znalazcy podoba się nowa postać szkła. Zabiera je do domu, a niekiedy też nosi jako ozdobę. Traktuje jak skarb. 05.09 Siedzieliśmy przed kawiarnią na Naschmarkt, ciesząc się sobą nawzajem i pięknym póznoletnim dniem. W pewnym momencie podszedł do nas żebrak w różowej koszuli i zaczął coś mamrotać. Nie zwróciłem na niego większej uwagi, ponieważ ona mówiła właśnie coś interesującego, co chciałem usłyszeć. W końcu uprzytomniłem sobie, że ktoś sterczy przy moim ramieniu. Podniosłem głowę i zobaczyłem go uśmiechniętego, z wyciągniętą ręką. Wyglądał niesamowicie miał okrągłą twarz i, na pierwszy rzut oka, ciepłe i przyjazne oczy. Wystarczyło jednak przyjrzeć im się nieco dłużej, by zobaczyć chytrość i inteligencję. Jego niechęć była wręcz namacalna. Błagał o pieniądze, ale nie lubił cię. Powiedziałem: Nie . Wyglądał dość porządnie był młody i czysto ubrany, nowa różowa koszula, modne adidasy, wełniana czapka. Cały czas ględził coś pod nosem. Nie rozumiałem tego, co mówi, więc powtórzyłem głośniej: Nie . Urwał i odezwał się do mnie, tym razem całkiem wyraznie: Ty tak mówisz, ale może ona tak nie mówi . Spojrzał na nią nad stołem i uśmiechnął się, jak gdyby oboje łączyła jakaś zmowa. Nie! odparła swoim delikatnym, ale wyraznym głosem, dużo bardziej stanowczo ode mnie. Mężczyzna zmrużył oczy jak Smeagol (czy tak się to pisze?) we Władcy Pierścieni, po czym oddalił się cichaczem, nadal mamrocząc coś do siebie. 06.09 Parę lat temu młody taksówkarz wiózł mnie na lotnisko im. Johna F. Kennedyego na Long Island. Po paru minutach rozmowy odkryłem, że przed laty, zanim przyjechałem do obecnej wspólnoty, Mikę należał do mojej synagogi. No więc, rabbi zapytał, kiedy staliśmy w ulicznym korku co powiesz takiemu %7łydowi jak ja, który od czasu bar micwy nie wszedł do synagogi? Po chwili zastanowienia przypomniałem sobie, że według chasydzkiej mądrości baal aqalah (woznica) to zawód cieszący się szacunkiem. Toteż odpowiedziałem: Moglibyśmy porozmawiać o twojej pracy. A co moja praca ma wspólnego z religią? No cóż, sami decydujemy o tym, jak patrzeć na świat i życie. Ty jesteś taksówkarzem. Ale jesteś również częścią łączącej całą ludzkość tkanki. Teraz wieziesz mnie na lotnisko. Polecę do innego miasta, gdzie wygłoszę parę wykładów, które może kogoś poruszą, komuś pomogą albo zmienią czyjeś życie. Bez ciebie nie mógłbym się tam dostać. To połączenie istnieje dzięki tobie& Usłyszałem, jak mówiłeś przez krótkofalówkę, że kiedy wysadzisz mnie na lotnisku, pojedziesz do szpitala po kobietę i odwieziesz ją do domu. To znaczy, że będziesz pierwszą osobą spoza personelu medycznego, z którą ona się zetknie po wyjściu ze szpitala. Będziesz małą cząstką w procesie jej rekonwalescencji, pomocnikiem na drodze jej powrotu do świata zdrowia. Potem być może pojedziesz na stację po kogoś, kto wrócił do Nowego Jorku, odwiedziwszy umierającą matkę albo ojca. Być może zawieziesz kogoś do domu osoby, której ten ktoś się oświadczy. Jesteś łącznikiem, budowniczym mostów. Jednym z niewidzialnych ludzi, którzy sprawiają, że świat działa tak dobrze, jak działa. To nabożna praca. Może ty nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] Darmowy hosting zapewnia PRV.PL |