Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] poszły do baru. - W gazecie była recenzja twojego występu - rzuciła Sally, gdy zbliżały się do baru. - Chciałabym, żeby pewnego dnia ktoś tak pochwalił mój śpiew. - Recenzja? - Annie spojrzała na przyjaciółkę ze zdumieniem. - Jake nic mi nie powiedział... Sally uniosła brwi. - Zgaduję, że dzisiejszą gazetę czytałaś wspólnie ze swoim szefem - rzuciła szybko. Annie zaczerwieniła się. - Niezupełnie - mruknęła, a potem potrząsnęła głową. Dlaczego to ukrywać? - To prawda... spędziłam tę noc z Jakiem - wyznała. - Więcej to się nie zdarzy. Dziś rano przeglądał gazetę, aleja byłam zbyt zajęta tym, co dzieje się między nami... albo raczej co się nie dzieje... żeby myśleć o recenzji. Zastanawiam się, dlaczego mi o niej nie wspomniał. Sally wzruszyła ramionami. - Kto wie? - stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Może i on zastanawiał się nad waszym związkiem. Zresztą nigdy nie mogłam zrozumieć mężczyzn. Ku swemu zdumieniu, w barze Annie była traktowana jak ważna osobistość. Klienci, którzy znali treść recenzji, obiecywali wpaść do klubu na przedstawienie. Nawet Bubba, który w najlepszym humorze nie bywał towarzyski, dawał każdemu do zrozumienia, że pracuje u niego słynna piosenkarka. Praca i pochwały poprawiły Annie nastrój i nie pozwalały myśleć zbyt wiele o Jake'u. Dopiero gdy została sama w sypialni w mieszkaniu Sally, ból spowodowany tym, co się zdarzyło, ogarnął ją bez reszty. Leżąc w łóżku, pragnęła czuć dotyk rąk Jake'a na swym ciele i jego słodkie pocałunki. Tak dobrze było między nami, rozpaczała, zraszając łzami poduszkę. Lepiej niż dobrze. Byłabym ostatnią kobietą, próbującą go usidlić na stałe. Dlaczego więc mnie nie chce? ROZDZIAA 7 W środę wieczorem w klubie Annie obserwowała Jake'a. Prawdę mówiąc, zachowywał się tak, jakby to ona właśnie dała mu kosza. W czasie pierwszej przerwy Harry przyniósł jej colę i odsunął krzesło przy stoliku. Zgadywała, że jako dziennikarz ma ochotę zadać jej mnóstwo pytań. Był jednak zbyt dobrze wychowany i zdawał sobie sprawę, jak skomplikowana stała się sytuacja. Wiedząc już na pewno, że jej stosunki z szefem będą wyłącznie oficjalne, Annie była zaskoczona, znajdując w czwartek wieczorem kartkę od niego. Zawierała informację: Harry powiedział mi, że szukasz mężczyzny o nazwisku Harold Dorsey. Sprawdziłem to i wiem, gdzie możesz go znalezć. Nie powinnaś jednak iść tam sama. Poniżej napisał nazwę i adres klubu, którego nie znała i podpisał się pojedynczą literą J". Może nie chce, żebym była jego kochanką, pomyślała, i może ma ku temu powody. Ale myliłam się sądząc, że nic go nie obchodzę. Nowy ślad do sprawdzenia wywołał w niej podniecenie, tym większe, że raz jeszcze Jake wziął jej sprawy w swoje ręce. W piątek wieczorem zjawiła się w klubie na długo przed rozpoczęciem przedstawienia. Zostawiła sukienkę w garderobie i ruszyła na wschód, szukając lokalu o nazwie Loża Trzech Gwiazd". W końcu znalazła go. Przy wejściu wisiała brudna zasłona, a na oknach znajdowały się zdjęcia nagich kobiet. Nic dziwnego, że nie zauważyłam tego klubu przedtem, pomyślała, zerkając do środka przez uchylone drzwi. Starszy mężczyzna z pokaznym brzuchem i czerwoną twarzą alkoholika zamiatał trotuar przed klubem . Chce zarobić kilka dolarów na następną butelkę, pomyślała z litością i lekkim obrzydzeniem. - Przepraszam - zaczęła głośno. - Czy wie pan, gdzie mogę znalezć kierownika? Mężczyzna obrzucił ją tępym spojrzeniem. - Jeśli szukasz pracy, możesz zapytać wykidajłę. Brakuje nam jednego króliczka". - Używając kilku wybranych określeń anatomicznych w celu opisania jej zadań jako egzotycznej tancerki, dodał: - Nazywa się Steve. Przyjdzie około szóstej. - Nie szukam pracy. - Annie cofnęła się nieco, czując kwaśny oddech mężczyzny. - Prawdę mówiąc, szukam Harolda Dorseya. On jest kierownikiem tego klubu, prawda? Mężczyzna zaśmiał się ironicznie i potrząsnął głową. - Ja nazywam się Dorsey - powiedział. - Powinienem panią znać? Czyżby ten człowiek znał jej matkę i był dla niej tym, kim Jake dla Annie? - Znał pan moją matkę - wykrztusiła, czując, że serce podchodzi jej do gardła. - Hej, chyba jesteś do niej podobna. - Dorsey zdjął porwaną, brudną czapkę i podrapał się w głowę. Potem obrzucił dziewczynę aprobującym spojrzeniem. - Jak się nazywała? - Solange Duprez - powiedziała Annie, czując się tak, jakby zdradzała pamięć matki. - Była piosenkarką w klubie Czerwone Drzwi" w czasach, kiedy pan był tam szefem. Na twarzy Harolda Dorseya odmalowało się wzruszenie. Potem spochmurniał. - Francuzica - rzucił zdegustowanym tonem. - Tak, pamiętam ją. - Jaka była? - zagadnęła Annie z wahaniem. - Wie pan, nigdy jej nie znałam. - Naprawdę? W takim razie to nie ty jesteś tym bachorem, którego zawsze ze sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |