Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ROZDZIAA CZWARTY - Mówi, że chce się dziś umówić na spotkanie. Laura upatrzyła się w Perry'ego niewidzącymi oczami. Nie słyszała już nic z tego, co mówił dalej, zaskoczona wiadomością, że Liam właśnie zadzwonił. - Przepraszam, Peny, czy możesz powtórzyć? - poprosiła, rozpaczliwie próbując się skoncentrować. Słabo spała tej nocy, przygnieciona nawałem różnych myśli. Przez ponad siedem lat, od kiedy postanowiła poślubić Roberta, żyła w strachu, że Liam może wtargnąć w jej życie, rozpoznać w Bobbym swego syna i domagać się praw do niego. A przecież stracił je, gdy tak bezdusznie ją porzucił. Oczywiście nic miał wtedy pojęcia, że Laura była w ciąży - sama przecież jeszcze o tym nie wiedziała. Gdyby jednak raczył do niej choć raz zadzwonić, powiedziałaby mu, że zostanie ojcem. Zamiast tego dowiedziała się z gazety, że ożenił się z inną kobietą! Będąc w ciąży, samotna, przerażona, znienawidziła go i nie chciała więcej widzieć. Z czasem jej ból i nienawiść się wypaliły. Robert był cudownym mężem i ojcem. Zawdzięczała mu wszystko, co osiągnęła. Z czasem Liam O'Reilly stał się bladym cieniem z przeszłości, rozdziałem z jej dawnego życia, który wspominała z niejakim wstydem. Z perspektywy czasu widziała, że mu się narzucała, me chciała dostrzec sygnałów, które mówiły wyraznie, że jej uczucie nie było odwzajemnione. Co nie znaczy, że nie winiła Liama za to, co się stało - przecież nie zrobił nic, by nie doszło do ich zbliżenia. Patrzyła teraz na wszystko dojrzalej, ale mu nie wybaczyła i nie chciała go więcej widzieć! Jednak nie mogła odrzucić błyskotliwego tekstu, który przekazał jej Perry przed trzema tygodniami, bez wzbudzania podejrzeń redaktora naczelnego, choć już po przeczytaniu pierwszego rozdziału rozpoznała styl autora. - Liam O'Reilly postanowił wrócić dziś wieczorem do Irlandii - powtórzył cierpliwie Perry. - Przed wyjazdem chciałby przyjść i omówić warunki umowy. - Miałeś chyba na myśli Reilly'ego O'Shea - poprawiła spokojnie, by zyskać na czasie. - Co mu powiedziałeś? - %7łe mam dziś bardzo napięty plan, ale zobaczę, co da się zrobić i oddzwonię. Wzięła głęboki oddech i spytała oficjalnym tonem: - Czy ty i David - chodziło jej o pracownika z działu umów - macie przygotowane warunki kontraktu? Perty zawahał się. - One zależą od tego, z kim zawieramy umowę, prawda? - Pokręcił głową z zakłopotaniem. - To trudna sytuacja, Lauro. Sądzę, że powinnaś się zająć sprawą osobiście. Opadła ciężko na oparcie fotela, kobieta interesu w każdym calu, sądząc po jej czarnym garniturze i białej jedwabnej bluzce. Strój człowieka władzy", żartował Robert, ale Laura wiedziała, że w wieku dwudziestu dziewięciu lat jest nieraz postrzegana jako zbyt młoda jak na dyrektorkę wydawnictwa, więc przywiązywała dużą wagę do swego wizerunku. - Jestem pewna, że sam znakomicie sobie z tym poradzisz, Perry - uśmiechnęła się, łechcąc jego ego. Perry był ambitnym facetem, który cenił sobie stanowisko redaktora naczelnego w dobrym wydawnictwie. Nie zniósłby tego, że ktoś kwestionuje jego kompetencje. - Ale to nie są zwykłe negocjacje - westchnął. - Nie wiem, jak to rozegrać. Bardzo mi zależy na tym tekście, chcę podpis autora na umowie, zanim się wycofa albo pójdzie do innego wydawcy. Ale jak mam z nim negocjować, nie zdradzając, że wiem, kim jest? A chciałbym przecież opublikować tę książkę z nazwiskiem O'Reilly na okładce. Nie mogę go wystraszyć. - Jego chyba niełatwo wystraszyć - mruknęła z przekąsem, uśmiechając się niewesoło. - Sądzę jednak, że twój osobisty udział w spotkaniu... - Dałby mu błędne pojęcie o jego pozycji - wtrąciła szybko. - Chyba najlepiej byłoby oznajmić, że nie masz czasu się z nim dziś spotkać. - Lauro, on powiedział, że zabiera tekst z powrotem do Irlandii, jeśli do końca dnia nie złożymy mu ostatecznej propozycji - ostrzegł spokojnie Perry. Nawet podając się za jakiegoś O'Shea - a raczej zwłaszcza z tego powodu! - pisarz zachowywał się wyjątkowo arogancko. Debiutujący autorzy nieraz muszą czekać całymi miesiącami na odpowiedz z wydawnictwa po złożeniu maszynopisu. Liam powinien być zadowolony, że Shipley Publishing odezwało się tak szybko, co nie znaczy, że woda sodowa ma mu uderzać do głowy! Jednak, bez względu na to, za kogo się podawał, autor był przecież Liamem O'Reillym, więc... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |