Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeprowadzał ze mną rozmowę.  To dla moich przełożonych,
formalność - zapewniał. Nieopatrznie podpisałem, ale nie miałem
nigdy z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Było mi trochę żal
tego milicjanta, który z tak żałosnym hakiem postanowił zwerbować
agenta.
Bez wątpienia moim największym przeżyciem w Seminarium
Włocławskim było przywdzianie szaty duchownej czyli tzw.
obłóczyny. Niektórzy nazywają nawet to wydarzenie pierwszymi
święceniami. To szumne określenie tłumaczyć może imponująca
oprawa zewnętrzna samej uroczystości obłóczyn, a także to wszystko,
co niesie ze sobą zmiana wizerunku kandydata na księdza. Uroczyste,
pierwsze założenie sutanny następuje na samym początku trzeciego
roku i kończy tym samym dwuletni okres prób i przygotowań
intelektualnych i duchowych. Jest to również pewne uwieńczenie
studiów z zakresu wiedzy filozoficznej. W praktyce wygląda to tak, że
kończą się wykłady z dziedzin filozofii - historia filozofii, metafizyka,
teoria poznania i in., a zaczyna się cała teologia (nauka o Bogu), czyli
podstawa wykształcenia każdego księdza. Student teologii powinien
chodzić w szacie duchownej, która czyni go osobą duchowną.
Zmienia się radykalnie jego pozycja w środowisku kleryckim, a
zwłaszcza w rodzinnej parafii, gdzie pierwszy  występ w sutannie
przeżywany jest szczególnie głęboko.
Na uroczystą Mszę Zwiętą z obłóczynami zjeżdżają do katedry
rodziny i znajomi. Delegacje parafian, zwłaszcza z południowych
stron kraju, zajmują często kilka autokarów. Od rana - poruszenie i
bieganina w całym seminarium - mycie, golenie, czyszczenie butów i
garniturów, oczekiwanie na najbliższych. Wreszcie formuje się przed
gmachem dwurzędowy orszak jeszcze portugalczyków -
wychuchanych, wypachnionych, wbitych w ciemne garnitury. Każdy
z nich trzyma przed sobą na wyciągniętych rękach specjalnie złożoną,
nowiutką, czarną sutannę. Niejedni rodzice wydali ostatnie
zaskórniaki żeby ich syn mógł chodzić od dzisiaj w  nowej kracji .
Materiał, oryginalne guziki z końskiego włosia, a zwłaszcza samo
uszycie u specjalnego krawca - to wydatek grubo ponad tysiąca
złotych. Orszak rusza wreszcie w stronę katedry. Przechodzi przez
główną nawę przy blasku fotograficznych fleszy i szumie kamer
video. Wielka, gotycka katedra jest tego dnia wypełniona po same
brzegi, ale dla nich - dzisiejszych bohaterów jest przygotowane
miejsce przy samym ołtarzu. Oni sami są podekscytowani i głęboko
wzruszeni. Szukają wzrokiem, nie mniej wzruszonych rodziców i
bliskich. Dzwięk dzwonka oznajmia, że z zakrystii wyrusza
procesyjnie sam biskup ordynariusz w otoczeniu asysty. Na początku
kleryk z kadzielnicą, następny z krzyżem, akolici ze świecami,
lektorzy, kantorzy, ceremoniarze, a na końcu błyszczy złota, wysoka
mitra biskupa w otoczeniu dwóch diakonów. Przechodzą przez całą
katedrę. Biskup po drodze błogosławi zgromadzony lud, a gdy
dochodzą do ołtarza - całuje go wraz z diakonami, okadza i
rozpoczyna uroczystą Mszę Zwiętą. Wszystko tego dnia jest podniosłe
i uroczyste. Wzruszają słowa w kazaniu pasterza diecezji i łzy matek,
gdy zaraz potem ich synowie wypowiadają wspólnie tekst ślubowania.
Zobowiązują się w nim do godnego noszenia szaty duchownej i
obrony dobrego imienia Kościoła. Następnie biskup kropi sutanny
wodą święconą, a ich właściciele nakładają je na siebie przy pomocy
starszych kolegów.
Msza kończy się podziękowaniem i kwiatami dla biskupa.
Dziękują rodzice i sami obtoczeni. Przed katedrą życzeniom i
kwiatom, tym razem już dla nich, nie ma końca. Ustawiają się długie
kolejki członków rodziny, przyjaciół, kolegów i znajomych. Są
również księża i rodzinnych parafii, a czasami gdzieś z boku
podchodzi... zapłakana dziewczyna. Pózniej zazwyczaj - poczęstunek
na słodko w seminarium, który każdy przygotowuje we własnym
zakresie. Na pierwszym miejscu przy stole siedzi w nowej sutannie
duma rodziny, nadzieja Kościoła - zwyczajny dwudziestoletni
chłopak. Jest dumny podekscytowany, zmęczony ale szczęśliwy - bo
dzisiaj jest jego dzień! A kiedy już wszyscy odjadą zostaje sam ze
sobą. Patrzy długo w lustro. Widzi w nim innego człowieka. Jest
naznaczony i przeznaczony. Czuje nagle wielkie zobowiązanie i
odpowiedzialność. Tak właśnie ja sam czułem się w czasie i po
obłóczynach. Nie ma chyba kleryka, który tak jak ja, nie pobiegłby
pózniej do kaplicy i nie modlił się długo i żarliwie.
Po raz drugi obłóczyny przeżywa się w swojej własnej parafii,
zazwyczaj miesiąc po uroczystości w katedrze. Ma to miejsce w
Uroczystość Wszystkich Zwiętych na cmentarzu, gdzie zbiera się
ofiary na seminarium. Część wiernych zwłaszcza w dużych
środowiskach po raz pierwszy dowiaduje się, że parafia ma kleryka,
który  uczy się na księdza . Są i tacy, którzy od razu tytułują
 księdzem . Jednak chyba dla wszystkich - tych mniej i więcej
wtajemniczonych - jasne jest, że to już nie ten sam Józio, Stasiu czy
Wiesiu! Toż to  prawie ksiądz ! Kiedy będąc kilka miesięcy po
obłóczynach zbierałem ofiary w małej wiejskiej parafii, leciwe
parafianki  na wyścigi chciały całować mnie po rękach.
W sutannie trzeba było nauczyć się chodzić, zwłaszcza po
schodach. Po kilku tygodniach nabiera się wprawy w zgrabnym
podnoszeniu  kiecki na nierównościach terenu. W dobrze skrojonej
sutannie wygląda się zawsze elegancko i dostojnie. Potrafi ona
doskonale maskować nawet rażące wady figury czy postawy, np.
krzywe nogi, zapadłą klatkę piersiową czy wydatny brzuszek. Wiele
dzieci, a nawet dorosłych zastanawia się - co też ksiądz ma pod
sutanną? Odpowiedz jest prosta - prawie zawsze spodnie, no chyba, że
jest bardzo gorąco... Po kilku miesiącach człowiek przyzwyczaja się
do nowego ciucha i poświęconą przez biskupa szatę duchowną rzuca
po przyjściu do pokoiku, na hak.
Trzeci rok studiów był moim ostatnim w Seminarium
Włocławskim. Po otrzymaniu sutanny, trwał okres  miłego
poruszenia wokół mojej osoby, związany z nowym postrzeganiem i
traktowaniem mnie przez wszystkich. Nagle wszyscy zaczęli się ze
mną bardziej liczyć, doceniać, podziwiać. Dotyczyło to oczywiście
wszystkich moich kolegów z roku. To, że jednego dnia rano byliśmy
jeszcze klerykami, tylko i wyłącznie z nazwy i wysługi dwóch lat, a
po południu nagle staliśmy się prawie księżmi (wizualnie niczym się
od nich nie różniąc) - rzeczywiście na jakiś czas odmienił życie
każdego z nas. Każdy człowiek jest z natury trochę zarozumiały i
egoistyczny, chciałby wybić się choć trochę ponad przeciętność. Tak
też i my chodziliśmy przez jakiś czas po obłóczynach z nieco
podniesionymi głowami. Z pewnością żaden z nas nie uważał się z
tego powodu (chodzenia w sutannie) ważniejszy czy też lepszy od
innych, ale po dwóch latach  poniżenia w seminarium, nieco
pewności siebie przydało się każdemu z nas.
Podobno nie ma kleryka, a tym bardziej księdza, który nie
przeżyłby chociaż raz w życiu kryzysu swojego powołania. Przyczyn
takich kryzysów wśród kleryków można upatrywać w bardzo wielu
zródłach: młodym wieku, niezrealizowanym popędzie seksualnym,
zamknięciu na świat, kłopotach przystosowawczych w grupie, trudach
samego studiowania, dwulicowym systemie, czy też wreszcie w
samym kryzysie wiary. Nie wiem co najbardziej dotknęło mnie.
Faktem jest, że mniej więcej w połowie trzeciego roku poczułem się
nagle dziwnie zniechęcony i osłabiony. Wiele rzeczy po prostu mnie
nużyło. Na pewno miało to ścisły związek z moimi obowiązkami
starszego higienisty, które traktowałem bardzo serio. Męczyły mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.