Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którą mieli zobaczyć. Hans z przyjemnością stwierdził, że Annie zna
zarówno libretto, jak i kompozytora.
- Jest coś, czego nie rozumiem - odezwała się mniej więcej po kwadransie,
zmieniając temat. - Dlaczego nie ma z nami dziewczynek, jeśli to właściwie
z ich powodu mnie pan zabrał, chcąc zapoznać mnie z ich towarzyskimi
obowiązkami?
Greta zadała mu to samo pytanie.
- Ponieważ - starał się wytłumaczyć po raz drugi - są jeszcze za młode,
żeby to wytrzymać. Docenić operę można, mając więcej wykształcenia i
doświadczenia życiowego. A ten spektakl to towarzyska rutyna. Chcę pani
po prostu pokazać, w jakie życie trzeba wprowadzić moje córki.
- Rozumiem - pokiwała głową.
- Tak - potwierdził własne słowa. Gretę było trudniej przekonać. - Kiedy
raz pani zobaczy, jakie jest życie monarchy, zrozumie pani lepiej, że
wycieczki do miasta i ludowe historyjki o wieśniakach dają dziewczynkom
zupełnie fałszywe pojęcie o czekającej je przyszłości.
- Mogły im przynieść pożytek, dając pojęcie o zwyczajnym życiu.
- %7łyczę sobie, żeby moje dzieci były przygotowane do książęcego życia, i
tak się stanie, z panią czy bez pani. - Spojrzał na nią chłodno.
- Zrozumiano.
Hans przysiągłby, że dostrzegł uśmieszek w kąciku jej ust.
Trochę zatrzymano ich na granicy szwajcarskiej i w rezultacie przyjechali
do opery niemal pięć minut przed ostatnim dzwonkiem. Nie było już czasu
na dyplomatyczne i towarzyskie ceregiele. Hans stwierdził, że dopiero po
przedstawieniu, kiedy podadzą drinki, będzie mógł namówić ulubienicę
mediów, księżnę Linneę, żeby zjawiła się na uroczystym otwarciu nowej
stacji narciarskiej w Lassbergu. Jej obecność gwarantuje zainteresowanie
telewizji i prasy, przyciągnie też więcej turystów.
Pośpieszyli do zarezerwowanych miejsc w loży. Usiedli, kiedy już gasły
światła. Zabrzmiała muzyka i Hansa niemal natychmiast ogarnęła rozkoszna
senność. Prawdę mówiąc, była to największa przyjemność, którą czerpał z
opery. Nigdy nie przepadał za tą formą muzyczną, ale musiał tyle razy być
na przedstawieniach, że się już przyzwyczaił.
W blasku świateł sceny obserwował profil Annie. Jej wzruszenie
wskazywało na to, że bawi się całkiem dobrze. Może wpoi tę wrażliwość na
operę Bęsie i Marcie, polubią bardzo takie spektakle i będą w celach
reprezentacyjnych chodzić do opery bez niego. Ta perspektywa wyglądała
nader pociągająco.
Wkrótce zaczął myśleć o innych sprawach, o planach obniżenia podatków,
o imprezie charytatywnej, której miała patronować Marta, o otwarciu stacji
narciarskiej, która niewątpliwie przyczyni się do rozwoju przemysłu
turystycznego. Zamierzał porozmawiać o tym z Annie. Ciekawe, czy
miałaby jakieś pomysły na ściągnięcie turystów także w miesiącach letnich.
Był niemal pewien, że ona może coś wymyślić...
Rozbłysły światła na widowni. Annie otarła łzy spływające po policzkach,
potem dopiero zwróciła się do Hansa:
- To było niewiarygodne, jeszcze nigdy w życiu... Sir? Hans? - Dotknęła
go, ale nie drgnął i nie odpowiedział. Spał głęboko. - Hans - wyszeptała
nagląco, szarpiąc go za ramię. Przed drzwiami loży słyszała jakieś głosy. -
Proszę się obudzić! Zasnął pan na przedstawieniu... - Nachyliła się nad nim.
Zanim zorientowała się, co się dzieje, przyciągnął ją do siebie i pocałował
w usta. Nie mogła się oprzeć.
- Hans... - Z trudem złapała oddech.
- Annie...
Ujął jej twarz w dłonie, pocałował znowu i Annie zaczęła zatracać się w
tym pocałunku. Nagle drzwi loży zaskrzypiały.
- Ktoś idzie! - Odskoczyła od niego.
- Annie? - spytał oszołomiony. Wyprostował się w fotelu i najwyrazniej
próbował oprzytomnieć. - Przepraszam, coś pani mówiła?
W tym momencie zorientowała się, że on nic nie pamięta, nie pamięta, że
ją pocałował.
- Mówiłam - głos jej drżał - że musiał pan zasnąć podczas przedstawienia.
- Dobry wieczór. Johann, dlaczego chowasz się tutaj? - zagrzmiał tęgi,
siwowłosy dżentelmen, wkraczając do loży.
Hans podniósł się natychmiast. Wyglądał tak wytwornie, Annie musiała
mu to przyznać, jak gdyby wcale nie spał przed chwilą.
- Wolfgang. - Skłonił się lekko, potem ujął Annie za łokieć. - Pozwól
przedstawić ci Anastazję Barimer. Anastazjo, to Wolfgang Fram, jeden z
moich najstarszych i najlepszych przyjaciół.
- Anastazjo, bardzo mi przyjemnie panią poznać. - Czerw ona twarz
mężczyzny rozpromieniła się. Spojrzał na Hansa aprobująco. - Nigdy
przedtem nie słyszałem o tej pięknej pani.
- Spotkaliśmy się dopiero niedawno.
Hans przysunął się do niej bliżej, być może dlatego, że mieli już wyjść do
foyer. Nie ruszył się jednak.
- Podobała się pani opera, Anastazjo?
- Bardzo. - Uśmiechnęła się. Pocałunek Hansa wciąż palił jej wargi. - To
był cudowny wieczór. - Kątem oka dojrzała, że Hans gderliwie potrząsnął
głową.
- Cieszę się, że tak młoda osoba lubi operę.
Do ich loży zajrzała piękna blondynka. Hans od razu ją zauważył.
- Przepraszam was na chwilę - powiedział. - Muszę się z kimś zobaczyć. -
Podszedł do niej.
Wolfgang nadal gawędził o operze, o jej symboliczności i znaczeniu dla
współczesnego człowieka, ale Annie ledwie słyszała jego słowa. Skupiła się
na księciu Johannie i na platynowej, smukłej blondynce, obwieszonej
diamentami, z którą rozmawiał w drzwiach. Ich głowy chyliły się ku sobie,
od czasu do czasu on uśmiechał się do niej uśmiechem, od którego Annie
bolało serce.
- A z kim to rozmawia Hans? - zaciekawił się Wolfgang mimochodem. -
Włożył monokl w oko i szeroko się roześmiał.
- Ależ to Linnea! Nie miałem pojęcia, że będzie tu dziś wieczorem, a pani?
- Linnea? - powtórzyła Annie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.