Odnośniki
|
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] Któ\ to mianowaÅ‚ ciÄ™ sÄ™dziÄ…? Kto daÅ‚ ci prawo narzucania wszystkim, Å‚Ä…cznie z naiwnÄ… publicznoÅ›ciÄ…, swojej interpretacji prawdy? - Nie, wierzÄ™ ci, Jill. Czy ty sÅ‚yszysz, co mówisz, czy tylko podkrÄ™casz siÄ™ i pleciesz? - Hunter poderwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi. - Mówimy o celowym zacieraniu Å›ladów, o etyce i odpowiedzialnoÅ›ci moralnej ... - PrzestaÅ„ kazać, Hunter. Nie potrzebujÄ™ pouczeÅ„ na temat etyki i moralnej odpowiedzialnoÅ›ci, wygÅ‚aszanych przez mÄ™\czyznÄ™, który uwiódÅ‚ kobietÄ™ wyÅ‚Ä…cznie po to, by dobrać siÄ™ do jej programów komputerowych. - Nie kochaÅ‚em siÄ™ z tobÄ… po to, by zajrzeć do tego pieprzonego komputera - zagrzmiaÅ‚. - Gdybym tylko chciaÅ‚ uzyskać dostÄ™p do systemu, to mogÅ‚em go zdobyć na tysiÄ…c sposobów, o wiele Å‚atwiejszych ni\ pójÅ›cie do łó\ka z niedoÅ›wiadczonÄ… biochemiczkÄ…! - Nie byÅ‚am niedoÅ›wiadczona! - krzyknęła Jill i zdaÅ‚a sobie sprawÄ™ z wÅ‚asnej Å›miesznoÅ›ci. Grozba ponownego otwarcia sprawy Phoenix zdenerwowaÅ‚a jÄ… mniej ni\ poÅ›rednia krytyka jej erotycznej sprawnoÅ›ci. ZaczerwieniÅ‚a siÄ™. . - No, mo\e nie w technicznym znaczeniu tego okreÅ›lenia - przyznaÅ‚ kompromisowo - ale w tej grze byÅ‚aÅ› raczej nowicjuszem. - Mo\e z twojego punktu widzenia. Mo\esz pÄ™kać z dumy, \e sypiaÅ‚eÅ› z dziesiÄ…tkami kobiet w ró\nych krajach, ale ja mam lepsze rzeczy do zrobienia ni\ spanie z ka\dym mÄ™\czyznÄ…,' jakiÄ™go spotkam na mojej drodze. - Jill- przerwaÅ‚ delikatnie - wcale ciÄ™ nie krytykujÄ™. JeÅ›li chcesz znać prawdÄ™, to miaÅ‚o to dla mnie ogromne znaczenie, \e zgodziÅ‚aÅ› siÄ™ kochać ze mnÄ…. WiedziaÅ‚em, \e dla ciebie nie jest to wyÅ‚Ä…cznie rozrywka. DziÄ™ki temu byÅ‚aÅ› kimÅ› specjalnym, nadzwyczajnym. Przez chwilÄ™ patrzyÅ‚a na niego podejrzliwie. W koÅ„cu uznaÅ‚a to za komplement. Tej pierwszej nocy z braku doÅ›wiadczenia prze\ywaÅ‚a prawdziwÄ… agoniÄ™, dopóki Hunter, spokojnie, delikatnie i nieskoÅ„czenie cierpliwie nie sprawiÅ‚, \e wszystko poszÅ‚o wspaniale. - ChcÄ™ wiedzieć, kto to zrobiÅ‚, Jill. SpoglÄ…daÅ‚a na niego w kamiennym milczeniu. Hunter przeklinaÅ‚ w duszy. Dobrze znaÅ‚ ten wyraz jej twarzy. Usta, zazwyczaj uÅ›miechniÄ™te i gotowe do pocaÅ‚unków, teraz mocno zacisnęła. Podbródek wysunęła do przodu, a czarne oczy przybraÅ‚y bezwzglÄ™dny wyraz. Jadowicie uprzejma bostoÅ„ska ksiÄ™\niczka. ZaklÄ…Å‚ ponownie, tym razem gÅ‚oÅ›niej i w nagrodÄ™ dostrzegÅ‚ w jej oczach bÅ‚ysk gniewu. - ZostaÅ‚a pani wrobiona, szanowna pani. Wzięła pani wszystko na siebie, a ja chcÄ™ wiedzieć, dlaczego? Kto naprawdÄ™ robiÅ‚ sztuki z tymi wynikami i zwaliÅ‚ wszystko na ciebie? Kogo osÅ‚aniasz, Jill? Simon DeRocher? John Conyers? A mo\e chronisz samego Prestona Nealsa? UdaÅ‚o mi siÄ™ ograniczyć liczbÄ™ podejrzanych do tych trzech. Conyers byÅ‚ twoim najbli\szym współpracownikiem, DeRocher, jako szef zespoÅ‚u, miaÅ‚ najÅ‚atwiejszy dostÄ™p do komputera i preparatów. A dyrektor laboratorium, sam dr Neals, te\ coÅ› ukrywa. Celny strzaÅ‚. Hunter niemal uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. Pod brÄ…zowÄ… opaleniznÄ… widać byÅ‚o, jak ibladÅ‚a. - To Neals? - badaÅ‚ delikatnie. - Czy te\ mo\e wszyscy troje maczali w tym palce? Ju\ miaÅ‚em siÄ™ do nich dobrać, ale nabrali wody w usta, a Ackerton podrzuciÅ‚ caÅ‚Ä… sprawÄ™ Komitetowi Etycznemu. Jeszcze parÄ™ dni i wiedziaÅ‚bym wszystko. - Zostaw to, Hunter - gÅ‚os Jill byÅ‚ równie mrozny co wyraz jej twarzy. - Ta sprawa nie ma dalszego ciÄ…gu· - Czy zatem ty jesteÅ› winna? - spytaÅ‚ wyzywajÄ…co, wiedzÄ…c, \e nie bÄ™dzie potrafiÅ‚a skÅ‚amać. Nawet jeÅ›li skÅ‚amaÅ‚aby, zdradziÅ‚yby jÄ… oczy. - O tym zadecyduje Komitet -. odpowiedziaÅ‚a z ledwie wyczuwalnym wahaniem. Tylko w' jej oczach mo\na byÅ‚o dostrzec sÅ‚aby cieÅ„ rozpaczy. - Bzdura - nie potrafiÅ‚ zapanować nad gniewem. ZrobiÅ‚ parÄ™ kroków w tÄ™ i z powrotem, przypominajÄ…c sobie, \e raz ju\ jÄ… niemal straciÅ‚ z powodu wybuchu gniewu. - Czy jesteÅ› szanta\owana, Jill? Czy jakoÅ› ci grozili? - Dalej \adnej reakcji. - Do diabÅ‚a, kobieto ... - pohamowaÅ‚ siÄ™ z trudem. Z rÄ™kami na biodrach i spojrzeniem wbitym w sufit staÅ‚ przez chwilÄ™ nieruchomo, starajÄ…c siÄ™ odzyskać kontrolÄ™ nad sobÄ™· - Jest tylko pięć mo\liwoÅ›ci. JesteÅ› rzeczywiÅ›cie winna, w co ani przez chwilÄ™ nie wierzÄ™. Robisz to z miÅ‚oÅ›ci, w co jeszcze trudniej jest mi uwierzyć. Robisz to dla pieniÄ™dzy, co nie jest wykluczone, lecz trudno rozwa\ać takÄ… ewentualność powa\nie. JesteÅ› w dalszym ciÄ…gu zbyt idealistyczna, by dać siÄ™ zwieść pokusie zdobycia szmalu. PozostajÄ… tylko: lojalność i szanta\. JeÅ›li kierujesz siÄ™ poczuciem lojalnoÅ›ci, to jesteÅ› naiwniakiem. A jeÅ›li ulegasz szanta\owi, to potrzebujesz pomocy. StanÄ…Å‚ przed niÄ…, przytÅ‚aczajÄ…c jÄ… swojÄ… bliskoÅ›ciÄ…. Nie ustÄ…piÅ‚a ani o krok. . - Powiedz mi tylko jednÄ… rzecz, Jill- spytaÅ‚ spokojnie, ale z naciskiem - popatrz mi prosto w oczy i powiedz, \e to ty zmieniÅ‚aÅ› wyniki doÅ›wiadczeÅ„. Powiedz, \e sama usiadÅ‚aÅ› przy terminalu komputera i sama zmieniÅ‚aÅ› te dane. Przez chwilÄ™ panowaÅ‚a napiÄ™ta cisza. - Powiedz mi to, do diabÅ‚a! Przez sekundÄ™ Hunterowi wydawaÅ‚o siÄ™, \e rzeczywiÅ›cie to powie. Gdyby jej siÄ™ udaÅ‚o, oznaczaÅ‚oby to, i\ staÅ‚a siÄ™ dostatecznie wprawnym kÅ‚amcÄ…. StraciÅ‚by i jÄ…, i caÅ‚Ä… sprawÄ™. Jednak w ostatnim momencie jej zdecydowanie prysnęło. OdwróciÅ‚a wzrok i Hunter gÅ‚oÅ›no odetchnÄ…Å‚. Nie zdawaÅ‚· sobie sprawy, \e wstrzymaÅ‚ oddech. - JilI... - podniósÅ‚ do góry rÄ™ce, po czym opuÅ›ciÅ‚ je. Nie wiedziaÅ‚, co powiedzieć. - Jill, nie mogÄ™ ci pomóc, gdy tak ze mnÄ… waÅ‚czysz. - Nie potrzebujÄ™ twojej pomocy - odparÅ‚a ochryple. - ChciaÅ‚bym w to wierzyć. PragnÄ…Å‚ wziąć jÄ… w ramiona, choć nie wiedziaÅ‚, czy bardziej chciaÅ‚ pocieszyć jÄ…, czy siebie. - To dlatego tu przyjechaÅ‚eÅ›, prawda? - szepnęła. SpojrzaÅ‚a na niego, a na jej twarzy znowu pojawiÅ‚ siÄ™ wyraz nieznoÅ›nego bólu. - Nie chodziÅ‚o ci wcale mnie, tylko o reporta\. - Jill ... - przeklinaÅ‚ samego siebie. Wrócili do tego samego punktu, w którym rozstali siÄ™ w Chapel Hill. Znowu wymieniali sÅ‚owa przesycone gniewem, oskar\eniami i zaprzeczeniami, znowu krÄ™cili siÄ™ w kółko. Ju\ miaÅ‚ otworzyć ,usta, by temu zaprzeczyć, ale zrezygnowaÅ‚. ZdaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |