Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tobusem pojedziemy na spotkanie organizacji, kółka czy stowarzyszenia. Gdy nie tylko
będziemy głosować w wyborach, ale pomożemy jakoś kandydatowi, który nam się po-
doba. A najlepiej, gdy sami w nich wystartujemy, niezależnie od tego, czy są to wybory
rady osiedla, czy wybory do Sejmu.
Z różnych badań wynika, że ludzie wierzący i praktykujący zdają w Polsce egzamin
z obywatelskości powyżej przeciętnej. Ale lepiej, nie znaczy dobrze. Wystarczy powie-
89
dzieć, że tylko jakieś siedem procent wierzących działa w jakiejś organizacji czy ruchu.
W Ameryce taką działalność prowadzi co drugi ochrzczony. Z badań wynika, że sie-
demdziesiąt pięć milionów Amerykanów należy przynajmniej do jednej małej organi-
zacji, która spotyka się regularnie. Ludzie mają autentyczne poczucie przynależności do
wspólnoty. Naprawdę sobie pomagają. Amerykanie funkcjonują w tylu organizacjach,
zgromadzeniach i stowarzyszeniach, że rodzice i dzieci mają trudności, by choćby raz
dziennie zasiąść przy wspólnym stole. Dzieci chodzą na tyle zajęć pozalekcyjnych, że
wielkim problemem logistycznym jest rozwiezć je, a potem przywiezć. Zadanie jest tak
skomplikowane, że powszechnie mówi się już o  soccer mom , matkach, które wożą
synów albo córki na niezliczone zajęcia, treningi piłki nożnej (soccer) i ty siąca innych
rzeczy. Jasne, u nas matki nie mogą być  soccer , bo często muszą pracować od ra-
na do nocy, by związać koniec z końcem. Nie mogą rozwozić i przywozić dzieci, bo
skąd wziąć samochód. Ale czy naprawdę nic nie da się zrobić? Są piłkarze, którzy po
zakończeniu kariery nic nie robią. Są i tacy jak Roman Kosecki, którzy spotykają się
z kilkuletnimi chłopcami, by grać z nimi w piłkę. Organizują młodym ludziom drużyny
i czas. Są kobiety i mężczyzni, którzy w wolnym czasie zajęci są wyłącznie sobą, ale
90
są i tacy, którzy w tym wolnym czasie potrafią coś zrobić dla innych. Są malkontenci,
którym generalnie się nie chce, ale jest i Irena Kozmińska organizująca akcję  Cała Pol-
ska czyta dzieciom . Mam wyrzuty sumienia, że wspominam tylko o dwóch osobach,
bo takich ludzi robiących u nas pożyteczne rzeczy jest cała masa. Zbyt wielu jest tych,
którym się chce, i dowodów na to, że jak się chce, to się udaje, by dać sobie alibi na
nicnierobienie. Zbyt wielu robi swoje i dużo, dużo więcej, by czasem nie odczuwać
choćby wstydu, że robi się tylko swoje. Sam łapię się na tym, że wielokrotnie mówiłem
z dumą, iż należałem tylko do harcerstwa, przez chwilę, i do AZS-u. Piętnaście lat temu
to mogło mieć jakąś wartość, bo oznaczało dystansowanie się od tego, co oficjalne. Ale
dzisiaj? %7ładen powód do dumy.
TO IDZIE MAODOZ
A co z naszą młodzieżą? Kiedyś to ona organizowała powstania, to ona brała udział
w rewolucjach, to ona zapisywała się do  Solidarności i NZS-u. To ona miała poczucie
91
odpowiedzialności za przyszłość i za Polskę. To ona powinna mieć dziś poczucie, że
nadchodzi jej czas. To ona powinna brać sprawy w swoje ręce. Gdy zawalił się PRL,
powszechnie mówiono, że ci, którzy spędzili w nim całe życie, nowego świata nie zbu-
dują ale ich dzieci, owszem. Wygląda jednak na to, że dzieci w oczach i we krwi mają
świat rodziców. Z badań wynika że według polskiej młodzieży prawdziwe życie to życie
rodzinne. Ale w przypadku młodzieży, tak jak w przypadku dorosłych, rodzina i krąg
najbliższych znajomych to często cały świat. I to nie w sensie metaforycznym  ko-
cham cię tak, że jesteś całym moim światem. Nie Tak dosłownie: całym swatem. Nie ma
w nim miejsca na inne typy więzi. Obywatelskie zaangażowanie w coś większego niż
ja i moja rodzina tu nie występuje. Patrzę na przyjaciół i znajomych i widzę, że polska
rodzina naprawdę ma się niezle. Ale patrzę na moje osiedle i widzę, że ze strukturami
ponadrodzinnymi u nas krucho. Od tylu lat słyszę, że nasza spółdzielnia jest do nicze-
go i że trzeba zaÅ‚ożyć WSPÓLNOT MIESZKACCÓW. CoÅ› ta wspólnota nie może
powstać. Mieszkańców ci dostatek. Wiadomo, czego brakuje.
Trudno się dziwić, że młodzież nie ma ochoty angażować się w sprawy państwa.
Z sondaży wynika że państwo to nie jest coś, co większość młodzieży uznaje za naszą
92
wspólną wartość. To coś dalekiego, a bliskiego o tyle że powinno pomóc w rozwiązaniu
bliskich nam problemów. Najlepiej po prostu te problemy rozwiązać. Młodzi Polacy,
jak ich rodzice, uważają, że praca powinna być niezagrożona, a pewne zarobki powinny
gwarantować utrzymanie siebie i rodziny. Pewnie, że powinna i powinny, ale w real-
nym świecie nie są. Są jedynie w świecie socjalistycznej ułudy. Kiedyś KC PZPR na
swoim plenum zajmował się problemami młodzieży której część czekała na te rozwiąza-
nia. Dziś obok milionów młodych ludzi z wysiłkiem próbujących ruszyć z posad bryłę
świata albo przynajmniej (aż) swoje życie, są też miliony biernych, oczekujących, że
państwo włączy się w rozwiązywanie ich problemów. Najwyrazniej opowieści o ubez-
własnowolniającej i upokarzającej opiekuńczości państwa z czasów PRL-u nie wszyst-
kich młodych ludzi odrzuciły. Może wielu tych opowieści nie słyszało. Widzę na co
dzień w pracy setki młodych ludzi, którzy ciężko pracują, biją się o swoje, mają plany
i ambicje. Ale nie jest to ogólnonarodowy standard. Bardzo wielu bardzo kusi, by mo-
del PRL-owskiego opiekuńczego państwa powielić. Jest charakterystyczne, że w skali
oczekiwań młodzieży z różnych krajów, jeśli idzie o odpowiedzialność państwa za sytu-
93 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    ‡ paÅ„stwa za sytu-
    93 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.