Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były oliwkowozielone, przy czym sweter bardziej wyblakły niż koszula. Brązowe,
workowate spodnie łopotały wokół kostek. For-rest uznał go za dziwaka, jeszcze
zanim spojrzał w zaciekawione oczy barwy śliwkowych powideł, patrzące zza szkieł
okularów w kształcie półksiężyców w złotych oprawkach, które wydały się
Forrestowi pretensjonalne.
Wstał, by uścisnąć wyciągniętą, szeroką dłoń.
Lewisham przedstawił się pierwszy.  Barney Lewisham, konsultant w dziedzinie
psychiatrii sądowej.
Uśmiechnął się. Zęby miał żółte od nikotyny, choć zapach papierosów wokół niego
był ledwo wyczuwalny. Mężczyzni usiedli i przyglądali się sobie ostrożnie.
Lewisham oparł się wygodnie, złożył dłonie, stykając czubki palców, i spojrzał
znad okularów.  Czułem się zobowiązany zaoferować swe usługi  oznajmił.  To
diablo ciekawa sprawa. Teraz muszę poznać wszystkie fakty. Proszę o dokładną i
zwięzłą relację.
Forrest zaczął od tego, czego sam był pewien, od danych dostarczonych przez
sierżant Fielding: podał wiek Wilsona, stan cywilny, opisał jego wygląd.
Po chwili Lewisham przerwał mu:  Nie sądzę, by takie detale były w tej chwili
przydatne.  Dziwne oczy koloru powideł błyszczały.  Proszę mi dokładnie
opowiedzieć, jak znaleziono ciało.
Forrest zaczął więc mówić o czterech studentach medycyny, plastykowej torbie na
odpady medyczne, na widok której zboczyli z drogi prowadzącej na akademię.
Lewisham ponownie mu przerwał:  Czy ruszali ciało?
 Nie.
 A więc zostało znalezione tak, jak zostawił je morderca?
 Wyglądało na to, że martwego Wilsona stoczono do rowu.
 Aha!  Lewisham wyglądał na zadowolonego z siebie. Pochylił się do przodu,
naciskając dłońmi na mocne uda.  Stoczono, mówi pan. Nie ułożono. To znaczące.
A czy okrycie z worków było dokładnie zabezpieczone?
Forrest szybko cofnął się myślami.  Bardzo dokładnie  rzekł.  Worki były
sklejone szeroką taśmą. Patolog musiał użyć noża do przecięcia grubej folii.
50
 Dobrze.  Lewisham patrzył z coraz większym ukontentowaniem.
Nabierając pewności siebie, Forrest zaczął opisywać rany Wilsona, ale Lewisham
ponownie wszedł mu w słowo, tym razem niemal gru-biańsko:  Nie sądzę, by
pańskie obserwacje miały jakąkolwiek wartość. Potrzebny mi jest raport patologa
z sekcji zwłok.
Forrest poczuł się, jakby uszło z niego powietrze. Zaczął grzebać w stosie
papierów. Kilka kartek spadło na podłogę. Lewisham patrzył, jak inspektor je
podnosi, i czekał, aż policjant znajdzie raport z sekcji. Nie poruszył się
nawet, by odebrać dokument, gdy Forrest wręczał mu go ze wzrastającą niechęcią.
Wydawało się, że Lewisham potrafi czytać i chłonąć informacje błyskawicznie,
kartkując tekst i przerzucając fotografie, ledwie na nie zerkając. Po kilku
chwilach chrząknął i podniósł wzrok.
 To niebezpieczny człowiek, panie inspektorze.
Forrest czuł, jak jego niechęć przybiera na sile. Prostując rękę, podciągnął
rękaw koszuli i spojrzał na zegarek. Wystarczyło niecałe dziesięć minut, by
znielubić doktora Lewishama. Ciekawe, do jakich rozmiarów mogło to uczucie
urosnąć po kilku tygodniach.
Lewisham odchylił się do tyłu i zamknął oczy, nic nie mówiąc. Forrest cierpiał w
milczeniu. W obecności psychiatry czuł dziwną niemoc. Tylko raz spotkał się z
tak silnie dominującą osobowością  posiadała ją dyrektorka podstawówki, do
której chodził. Nienawidził jej przez wszystkie lata  od początku do końca
szkoły  za sposób, w jaki poniżyła go pierwszego dnia, gdy przypadkowo zmoczył
szare spodenki. Generalnie nie przeszkadzało mu, że Lewisham był maniakiem
panowania nad sytuacją, istniał jednak pewien aspekt, który go niepokoił.
Wiedział, że jego podwładni  zwłaszcza Shaw  szybko to zauważą i ten fakt
pozbawi go autorytetu należnego starszemu oficerowi śledczemu prowadzącemu tak
ważną sprawę. Na wszelki wypadek już miał się na baczności i odetchnął z ulgą,
gdy Lewisham przerwał milczenie i, wstając, zapytał, gdzie jest sala odpraw.
Trzydziestu lub więcej funkcjonariuszy, stojąc, siedząc, opierając się o ścianę,
uważnie słuchało Lewishama. Patrząc na ich twarze, Forrest nie widział śladu
własnego sceptycyzmu ani dla przesłania psychiatry, ani dla niego samego jako
człowieka. A przecież Lewisham mówił do
Sl
nich jak do głupków, jak nauczyciel matematyki wyjaśniający skomplikowany
problem uczniom szkoły specjalnej.
 Nazywam się doktor Lewisham. Jestem psychiatrą sądowym. To znaczy, że
specjalizuję się w badaniach nad chorym, kryminogennym umysłem.  Przyjrzał się
dokładnie każdemu słuchaczowi z osobna, jakby chciał się upewnić, że zrozumieli
i słuchają uważnie, co jeszcze bardziej rozzłościło Forresta.  W tej sprawie
mam za zadanie pomóc wam zrozumieć osobę, która mogła popełnić tę zbrodnię,
wyjaśnić, co działo się w umyśle mordercy, gdy okaleczał ciało, jaką niewątpliwą
przyjemność dała mu ta czynność, oraz podpowiedzieć, jakie motywy mogły nim
kierować. Myślę, że podczas waszego dochodzenia zdołam wyeliminować pewne typy
charakterologiczne i wskazać wam grupę ludzi, którzy powinni waszą uwagę
przyciągnąć. Pózniej, gdy już będziecie mieli podejrzanego, ułożę wam listę
pytań tak, byście bezpiecznie mogli postawić go w stan oskarżenia.
Po chwili przerwy kontynuował bardzo donośnym, trochę nosowym głosem, który
również irytował Forresta.
 To, czego nie mogę zrobić, to przejść się ulicami Birmingham, złapać kogoś za
kołnierz i powiedzieć, że to jest wasz zabójca. To jest niemożliwe.  Zamilkł i
czekał, aż przyjmą to do wiadomości, po czym dodał:  Nawet dla mnie.  Następna
pauza.  Kiedy dowiem się więcej o tej sprawie, będę mógł wam podać jakieś
szczegóły, zawężając znacznie krąg podejrzanych. Na razie jednak chcę, byście
zapamiętali: sprawca tej ohydnej zbrodni przeciw Colinowi Wilsonowi mieści się w
przedziale wiekowym od dwudziestu pięciu do pięćdziesięciu lat. Jest zdrowy i
stosunkowo silny. Posiada prawo jazdy. Pracuje samodzielnie, prawdopodobnie nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.