Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wdzięcznością.
Ale sama Siska te\ się bała.
Okazało się, \e w czarkach przyniesiono powitalny napój. Wyglądał dość normalnie.
Po prostu jakiś sfermentowany sok.
Wszyscy pili z uroczystymi minami, wódz i jego podwładni równie\. Siska bała się o
dziecko, nie chciała pić nic, co mogło zawierać alkohol. Udawała więc tylko, \e przepija do
wodza, \e przełknęła spory łyk, ale szepnęła do Lilji, \eby była ostro\na. Takie młode,
niedoświadczone dziewczyny mogą się upić paroma kroplami. Dostrzegła, \e Lilja odstawiła
czareczkę, ledwie umoczywszy wargi.
Potem zaczęły mówić kobiety. W tutejszym przytłumionym świetle ich mlaszczące,
gulgoczące głosy brzmiały jakoś nierzeczywiście, Siska musiała się dyskretnie uszczypnąć w
rękę, by upewnić się, \e naprawdę to wszystko prze\ywa.
Jeśli ci pierwotni mieszkańcy Królestwa Zwiatła dziwili się, \e goście ich rozumieją,
to w ka\dym razie nikt się nawet na ten temat nie zająknął.
Siska była przera\ona, kobiety bowiem potwierdziły to, co mówił Tsi: tutaj cią\a trwa
dziewięć tygodni.
Poniewa\ minęło wiele dni od powrotu ekspedycji do domu, to zgodnie z tutejszymi
obliczeniami jej cią\a byłaby ju\ przenoszona.
Ale ona jest przecie\ kobietą, poza tym Tsi jest półkrwi Lemuryjczykiem i w czwartej
części leśnym elfem, tylko w jednej czwartej istotą ziemi. Urodę najwyrazniej odziedziczył
po ojcu, Lemuryjczyku, zaś po babce ze strony matki cechy leśnych elfów. To dzięki niej
wygląda niczym faun. Dlaczego więc Siska się tak niepokoi? Wolałaby chodzić w cią\y przez
dziewięć miesięcy?
Ale co wiadomo w tej sprawie o leśnych elfach? Dręczyła ją natrętna myśl. Czy ich
cią\a trwa równie krótko jak tych tutaj?
Nie chciała słuchać, o co Jaskari wypytuje kobiety. Martwiło ją, \e chce wiedzieć tak
strasznie du\o akurat o kobietach istot ziemi i ich porodach. Oczywiście, zdawała sobie
sprawę, \e jej cią\a dojrzewa niepokojąco szybko, ale od tego do...
I właśnie w tym momencie uświadomiła sobie, \e dzieje się coś niepokojącego.
Goram marszczył czoło i przecierał oczy. Jaskari miał dziwnie rozmazany wzrok,
oparł głowę na rękach. Lilja te\ sprawiała wra\enie oszołomionej.
Móri, który siedział naprzeciwko Siski, szepnął do niej:
- Uciekaj! Biegnij do lasu, szybko!
Goram po prostu zasypiał na siedząco. Mruknął tylko do Móriego:
- Tam ją złapią.
- Nie - zapewnił Móri. - Pozwólcie, \e ja się tym zajmę! Siska, postaraj się wyciągnąć
ze sobą Lilję. Ona te\ piła bardzo mało.
Na pół przytomny Móri zaczął nucić dziwną pieśń. Istoty ziemi całą swoją uwagę
skierowały ku trzem mę\czyznom, jakby całkiem zapomniały o dziewczętach. Siska
domyśliła się, \e teraz te grozne istoty znajdują się we władaniu magii, \e Móri ma nad nimi
kontrolę, musi więc działać bardzo szybko, dopóki czarnoksię\nik nie zaśnie.
Wstała i starała się pociągnąć za sobą Lilję, która nie pojmowała ani tego, co robi
Móri, ani co się w ogóle dzieje. Była jednak zbyt oszołomiona, by stawiać Sisce opór, wyszła
za nią na sztywnych nogach. Właściwie Siska musiała ją dzwigać.
W ten sam sposób Móri został uratowany kiedyś dawno temu na islandzkich
pustkowiach. Był wtedy jeszcze dzieckiem. Jego matka i czarnoksię\nik Gissur nucili tę samą
magiczną pieśń, dzięki czemu wzrok ich nadzorców został zamglony tak, \e nie widzieli tego,
co powinni, widzieli natomiast to, co nie istniało.
Teraz te\ istoty ziemi widziały dokładnie to, co Móri chciał, \eby widziały, a nie to,
co się w rzeczywistości działo. Dziewczyny pobiegły nie zatrzymywane przez nikogo. Siska
miała wra\enie, \e gospodarze ich nie zauwa\ali, i tak te\ było.
Bardzo szybko znalazła się w głębi lasu ze swoim zapadającym w sen brzemieniem.
Jeszcze raz, myślała. Jeszcze raz uciekam w śmiertelnym strachu od jakiejś osady w
obawie przed ścigającymi, którzy mają mord w oczach. Ci jeszcze nie zaczęli mnie gonić. Ale
gdy tylko zauwa\ą, \e mnie nie ma...
Nie zasypiaj jeszcze, Móri! Bo wtedy oni mnie złapią.
Goram, siedząc przy stole, czuł, jak trucizna parali\uje mu ciało.
- Musimy sprowadzić pomoc - wykrztusił w stronę Jaskariego. - Ale nie mam przy
sobie telefonu.
- Ja mam - odparł lekarz z takim samym wysiłkiem. - Nie jestem tylko w stanie
wybrać \adnego numeru. Czaruj, dziadku, czaruj, musimy mieć trochę czasu.
Z największym trudem udało mu się wyjąć z kieszeni mały telefon. Po czym zasnął.
Głos Móriego te\ brzmiał coraz słabiej.
- Goram - mruknął z głową opartą na ramionach. - Mo\esz wziąć telefon Jaskariego?
- Tak. Ale ja...
- Naciśnij ten biały guzik! Zostaniesz połączony z tym, z kim on rozmawiał ostatnio.
Goram odczuwał niewypowiedziane zmęczenie. Dosłownie nie był w stanie ruszyć
palcem. Skoncentrował całą siłę woli i na pół świadomie wyciągnął rękę po telefon. Cofnął ją
potem lekko, wymacał palcami miejsce, gdzie powinien znajdować się biały guzik. Nacisnął.
Mamrotanie Móriego było teraz kompletnie niezrozumiałym ciągiem dzwięków.
Skądś z bardzo daleka, zamazany i tajemniczy, odezwał się głos Marca. Goram
wybełkotał:
- Pomocy! Siska w lesie. Lilja... my... zatruci.
Po czym on te\ zasnął, a zaraz po nim Móri. Wszyscy trzej stracili świadomość. Nikt
nie słyszał słów Marca:
- Jedziemy natychmiast. Muszę wam powiedzieć, \e bóle Mirandy ustały. Jeszcze raz.
Nikt nie wie, co to się dzieje.
Siska nie była w stanie zrobić nic więcej. Albo będzie musiała zostawić Lilję i dalej
biec sama, albo obie muszą tu czekać. Lilja nie miała ju\ nawet siły poruszać nogami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    ła ju\ nawet siły poruszać nogami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.