Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] W głosie brata Alexandra brzmiał lęk. Nikt mu nie odpowiadał, ale słyszał jęki i zawodzenie od strony oparzeliska, w którym zniknął brat Otto. 38 W końcu rozległo się zdławione: Tutaj jestem, bracie Alexandrze. Mój wierny sługa mnie wyciągnął. Straciłem dwóch ludzi, Ottonie. Ja również. W takim razie obaj mamy już tylko po jednym. Czy nie powinniśmy za- wrócić? Nie możemy. Czyż nie widziałeś bagna, które rozciąga się za nami? Jeden z moich ludzi próbował przez nie przejść i natychmiast bezpowrotnie pogrążył się w błocie. Musimy posuwać się dalej. Wraz ze swoim ostatnim sługą rycerz Otto zdołał się przedostać do rycerza Alexandra. Kiedy znalezli się wszyscy czterej obok siebie, poczuli się razniej. Te przeklęte ogniki mamrotał brat Alexander. To one sprowadziły nas na błędne ścieżki. Tak! Róbcie, co chcecie, ale nie wolno wam iść za tymi światełkami. To prawdziwe błędne ognie! Powinniśmy ostrzec brata Johannesa rzekł rycerz Alexander. On się tu jeszcze długo nie pojawi odparł brat Otto. Pojechał przecież do Sankt Gallen, żeby powiedzieć o dzieciach. Obaj ludzie towarzyszący braciom zakonnym dygotali w nocnym chłodzie. Obaj zdążyli zawrzeć znajomość z bezdennymi oparzeliskami, na szczęście zo- stali z nich wyciągnięci, ale byli oblepieni bagienną roślinnością, przemoczeni i cuchnący. Zmiertelnie przerażeni trzymali się jak najbliżej zakonnych braci. Tutaj mamy jakąś wielką rozpadlinę, a może to dno doliny mówił brat Alexander. Wygląda, że teren jest bardziej suchy, a przynajmniej nie widzę tam tych ohydnych, niebieskich światełek Schodzimy! Brat Otto wahał się. Ale ja widziałem właśnie na krawędzi tej rozpadliny coś nieokreślonego. Trudno mi było zobaczyć dokładniej w tym bladym świetle księżyca, ale wyglą- dało to jak bardzo czarny cień i przepływało tuż nad ziemią. Jakby kilka postaci. Tak. Posuwają się tyłem. Ale cokolwiek to było, to już zniknęło. Idziemy! Cudownie było znowu poczuć pod stopami twardy grunt. Brat Alexander pochylił się nad porośniętą trawą ziemią. Zlady oznajmił. Zlady dziecięcych stóp. Dziecko, które widzieliśmy, przeszło tędy. Chodzcie, trzeba iść, dopóki księżyc jeszcze świeci! Noc ma się ku końcowi i księżyc niedługo zajdzie. Brat Otto mrużył oczy i wpatrywał się przed siebie. Nic nie widzę narzekał. Wszystko tonie we mgle. To wygląda jak jakieś zbocze albo skłon doliny. Tak. W każdym razie oznacza chyba granicę bagnisk. Wszyscy czterej myśleli to samo: Jakim sposobem wrócimy do naszych koni? 39 Ale jeszcze bardziej pragnęli, by ta koszmarna noc się skończyła i niebieskie światełka pogasły. %7łeby nastał dzień! I żeby można było znalezć suchą drogę z powrotem. Albo chociaż okrążyć bagna. Niezależnie od tego, jak są rozlegle, można je przecież okrążyć? Jeszcze tego nie wiedzieli. Dolg zresztą również nie. Te wzniesienia, do któ- rych zbliżali się czterej ludzie i na których znajdował się chłopiec z Cieniem, tworzyły rodzaj wyspy na zdających się nie mieć końca mokradłach. Maleńką wyspę szczelnie otoczoną i strzeżoną przez błędne ogniki. Rozdział 6 Dolg i Cień znowu ruszyli w drogę. Noc była ciemna, księżyc krył się za chmurami, a nad horyzontem unosiła się mgła. Jedynie słaba nocna poświata po- zwalała im widzieć drogę przez wzniesienia, które były wyższe, niż Dolg przed- tem sądził. Nic jednak dziwnego, że nie uświadomił sobie tego wcześniej. Szli przez teren pofałdowany i trudno było określić wysokość poszczególnych wzniesień, zwłasz- cza przy tej mglistej pogodzie. Czy my się nie spóznimy? zapytał zdjęty nagłym niepokojem. Tatuś może czekać tak długo? Nie wolno ci tak myśleć odparł Cień tym swoim dziwnie dalekim gło- sem. W ten sposób blokujesz pozytywne myśli, przestajesz wierzyć, że nam się uda. A ponadto problem nie polega na tym, czy twój tata może tak długo cze- kać, ale na tym, czy duchy zdołają go tak długo powstrzymać przed ostatecznym odejściem do krainy zimnych cieni. Dla mnie jest to różnica prawie niedostrzegalna rzekł Dolg. Ale. . . Zamierzałeś mi coś wytłumaczyć jakiś czas temu, tylko przerwały ci jęki na ba- gnach. Tak, wiem. Nie ma teraz czasu, żeby się zagłębiać w tamte sprawy, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |