Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Odsunął jej rękę, zanim chwyciła go za pasek. Czego ty naprawdę chcesz, Leah? Pozwól mi wejść, a powiem ci dokładnie, czego chcę. Ze szczegółami. Jeżeli nie powiesz, co cię tu sprowadza, zamknę drzwi, a ty zostaniesz na zewnątrz. Czy to przez ten paskudny ból głowy stałeś się ponurakiem? Skąd przypuszczenie, że boli mnie głowa? Czy to znaczy, że ona ma z tym coś wspólnego? Musiałam to od kogoś usłyszeć. Położyła obie ręce na jego ramionach i odchyliła do tyłu głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Patrząc na te jej szelmowskie oczy, zastanawiał się, czy powodem, dla którego zjawiła się tutaj jest to, co daje do zrozumienia, czy też jest tu po to, żeby go zabić. Może jest jakoś powiązana z tym kimś, kto próbował go zabić, i zamierza no właśnie, co? Spędzić z nim noc, a potem wsypać mu truciznę do porannej kawy? Niewiele się dowie, trzymając ją na zewnątrz. Masz rację powiedział. Rzeczywiście, dokucza mi ból. Mogłabym temu zaradzić, Jack. Napierała na niego. Może i mogłabyś. Odsunął ją, żeby jej się przyjrzeć. Była ubrana w skąpą purpurową sukienkę i w obszerną skórzaną kurtkę. W zasadzie mogłaby ukryć broń pod kurtką albo w jednej z kieszeni. Aadna sukienka. 156 Eileen Wilks Wreszcie zaskoczyłeś. Nie mam nic przeciwko temu, żebyś się jej lepiej przyjrzał, skarbie. Zdejmij kurtkę, a pozwolę ci wejść do środka... na rozmowę. Zbereznik. Czy jest jeszcze coś, co miałabym zdjąć, zanim mnie wpuścisz? Zachichotała i zaczęła powoli zsuwać kurtkę po kolei z każdego ramienia, zmieniając tę prostą czynność w swego rodzaju striptiz. Aadnie powiedział, oglądając ją od stóp do głów w sposób, jakiego oczekiwała. Bardzo ładnie. W tak kusym stroju można najwyżej ukryć małą metalową spinkę, doszedł do wniosku i otworzył szeroko drzwi. Tylko dlaczego stoisz na zimnie? Wejdz. Gdy przemykała obok niego, zastanawiał się, czy nie zostawić otwartych drzwi, żeby Fred, gdyby zaszła potrzeba, mógł szybko dostać się do środka? Co za głupi pomysł? Z kim jak z kim, ale z tak miniaturową kobietą jeszcze potrafi sobie poradzić! A jeśli jej zamiarem jest tylko uwiedzenie go, tym bardziej obej- dzie się bez pomocy Freda. Kiedy zamykał drzwi, Leah już kleiła się do jego boku, obejmując w pasie. Hmm, jesteś taki ciepły i miły w dotyku. Zadzwonił telefon. Powinienem odebrać. Więc zrób to. Telefon zadzwonił ponownie. To musi być Fred. Trzeba szybko odebrać, nim Leah zorientuje się, że trzeciego dzwonka nie będzie. Dudniło mu w głowie. Podobnie było z sercem, gdy usiadł na łóżku, podniósł słuchawkę i powiedział ,,halo do głuchej słuchawki. Powiedz im, że jesteś zajęty. Leah usiadła obok niego na łóżku. Zlub w Las Vegas 157 Nie, nikogo takiego tu nie ma powiedział do słuchawki, wsuwając rękę pod poduszkę i nie spuszczając drzwi z oczu. Gdzie jest ten cholerny pistolet? Leah przywarła do niego, wpiła się ustami w jego szyję. Do licha... Jest. Zacisnął palce na chłodnej kolbie pistoletu. Wyluzuj się, skarbie powiedziała. I spław tego kogoś. Położyła ręce na jego ramionach i po- pchnęła go. Opadł na poduszkę, wypuszczając słuchawkę. Ale nie pistolet. Natychmiast dopadły go chciwe ręce i usta Leah. Drzwi otworzyły się z hukiem. Jack wyszarpnął pistolet spod poduszki i z palcem na spuście, ponad ramieniem Leah wycelował i zamarł ze zgrozy. Złaz z niego! padł rozkaz. W drzwiach stała Annie. Jej pociemniałe oczy i blada twarz mówiły same za siebie. Na Boga, Annie, omal cię nie zabiłem! Leah zerknęła przez ramię. Popatrz, popatrz. Kogo my tu widzimy! Jack odepchnął ją i usiadł. Czuł się strasznie. Annie nigdy mu nie uwierzy. Boże, nie ma nic na swoją obronę. Annie, to nie jest tak... pozwól, że ci wytłumaczę. Leah leżała podparta na łokciu. Z zadartą do bioder sukienką i uśmiechała się bezczelnie. Właśnie, wytłumacz jej. Powiedz, że mamy służbowe zebranie. Jestem pewna, że ci uwierzy. Powstrzymując wściekłość, Annie zacisnęła wargi, które wyglądały teraz jak biała kreska. Wynoś się! rzuciła krótko. Nonszalanckim ruchem głowy Leah odrzuciła z twarzy włosy. Nie ty mnie tu zaprosiłaś. Nikt cię tu nie zapraszał, Leah warknął Jack. Wstał, 158 Eileen Wilks zerknął na pistolet, który jeszcze trzymał w ręku, i kiwnął na nią głową. W każdym razie teraz możesz uważać się za wyproszoną. No, już! Przerzuciła nogi z łóżka na podłogę. Czy przypadkiem nie owinąłeś jej sobie wokół małego palca, skarbie? Zdaje się, że jest gotowa uwierzyć w twoją niewinność. Annie zmrużyła oczy. Wystartowała w kierunku Leah. Jack złapał ją za ramię. Nigdy nie widział Annie uciekającej się do fizycznej przemocy, nigdy też nie widział jej tak bliskiej wybuchu. Dygotała z wściekłości. Spiorunowała go wzrokiem. Odwal się! Annie, ona celowo cię drażni. Chce cię sprowokować. No i co z tego? Dobrze wiem, czego ona chce, tak jak wiem, co ty zamierzałeś zrobić dziś wieczorem, więc lepiej się nie wtrącaj! A zanim zajmę się tobą, najpierw wyrzucę stąd ten jej kościsty tyłek! Kościsty? Leah poderwała się z łóżka. Posłuchaj, to że sama masz nadwagę i nie potrafisz zaspokoić potrzeb swojego mężczyzny... Annie próbowała się wyrwać Jackowi. Słysząc kroki na zewnątrz, Jack zacisnął palce na pis- tolecie. Serce biło mu jak oszalałe. Popchnął lekko Annie, usuwając ją z linii strzału i podniósł broń. Tymczasem w drzwiach ukazał się Fred, cały na czarno. Jack westchnął i opuścił ramię. Kwadratowa twarz Freda przybrała zatroskany i jedno- cześnie barani wyraz. Pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy. Zgadza się. Możesz ją odeskortować tam, skąd przyby- ła. Ruchem głowy Jack wskazał na Leah. Albo gdzie indziej, oby jak najdalej stąd. Odłożył pistolet na szafkę. Hmm... którą mam odeskortować? Zlub w Las Vegas 159 A jak myślisz? Ja... Rozległ się głośny pisk. Jack odwrócił się. O, do diabła! Annie trzymała Leah za włosy. %7ładnego kopania! warknęła Annie i pociągnęła Leah za włosy. Z całej siły. Zachowuj się. A teraz wynocha! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |