Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Niesamowite! Aż drgnęła, kiedy Hugo otworzył drzwi do gabinetu. Przez chwilę czuła się, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku, ale przypomniawszy sobie, że to on jest tu gościem, szybko odzyskała równowagę. - Nasłali cię tutaj, żebyś mnie szpiegował? - zapytała, wskazując na zapisane kartki. - No nie! - Zasłonił twarz dramatycznym gestem. - Rozszyfrowałaś moje zamiary. Jestem agentem Interpolu i próbuję się dowiedzieć, w jaki sposób psy z waszej wyspy stopniowo przejmują panowanie nad światem. Dziś udało mi się poznać wasz mroczny sekret. Wszczepiając Scrubbitowi kość z kryptonitu, stworzyłaś superpsa. RS 47 Wariat, pomyślała Christie, po czym oboje wybuchnęli wesołym śmiechem. - Ale po co ci te notatki? - zapytała po chwili. - %7łebym niczego nie zapomniał. Na wypadek, gdyby... - Gdyby trafił ci się w Brisbane jakiś bezdomny pies z pękniętą miednicą? - Powiedzmy. - Na pewno nie jesteś inspektorem nadzoru? - A cóż, do diabła, miałbym tu nadzorować? - Gdybyś na przykład doniósł, że prześwietlam w szpitalu zwierzęta, mogłabym mieć kłopoty. Albo że wypisałam Bertowi Sorenowi podwójną dawkę antybiotyku. - Miałbym przymknąć oczy na takie przestępstwo? Tego już doprawdy za wiele! Chyba zdaje pani sobie sprawę, doktor Flemming, z poważnych skutków przedawkowania leków. Jak rozumiem, uległa pani namowom pacjenta. - W pewnym sensie, - Christie ze wszystkich sił starała się zachować powagę. - Bert przyszedł do mnie z wrośniętym w duży palec stopy paznokciem, wokół którego zdążyła wywiązać się infekcja. Zapisałam mu antybiotyk, ale zanim zdążył go zażyć, jego krowa zahaczyła zadem o drut. Bert podał jej własne lekarstwo, a sam zgłosił się po kolejną dawkę. Więc jak, złoży pan na mnie doniesienie? - Zastanowię się - oświadczył, po czym ujął w ręce jej dłonie. - %7łarty żartami, ale naprawdę nie masz się czego obawiać - zapewnił, patrząc jej prosto w oczy. - Nie przyjechałem tu na żadne przeszpiegi, więc i ty, i Scrubbit, a nawet krowa Berta Sorena, wszyscy możecie spać spokojnie. Po prostu lubię prowadzić notatki. No a teraz może wreszcie pójdziemy otworzyć ten kawior. Dotyk jego ciepłych, silnych dłoni sprawił, że Christie poczuła się jak w siódmym niebie. Miała wrażenie, że całe jej ciało, od stóp po czubek głowy, przechodzą rozkoszne dreszcze. Ale chociaż wiele by dała, by ta chwila mogła trwać wiecznie, musiała wyjaśnić w końcu, dlaczego go szukała. - Posłuchaj, mam pewien pomysł. Z ociąganiem opuścił ręce. - Tak? - Nie najemy się samym kawiorem. - Jakimś cudem zdołała zapanować nad drżeniem głosu. - Pomyślałam więc, że możemy popłynąć na połów krewetek. - Słucham? - Pomyślał, że się przesłyszał. - W taką bezksiężycową noc jak dzisiaj powinno być ich całe mnóstwo. RS 48 Skoro Hugo ma w piątek wyjechać, powinien poznać przynajmniej część uroków mieszkania na wyspie. Poza tym perspektywa spędzenia kilku godzin w towarzystwie uroczego kompana wydała się Christie bardzo kusząca. - Zapadła ciemna bezksiężycowa noc... - zaczął recytować tajemniczym głosem. - W pokoju na piętrze krzyknęła pokojówka. Lokaj krążył po domu bez celu, z oddali dobiegało przeciągłe wycie psów, a z sufitu sączyła się powoli krew. Tymczasem w szpitalu... Naprawdę chce pani łowić ze mną krewetki, doktor Flemming? Czy on nigdy nie przestaje się wygłupiać, zastanowiła się Christie. Oczywiście, że chce. Sama przecież wysunęła tę propozycję. - Tymczasem, jeśli się nie pospieszymy, wszystkie krewetki nam pouciekają, a mam dziś straszną ochotę na krewetkową ucztę. Poza tym owoce morza świetnie komponują się z kawiorem, prawda? - Rzeczywiście - zgodził się, ale bez szczególnego entuzjazmu. - Nie boisz się pogody? Na dworze wciąż szalała wichura, a łoskot wzburzonych fal uderzających o brzeg słychać było nawet w szpitalu. - Przy ujściu rzeki morze jest zawsze spokojne, bo skały tworzą tam naturalny wiatrochron. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |