Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] 2011 roku powiedziałam. Lucas przełknął ślinę i wyprostował się. - W porządku - rzekł. - Pójdziemy teraz do Smoczej Sali, robiąc małe kółko przez laboratorium doktora, skąd wezmiemy pipetę. - Zmierzył wzrokiem foliały na stole i wetknął sobie jeden z nich pod pachę. - To też wezmiemy. I ciasteczka. Na moje nerwy! Nie zapomnij swojej torby. - A co będziemy robić w Smoczej Sali? - Wrzuciłam etui z powrotem do torby i wstałam. - Tam stoi chronograf. - Lucas zamknął za mną drzwi i chwilę nasłuchiwał w korytarzu. Panowała cisza. - Gdybyśmy kogoś spotkali, powiemy, że zwiedzamy, jasne, kuzynko Hazel? Skinęłam głową. - Chronograf tak po prostu tam stoi? W naszych czasach jest zamknięty w piwnicy, w sejfie, dla ochrony przed złodziejami. - Szafa też jest oczywiście zamknięta na klucz - powiedział Lucas i ruszył schodami w dół. - Ale kradzieży się właściwie nie boimy. W tej chwili nie ma u nas podróżników w czasie, którzy mogliby go użyć. Ciekawie było wtedy, gdy podczas swych elap-sji odwiedzali nas Lucy i Paul, ale od tamtej pory minęło już wiele lat. Obecnie chronograf nie znajduje się w centrum zainteresowania Strażników. Na szczęście! Budynek rzeczywiście wydawał się opustoszały, choć Lucas zapewnił mnie szeptem, że nigdy nie jest zupełnie pusty. Tęsknie wyjrzałam przez okno. Był rześki letni wieczór. Jaka szkoda, że nie mogę tak po prostu stąd wyjść i troszeczkę bliżej poznać roku 1956. Lucas zauważył moje spojrzenie. - Uwierz mi - odezwał się ze śmiechem - ja też znacznie chętniej wypaliłbym sobie gdzieś w spokoju papierosa. Ale mamy zadanie do wykonania. - Z tym paleniem powinieneś dać sobie spokój, dziadku. To takie niezdrowe. I proszę, zgól te wąsy. Zupełnie ci nie pasują. - Pssst - szepnął Lucas. - Jeśli ktoś usłyszy, że nazywasz mnie dziadkiem, nie będzie łatwo nam się wytłumaczyć. Ale nie natknęliśmy się na nikogo i kiedy kilka minut pózniej wkroczyliśmy do Smoczej Sali, zobaczyliśmy za ogrodami i murami wieczorne słońce migoczące nad Tamizą. Majestatyczna Smocza Sala, z głęboko osadzonymi oknami i kunsztownymi płaskorzezbami pokrytymi polichromią, wyglądała wspaniale. Jak zawsze w tym miejscu odchyliłam głowę, żeby móc podziwiać ogromnego rzezbionego smoka, który wił się pod sufitem wśród potężnych żyrandoli i sprawiał wrażenie, jakby miał lada chwila odlecieć. Lucas zaryglował drzwi. Wydawał się znacznie bardziej zdenerwowany niż ja. Ręce mu drżały, kiedy wyjmował chronograf z szafy i stawiał go na stole pośrodku sali. - Kiedy robiłem to z Lucy i Paulem, to była wielka przygoda. Zwietnie się bawiliśmy - powiedział. Pomyślałam o Lucy i Paulu i skinęłam głową. Spotkałam ich wprawdzie tylko raz u lady Tilney, ale mogłam sobie wyobrazić, co dziadek miał na myśli. Niestety, w tym samym momencie pomyślałam też o Gideonie. Czyjego radość z naszych przygód także była udawana? Szybko przywołałam się do porządku, koncentrując się na japońskim nożu do warzyw i na tym, do czego zamierzałam go za chwilę użyć. I proszę bardzo, nawet udało mi się odwrócić myśli. W każdym razie nie wybuchnęłam płaczem. Dziadek wytarł ręce o spodnie. - Powoli zaczynam się czuć za stary na takie przygody. Moje spojrzenie powędrowało ku chronografowi. Dla mnie wyglądał tak samo jak ten, za którego pomocą tu przybyłam: skomplikowana konstrukcja pełna klapek, dzwigni, szufladek, zębatek i przycisków, ozdobiona miniaturami. - Mogłabyś zaprotestować - rzucił Lucas, lekko urażony. -Coś w stylu: Ależ jesteś o wiele za młody, żeby czuć się staro!". - Och. Oczywiście, że jesteś za młody. Chociaż przez te wąsy wyglądasz o wiele lat starzej. - Arista mówi, że wyglądam dostojnie i poważnie. Zadowoliłam się wieloznacznym uniesieniem brwi, a mój młody dziadek, mamrocząc coś do siebie, schylił się nad chro-nografem. - Uważaj teraz: tymi dziesięcioma kółeczkami ustawiasz rok. I zanim zapytasz, po co jest tyle pól, odpowiadam: lata zapisywane są liczbami rzymskimi, mam nadzieję, że je znasz. - Chyba tak. Wyjęłam z torby kołonotatnik i pisak. Nie ma mowy, żebym to wszystko zapamiętała bez zapisywania. - A tym blokujesz miesiąc. - Lucas wskazał na kolejną zębatkę. - Ale uwaga, z jakiegoś powodu w tym przypadku, i tylko w tym przypadku, należy się posłużyć starym kalendarzem celtyckim: jedynka oznacza listopad, natomiast pazdziernik odpowiada liczbie dwanaście. Przewróciłam oczami. Oto cali Strażnicy! Już od dawna podejrzewałam, że maksymalnie komplikowali całkiem proste rzeczy tylko po to, żeby podkreślić swoją ważność. Zacisnęłam jednak zęby i po około dwudziestu minutach stwierdziłam, że to nie są żadne czary-mary, gdy się człowiek zorientuje w całym tym systemie. - Dam sobie z tym radę - wpadłam dziadkowi w słowo, kiedy chciał już zaczynać wszystko od [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |