Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dziewięćset lat i przez ten czas zbierał zmęczenie całego świata. Nie chciałbym dożyć chwili, kiedy w lustrze zobaczyłbym, że mam takie oczy. Pod trzema lufami trzeba być rozsądnym powiedział. Przecież to pan podłożył mi perla. Pan zwolnił blokadę drzwi swojego gabinetu. Mam pewną filozofię. Jeśli muszę coś robić, to robię to odpowiedział. Niech będzie zgodziłem się. Gdzie jest centrala? Korytarz na prawo, czwarte drzwi. Powinien tam być tylko jeden strażnik. Ale pośpieszcie się. Są tu możliwości bardzo przeróżnych sztuczek. Nick! Zostań tu i pilnuj windy, żeby nie odjechała na górę. Zrozumiał mnie właściwie wszedł do kabiny i niedbale przesunął lufę bliżej Goldleafa. Poszedłem do przodu, ocierając się prawym barkiem o ścianę. Za mną posuwał się Claude. Dotarliśmy do załomu korytarza, minęliśmy pierwsze drzwi, drugie i trzecie. Wszystkie były zamknięte, choć miały monitory podglądowe. Czwarte były bez monitora. Przyłożyłem do nich ucho i słuchałem chwilę. Wydawało mi się, że słyszę jakiś krzyk. Ktoś powtarzał kilka słów. Odsunęliśmy się nieco i strzeliłem cztery razy z elephanta, starając się trafiać w to samo miejsce. Efekt był znakomity. Dziura, przez którą przeszłaby piłka, odsłoniła wnętrze centrali. Zanim zdążyłem podejść, Claude wsunął przez nią lufę peemu i wrzasnął: Otwieraj! Skoczyłem, by go odciągnąć. Peem zatrząsł się, rzygając ołowiem. Głowa Claude a szarpnęła się. Dotarłem do niego i trąciłem z całej siły w ramię. Peem wypadł z dłoni i stuknął o podłogę. Bezwład ciała Claude a powiedział mi więcej niż dziura w twarzy tuż pod okiem. Bezmyślnie odciągnąłem go dalej i sprawdziłem puls. Claude był martwy. Usiadłem pod ścianą, tuż przy udzie miałem jego głowę. Zamknąłem mu oczy. Umarł drugi raz. Nie czułem nic. Nie powinno się dwa razy umierać, nie można wtedy liczyć chociażby na żal. Podniosłem głowę i spojrzałem na drzwi, skąd dopadła Claude a śmierć. Nic się nie poruszało. Wstałem, podszedłem do drzwi i pochyliłem się lekko. Zobaczyłem leżącego na brzuchu mężczyznę. Jedna z wyciągniętych rąk sięgała do leżącego poza zasięgiem palców colta ulubionej w Nitli broni. Przełożyłem głowę na drugą stronę otworu i rozejrzałem się. Było tylko to jedno ciało. Wyciągnąłem zza mankietu zapalniczkę i przyłożyłem do zamka, starając się nie dostać w prześwit dziury. Wykres na monitorku zafalował leniwie, zbyt leniwie. Obawiałem się, że baterie wyczerpały się nieodwołalnie. Czekałem, zaglądając do centrali i nasłuchując. W końcu przeskoczyłem drzwi, minąłem Claude a i oglądając się za siebie, doszedłem do załomu. Przywołałem Goldleafa skinieniem dłoni. Nick odpiął kajdanki nieprzytomnemu strażnikowi, przypiął mu nogę do ręki za plecami i przeciągnął ciało tak, żeby blokowało windę. Dogonił Goldleafa, zanim ten doszedł do mnie. Zna pan kod do centrali? stwierdziłem raczej niż zapytałem. Nie. Takie tu zasady odpowiedział. Nie wierzę panu. Elephant sam podskoczył mi w dłoni. Claude nie żyje - powiedziałem. Zabił go pan dwukrotnie. Nie mam żadnych oporów, przynajmniej w połowie wyrównam rachunek. Powiedziałem wszystko, nikt prócz aktualnej zmiany nie zna kodu. Wyznacza go losowo komputer po zmianie obsady. Jeden z tych skutych może być z centrali powiedział Nick i szybko wrócił do placówki. Staliśmy na rozdrożu korytarza. Oderwałem spojrzenie od twarzy szefa TEC i zapytałem: Co tam jest? Laboratoria. A dalej ich mieszkania. Wszyscy tu są? Nawet więcej niż pan przypuszcza. Musieliśmy znalezć im pomocników - poinformował beznamiętnie. Są też dwaj naukowcy, którzy zginęli w katastrofach drogowych. Razem dwadzieścia dziewięć minut& potrząsnął głową i poprawił się; - & osób, rzecz jasna. Myślałem, ile jeszcze macie czasu, stąd te minuty wyjaśnił& Komputer? Tak. Co jakiś czas żąda potwierdzenia sprawnego działania układu strażniczego. Nie wiem co ile, chyba też losowo. Z placówki wynurzył się Nick i podbiegł do nas. Jeden rzeczywiście był z centrali. Nie żyje. Chodzmy poszedłem pierwszy. Gdy doszliśmy do ciała Claude a, zatrzymałem pochód i sam dotarłem do drzwi. Strażnik nadal niedokończonym ruchem ręki sięgał do colta. Cisza. Przyłożyłem dłoń do zapalniczki, starając się ogrzać ją i być może zmusić baterie do wykrzesania jeszcze pół milivolta. Cztery falujące kreski wyprężyły się, ale wciąż nie mogły osiągnąć jednomyślności. Z otworu usłyszeliśmy nagle modulowany dzwięk. Uderzyłem kolbą elephanta w ścianę tuż nad zamkiem. Trzeba nacisnąć klawisz na ścianie powiedział Mosered Goldleaf. Piętnaście sekund. Przyklęknąłem. Wyciągnąłem dłonie, oparłem je na krawędzi wyrwy, ale Nick gwałtownie pchnął mnie i przewróciłem się na plecy. Przykucnął przy dziurze i wsunął w nią dłonie z peemem. Perlisty ćwierkot przyspieszył, rozdzielił się na pojedyncze dzwięki. Ostatnie sekundy. Nick strzelił. wierkot najpierw przyspieszył, a potem zamilkł. Nick zerknął na Goldleafa spokojnie stojącego obok Claude a. Tamten skinął głową Zacząłem zbierać się z podłogi. Wtedy drzwi syknęły i otworzyły się. Nick wszedł pierwszy. Goldleaf nie czekając na zaproszenie, podążył za nim. Zdjąłem ze ściany zapalniczkę i zajrzałem do centrali. Nick stał przed klawiaturą komputera i trzaskał w klawisze. Goldleaf podszedł do krzesła stojącego z dala od aparatury i usiadł. Która godzina? zapytałem. Ogarnął mnie jakiś niepokój. Coś w moim mózgu zaczęło swędzieć i podrygiwać niecierpliwie. Nie wiedziałem, dlaczego pytam o czas. Jedenasta dwadzieścia trzy odpowiedział. Przepraszam, ale muszę mieć pański zegarek wyciągnąłem rękę i podszedłem do niego. Po raz pierwszy zareagował żywiej. Zmrużenie oczu świadczyło o jego zdziwieniu moim żądaniem. Bez słowa odpiął kilkudziesięciofunkcyjną deltę i podał mi. Czy są tu jakieś normalne ubrania? Nie. Te niezniszczalne stroje to jeden z elementów zabezpieczenia. Nie da się ich zdjąć, świecą w ciemności. Nie da się w nich uciec. Na dole też nie ma żadnych innych. Co mogą nam zrobić ci z góry? Nic zadziwił mnie. Z góry można tylko obserwować co się tu dzieje. Wszystko co tu jest, jest niezależne. Tyle że nie można wyjść. Aha. A zna pan ten komputer? Przykro mi pokręcił głową. Gdyby nie natłok zdarzeń, gdybym miał czas na zastanawianie się, gdybym nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |