Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nowej księgarni. Hotel dla psów otwierano dopiero o siód-
mej. Wypiła duszkiem szklankę soku pomarańczowego, któ-
ry nieprzyjemnie zabulgotał w jej pustym żołądku, opatuliła
się ciepło i pospiesznie wyszła na
zewnątrz, nie zamykając na klucz drzwi frontowych. Na
dworze uderzyły ją wilgoć i przenikliwy chłód. Czasami zda-
rzały się w tym regionie łagodniejsze zimy, kiedy średnie
temperatury w styczniu dochodziły nawet do piętnastu stopni
powyżej zera, ale nie w tym roku.
Mutt uwielbiał taką pogodę. Musiał mieć w sobie ukrytą du-
szę niedźwiedzia polarnego. Zaraz po wyjściu puścił się ga-
lopem wzdłuż ulicy Water w swoim ulubionym kierunku. Był
jak rozpędzona lokomotywa. Nie reagował na żadne komen-
dy ani perswazje. Marty krzyczała na niego, ale oczywiście
całkowicie ją ignorował.
Pędził przed siebie, wabiony zapachem. Każdy mijany po
drodze krzak musiał być odpowiednio podlany. Celem spa-
ceru był oczywiście ulubiony bufet Mutta, czyli śmietnik
przy Hamburger Shanty. Na parkingu przed restauracją stało
kilka samochodów, głównie należących do pracowników
lokalu, który otwierano dopiero za około dwadzieścia minut.
Ulicą wolno jechał szary mercedes. Był to ten sam samochód,
który widziała wczoraj. Parkował na podjeździe u Caseyów.
Może opiekunka do dziecka? Caseyowie wyjechali na Flory-
dę, ale, o ile dobrze pamięta, nie wspominali, że w tym czasie
ktoś będzie u nich mieszkał.
- Spokojnie, już idę! - krzyknęła Marty, kiedy Mutt rzucił się
na dzikiego kota, obwąchującego zawartość śmietnika, który
pies uważał za swoją prywatną spiżarnię.
Dwadzieścia minut później Marty szczęśliwie zamykała pod-
opiecznego w klatce w psiarni.
-Niezły z niego hultaj - zauważył, szczerząc zęby w uśmie-
chu, niebieskowłosy chłopak.
Przynajmniej mógłbyś mi pomóc zdjąć kolczatkę -warknęła,
rzucając mu miażdżące spojrzenie.
To nie należy do moich obowiązków. Za mało mi płacą, że-
bym miał się użerać z takimi potworami.
To za co ci płacą?
Nie dość, że połamało ją w krzyżu od przenoszenia ciężkich
regałów, to teraz jeszcze psisko usiłowało jej powyrywać
ręce.
Za odbieranie telefonów, przyjmowanie pieniędzy i robienie
rezerwacji.
Żebyś się tylko nie przemęczył - zadrwiła.
Gd kiedy stała się taką złośnicą? Czyżby to był jeden z symp-
tomów niedoboru witaminy S w organizmie?
Kiedy wróciła do domu, Cole już tam był. Jego truck stał z
boku, aby mogła wygodnie wjechać na podjazd. Myślący
facet, odkryła nagle. Już wkrótce przekonamy się, czy jest też
dobrym fachowcem. Na burzeniu niewątpliwie się znał. Cie-
kawe, co jeszcze potrafił?
-Cześć, już jestem! - krzyknęła z dołu, krzywiąc się
z bólu przy zdejmowaniu płaszcza, który rzuciła na ławę.
Później zaniesie go do szafy. Najpierw musi choć na chwilę
usiąść i złapać oddech. Potem weźmie coś przeciwbólowe
go i zrobi śniadanie. Wystarczy łyżka masła orzechowego
- szybki zastrzyk energii.
Słysząc kroki, spojrzała do góry. Zza barierki schodów
wychylił się jej cudowny stolarz. Wyglądał bardzo męsko,
jak model z czasopisma sportowego.
Dzień dobry - przywitała się, posyłając mu zmęczony
uśmiech.
Wyglądasz, jakbyś biegła w maratonie - zauważył.
Ciągnięta przez wielką, rozwydrzoną bestię. Wierz mi, to nie
jest warte żadnych pieniędzy.
-Jak to? Płacą ci za to?
Przytaknęła ruchem głowy.
Gdybym wcześniej poznała tego psa, nie zgodziłabym się go
wyprowadzać za skarby świata. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    ego psa, nie zgodziłabym się go
    wyprowadzać za skarby świata. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.