Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zasiadać na wzniesionym krześle. Chodził swobodnie po komnacie, zapoznawał się to z tym,
to z owym, przemawiał do szlachty przyjaźnie i jednał sobie szczere i proste serca Litwinów.
Gospodarz domu zbliżył się do najjaśniejszego pana i rzekł:
— Raczcie zezwolić, miłościwy królu, bym was uweselił dobrymi nowinami.
— Jakież to nowiny? — spytał Batory ciekawie.
— Zechciejcie postąpić dwa kroki i wyjrzeć oknem. Co tam stoi wzdłuż murów? Sześć
armat, zdobyłem je pod Kiesią. Będzie czym twierdze szturmować, choć ta i swoich nie
zbraknie.
— Dąjże wam, Boże, zdrowie! Prawdęście rzekli, wesoły to widok.
— Nie na tym koniec, miłościwy panie; syn mój Krzysztof — dziś właśnie pismo
otrzymałem — wjechał dobrze głęboko w zajęte przez Moskwę Inflanty, zamek Kerepet
zdobywszy zburzył, liczne jeńce pobrał, a co najważniejsze, bydła sztuk kilkanaście tysięcy
prowadzi. Przyda się dla naszego żołnierza.
— Mości wojewodo, już mi teraz co złego zwiastujcie: starzy ludzie powiadają: ,,Siejba ze
śmiechem, żniwo z płaczem”. Niechże się aby krzynę posmucę.
— Oj, nie, miłościwy panie; co najucieszniejsze — schowałem na sam ostatek. Ino mi
dziwno, gdzie się podział autor onego arcygrzecznego pomysłu, którego opowieścią chcę was
uradować… Hej… panie bracie… mości starosto! Pilno was wzywamy! — zawołał do
stojącego nie opodal olbrzymiej postaci szlachcica z opadającymi aż na piersi rudymi wąsami.
— Taj coże znów takiego! — huknął tamten tubalnym głosem; lecz spostrzegłszy pod
oknem króla, którego mu tłumnie zgromadzone rycerstwo na sali zasłoniło, uderzył się ręką
po ustach, utorował sobie drogę dwoma rzutami ramion, stanął przed królem i pokłonił się
czapką do ziemi.
— Pozwólcie, miłościwy panie — rzekł Radziwiłł — bym zlecił waszej łasce przyjaciela
mego: Fedor Puciata, starosta mitański.
— Lepszej waszmość nie możesz mieć rekomendacji jako ta, żeś przyjacielem wojewody
wileńskiego — rzekł Batory z serdeczną uprzejmością.
— No, po cóżem was tu wołał, panie bracie? Opowiedzcie miłościwemu królowi wasze
sprawki.
— Oj, Bożeż ty mój… tak co gadać? Nie warto ani gęby strzępić: szkoda królewskiej
osobie czas zabierać na takie błazeństwa.
— Nie chcecie, to ja opowiem; ale jakbym co zmylił…
— Nie dajcie się prosić, panie starosto — dodał król — ciekaw jestem okrutnie.
— Ha, skaczy, wraże, jak pan każe* — mruknął Puciata po rusku, a głośno rzekł: — Ta
coże? Niedługo nudząc najmiłościwszego pana, zwięźle powiem: Miasto Dynaburg odbiłem
Iwanowi bez krwi rozlewu. Ot, i koniec.
— I powiadacie, że nie warto o tym gadać? — zdziwił się król.
— Prawdę gadam. Napracowałszy się dniem i nocą, pod gradem kul, naraziłszy karku
twierdzę zdobyć — to rozumiem., to chwała; ale tak…
— Więc jakże to było?
— Trzysta ino chłopa miałem, to i nie zbliżałem się pod mury, bo skuczno* porywać się z
motyką na słońce. Tak co ja nie robiąc? Ładuję na wóz szesnaście wiadrówek okowity:
„Hryńko — gadam do mego pacholika — pojidesz w hostynu”*. — „Pojidu, pane” — gada
Hryńko. I pojechał. Białą chustkę do biczyska przywiązał, widzieli z murów, że bezbronny,
dopuścili aż pod bramę. „Piśmo wid starosty”* — gada do nich i podaje kartelusz ode mnie.
Stało tam, jak znając przewagę załogi, a bardziej jeszcze srogi animusz moskiewskiego
wojska, nie kuszę się o dobywanie twierdzy i wracam, skądem przyszedł. Na znak zasię, że
im zdrowia i wszelakiego dobra życzę, posyłam im w podarunku nieco gorzałki, coby wypili
na cześć swego kniazia” a nas uchodzących nie ścigali.
Urwał i ręką machnął pogardliwie.
— No i cóż się stało? — spytał Batory.
— Co? Opiły się, psie syny, na umor. Tej samej nocy przystawiliśmy drabiny, wleźli na
mury, a oni spali wszyscy niczym, te kamienie. Żeby jeden się zbudził… ni! Tak porznęliśmy
ich pięknie jak baranów.
— Jakże to? Mówiliście przecież, że bez krwi rozlewu?
— Jej Bohu, bez krwi rozlewu! Z moich mołojców żadnemu włos z głowy nie spadł…
jakem Fedor Puciata.
Na drugi dzień nowa była narada. Chodziło o prowianty i pieniądze na koszta wojny.
Stefan Batory przewodniczył. Reszta rycerstwa na ławach pod ścianami, w zagłębieniach
okien albo i stojący przepełniała salę.
— Wiadomo waszmościom — rzekł król — że Korona złożyła już na cele wojny pół
miliona złotych; zali Wielkie Księstwo Litewskie postanowi jakie podatki na tę potrzebę?
— Już uchwalone! — zawołał Sapieha.
— Grosz się sypie, nie damy się prześcignąć Koronie! — dodał Konstanty Łaba.
— Co ino potrzebne, wszystkiego dostarczymy! — rzekł Montwiłł.
*
*
*
*
S k a c z y , w r a ż e , j a k p a n k a ż e (ukr.) — skacz, wrogu, tak, jak pan każe.
S k u c z n o (ukr.) — przykro.
P o j i d e s z w h o s t y n u (ukr.) — pójdziesz w goście.
P i ś m o w i d s t a r o s t y (ukr.) — pismo od starosty.
— Ja się podejmuję przystawić trzystu chłopów z siekierami, motykami, rydlami do robót
oblężniczych! — krzyknął. Koszewski.
— Ja dwustu! — rzekł Kiszka.
— I ja dwustu! A mój brat tyleż zobowiązuje się — oświadczył Rudowski z Nowogródka.
— My zgromadzamy prowianty! — zawołało kilku naraz — Główna koncentracja
zapasów, jako i amunicji w Świrze. Ta sprawa już przez pół załatwiona.
— Szczęść nam, Boże! Przy takiej ochocie i gotowości zwyciężymy wroga niechybnie! —
zawołał Stefan Batory drżącym od wzruszenia głosem. — Ja także dokładam ręki do
przygotowań, zanim w pole wyruszymy. Pisałem do Poznania, aby mi natychmiast przysłali
człeka sprawnego, o którym doniesiono mi, że znamienicie umie proch przyrządzać;
obiecałem hojną płacę, mam odpowiedź, że już wyjechał; lada dzień się tu stawi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.