Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] atakowany, krytykowany, a wręcz obrażany, jak w przypadku tej długiej, żmudnej walki na froncie moralności. On nigdy się nie wycofał. Stawał w obronie życia potwierdzając Boską prawdę, ale także w imię prawdy o człowieku i wolności sumienia. Podważył kulturę relatywizmu, a jednocześnie w encyklice Fides et ratio rozpoczął dialog z rozumem oraz, w pewnym sensie, ze współczesnością, czego Kościół nigdy wcześniej nie uczynił. W przeciwieństwie do interpretacji niektórych osób, nie była to bitwa obronna, prowadzona pod znakiem nieprzejednania i zamknięcia. Humanizm zaproponowany przez Jana Pawła II miał na celu to, by pomóc współczesnemu człowiekowi w odnalezieniu prawdziwie moralnego sensu jego dziejów i przeznaczenia. 30 DUCH ASY%7łU Historia się zakończyła - napisał pewien wybitny naukowiec. Pragnął tym stwierdzeniem powiedzieć, że po roku 1989 sytuacja międzynarodowa dostatecznie się ustabilizowała i nie było obaw, że może ponownie dojść do jakiś tragicznych, okrutnych zdarzeń. Oczywiście, była to tylko hipoteza, choć za nią kryło się przekonanie, że ludzkość przyjęła lekcję wynikającą z doświadczenia dwóch konfliktów na światową skalę: z Hiroszimy i ryzyka nuklearnej zagłady. Kiedy w 1991 roku wybuchła pierwsza wojna w Zatoce, wielu potraktowało ją jako przypadek marginalny, również dlatego, że pomimo silnego zapachu dolarów z przemysłu naftowego, działania zbrojne mogły wydawać się w pewnym sensie uzasadnione. Uważano, że skoro mały kraj, jakim jest Kuwejt, został zaatakowany i zbrojnie zajęty przez potężnego sąsiada, Irak, należało w jakiś sposób zareagować na to uderzenie. Już w sierpniu, kiedy wybuchł kryzys w Zatoce, Jan Paweł II na wszelkie sposoby usiłował zapobiec rozwojowi konfliktu. Twierdził, że wojna nie może być narzędziem, ani słusznym ani skutecznym, w rozwiązywaniu kontrowersji między państwami. Podobnie jak w Wietnamie, w Libanie czy w Afganistanie, wojna nie tylko nie rozwiązała problemów, lecz poprzez użycie współczesnej niszczycielskiej broni doprowadziła do ich wyolbrzymienia. W tym przypadku istniało zagrożenie kierowania się fałszywą sprawiedliwością . Chcąc zapobiec łamaniu prawa międzynarodowego, jednocześnie odstępowano od niego przez niewykorzystanie wszystkich możliwości dyplomatycznych: dialogu, mediacji i negocjacji. Jeszcze 16 stycznia, podczas audiencji generalnej, Ojciec Zwięty błagał wraz z tysiącami wiernych: Nigdy więcej wojny, która jest drogą bez powrotu... . Wojenna machina nie mogła się już zatrzymać. W grę wchodziło zbyt wiele interesów. Prezydent Stanów Zjednoczonych nie zawiadomił Papieża. Pewien dziennikarz zadzwonił w nocy do arcybiskupa Jean-Louisa Taurana, obecnie kardynała, a wówczas ministra spraw zagranicznych Watykanu, aby go powiadomić, że Bagdad jest bombardowany. I pomyśleć, że poprzedniego wieczora, o godzinie 19.00, arcybiskup Tauran przyjął na audiencji amerykańskiego ambasadora, który nie wspomniał o tym ani słowem. A może dyplomata też nic nie wiedział albo może administracji Stanów Zjednoczonych nie podobał się ten Papież, który zbyt wiele mówił o pokoju... To prawda, niektórzy byli zaskoczeni, że w tamtym czasie Jan Paweł II z takim naciskiem mówił o pokoju. Były głosy, które uznawały go za neutralnego , bezstronnego czy wręcz za zwolennika Arabów albo Trzeciego Zwiata. Z drugiej strony próbowano przypisać mu przynależność do pacyfistów i przypiąć mu ideologiczną, polityczną etykietkę. Była to, jeśli mogę się tak wyrazić, obraza dla człowieka, który był zasadniczo łagodny, nastawiony pokojowo, nie uciekał się nigdy do przemocy. Była to obraza dla Polaka, który na własnej skórze przeżył koszmar dwóch totalitaryzmów, a co więcej - dla Papieża, Bożego świadka pokoju, rzecznika pokoju dla całej ludzkości. 17 stycznia rano, kiedy dowiedział się o tym, co się zdarzyło, odprawił w swojej kaplicy Mszę świętą o pokój. Był głęboko rozgoryczony. Nie potrafił zrozumieć, jak można było nie znalezć sposobu na powstrzymanie konfliktu. Na audiencji generalnej powiedział: Uczyniłem wszystko, co w ludzkiej mocy . Nie skończył jednak na rozpamiętywaniu tego, czego nie zrobiono. Natychmiast zwołał swoich współpracowników z Sekretariatu Stanu, aby postanowić, co pozostawało do zrobienia na płaszczyznie humanitarnej i dyplomatycznej. Tak zrodziła się pierwsza wielka inicjatywa zwołania do Rzymu przedstawicieli episkopatów krajów bezpośrednio lub pośrednio uwikłanych w wojnę w Zatoce. A jednak Ojciec Zwięty miał rację. Słusznie ocenił, że już z założenia konflikt ten jest niepotrzebny. Przede wszystkim zwiastował tragiczne skutki dla ludności cywilnej i przewidywał, że wynikną z niego dalsze komplikacje dla całego Bliskie-go Wschodu. Podczas gdy wojna w Zatoce wydawała się odległa, drugoplanowa, nie mająca bezpośredniego wpływu na ogólną atmosferę stabilizacji, wojna, która w 1991 roku wybuchła na terenie byłej Jugosławii i trwała bardzo długo, rozważał wszelkie złudzenia, że świat wstąpił na drogę spokoju. Wstrząsnęła zwłaszcza Europejczykami, którzy byli zszokowani hukiem dział, rozlegającym się ponownie na ich ziemi. Zdarzyło się, że Ojcu Zwiętemu zarzucono pewną sprzeczność pomiędzy zdecydowanym potępieniem wojny w Zatoce, a prawem do humanitarnej interwencji , o którą apelował w przypadku Bośni i Hercegowiny rozdzieranej okrutnymi starciami etnicznymi. Istniała zasadnicza różnica pomiędzy tymi przypadkami. Czym innym była wojna toczona pomiędzy dwoma państwami, a czym innym - w przypadku narodu walczącego o przetrwanie - była zdecydowana interwencja instytucji ponadnarodowych, jak Organizacja [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |