Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezwolnego niczym szmaciana laleczka. Jedynie chlipał, smarkał i szlochał.
 To nie wszystko  powiedziałem mocno.  Kapelan Kornhacher wyznał mi, że
w całej okolicy działała sekta heretyków, czarnoksiężników i czcicieli diabła.
Obiecał ujawnić wszystkich: szlachtę, księży i mniszki, którzy uczestniczyli w
tym plugawym procederze. Przesłuchania potrwają wiele miesięcy, więc
oczywiste jest, że ksiądz nie może być ani torturowany, ani stracony. Krótko
mówiąc, nie wolno wydać go w ręce ani władzy kościelnej, ani świeckiej, lecz
musi pozostawać do rozporządzenia Inkwizytorium. W związku z przekazanymi
przez księdza rewelacjami należy również poinformować wysłannika
arcybiskupa, iż jego przyjazd jest niecelowy, gdyż sprawa leży całkowicie w
gestii Zwiętego Officjum.
Wsłuchałem się w ciszę, która zapadła po moich słowach. Zdawała się aż
świdrować w uszach.
 To tyle miałem do powiedzenia.  Rozłożyłem dłonie.
Gregor Vogelbrandt zacharczał. Najwyrazniej próbował się odezwać, ale nie był
w stanie wydać z siebie innego dzwięku poza chrypieniem.
 Tak!  wrzasnął ksiądz tak przenikliwym i piskliwym głosem, że aż drgnęła
mi dłoń położona na jego ramieniu. Widziałem, że w tym samym momencie
Gregor podskoczył z wrażenia na krześle. Z rozbawieniem pomyślałem, że nie
pomogło to zapewne jego hemoroidom.  Tak właśnie jest!  darł się dalej
kapelan, który najwyrazniej zwietrzył, jak, przynajmniej chwilowo, uratować
skórę.  Wszyscy tu chwalą szatana i demony, wszyscy odprawiają straszliwe
czary, rzucają uroki i zaklęcia, latają na sabaty i... A! I kąpią się we krwi
dziewiczej  zatchnął się i rozkaszlał.
Poklepałem go przyjaznie po plecach.
 Poza tym mordują niemowlęta, przygotowując z ich tłuszczu czarnoksięskie
maści, szczególne upodobanie znajdują w plugawieniu sakramentów oraz
odprawiają bluzniercze nabożeństwa, w czasie których całują w zad czarnego
kozła  dodałem z powagą, a Kornhacher gwałtownie przytakiwał przy każdym
wymienianym przeze mnie przestępstwie.  Krótko mówiąc, otacza nas nie tylko
jedna wielka moralna zgnilizna, lecz z bólem dostrzegam, iż wielu mieszkańców
tych okolic zostało zwiedzionych przez diabła i jego sługi. Co za tym idzie, jest
tu mnóstwo zajęcia dla inkwizytorów.
 Czyś ty się opił szaleju?!  Vogelbrandtowi udało się w końcu dobyć głosu z
gardła.  Co to za brednie? Co to za...  umilkł, ale z półotwartymi ustami, tak
jakby szykował się do krzyku. Domyśliłem się, że pochwycił go wyjątkowy atak
bólu.
 Odbieram ci dowództwo, Gregorze  oznajmiłem rzeczowym tonem i
postąpiłem krok naprzód.
 Nie masz prawa!  proszę bardzo, jednak udało mu się przemówić.
 Oczywiście, że mam, ponieważ na skutek przewlekłej choroby nie jesteś w
stanie nie tylko sterować poczynaniami podległych ci inkwizytorów, ale nawet
decydować o własnym losie. Choroba i cierpienie przesłaniają ci myśli i
przeszkadzają w podejmowaniu racjonalnych decyzji. Czy któryś z was 
powiodłem wzrokiem po Andreasie i Hugonie  ma coś do powiedzenia na ten
temat?
 Owszem  warknął Hoffman.  Ja! Nie zamierzam...
 Czy to nie ty, Hugonie, potwierdziłeś, że, cytuję:  Gregor sprzedał nas za
swoją dupę ?  wszedłem mu w zdanie, ostrzej i głośniej.  Stwierdzając w ten
sposób, iż rezygnacja ze śledztwa jest wynikiem przyjęcia łapówki, która to
łapówka przybrała w tym wypadku postać pomocy lekarskiej?
 Ależ ja...  Policzki Hoffmana poczerwieniały.
 Czy to nie ty, Hugonie, twierdziłeś, iż powinniśmy wysłać informacje do Hez-
hezronu, a Gregor Vogelbrandt nie zawiadamia przełożonych, gdyż kieruje się
niskimi pobudkami, takimi
jak zapewnienie sobie rozgłosu?
 Przecież to...
 Czy jako dyplomowany lekarz nie stwierdzasz, że ciężka choroba oraz
wiążący się z nią ból odbierają Yogelbrandtowi zdolność jasnego myślenia?
 No ale...
 A w jaki sposób inkwizytor, który nie jest w stanie myśleć, ma wydawać
rozkazy podwładnym?!  zagrzmiałem.  W jaki sposób ma prowadzić święte
dzieło na chwałę Pana?!
 Znamy przykłady...
 Milcz, jeśli nie masz nic sensownego do powiedzenia  przykazałem surowo i
zmiażdżyłem Hoffmana spojrzeniem.
Odpowiedziała mi już cisza.
 Bardzo dobrze  rzekłem.  W takim razie...
Gregorowi udało się wstać. Trzymał się poręczy, zacisnął zęby tak, że z ust
popłynęła mu strużka krwi. Był blady już nie jak alabaster, lecz po prostu jak
śmierć. I tylko oczy płonęły mu bólem oraz wściekłością.
 Dość tego! Dość tego, łotrze. Ja cię nauczę, jak...
Podszedłem do niego szybkim krokiem. Stanąłem tak blisko, że niemal
zderzyliśmy się nosami.
 Chyba dawno nie dostałeś kopa w dupę, Gregorze  warknąłem.  Czy jeśli
tak postąpię, przekonam cię do zaakceptowania mojej decyzji?
Z satysfakcją zobaczyłem strach w jego oczach.
 Ale wybacz, wybacz, wybacz, niepotrzebnie się uniosłem.  Uśmiechnąłem
się szeroko i na pozór przyjacielskim gestem chwyciłem Vogelbrandta za ramię.
 Po prostu usiądz sobie i pogadajmy.
Leciutko go pchnąłem, ale to wystarczyło, by stracił równowagę. Opadł na
krzesło i teraz już nie wytrzymał. Krzyknął. Krzykiem pełnym rozpaczy,
wściekłości, bezradności i bólu. Wszystko słyszałem w tym krzyku. I wszystko
widziałem w jego oczach. Nienawidził mnie, jak tylko jeden człowiek może
nienawidzić drugiego. Cóż, inkwizytorzy muszą być przyzwyczajeni do
podobnych spojrzeń, więc jedynie pokręciłem głową i odwróciłem się do mych
towarzyszy.
 Tyle, jeśli chodzi o mistrza Vogelbrandta  rzekłem.  Bądz tak uprzejmy,
Hugonie, i odprowadz Gregora do jego pokoju. Niech się położy i prześpi albo
odmoczy tyłek w wodzie, czy co tam mu zaproponujesz.
Hoffman przytaknął szybko i zbliżył się do naszego przełożonego, a raczej
naszego niedawnego jeszcze przełożonego.
 Pozwól ze mną, Gregorze  poprosił cicho.
Vogelbrandt posłusznie wsparł się na ramieniu Hoffmana i ostrożnie, krok za
krokiem, dokuśtykali w stronę drzwi. Zabawne, ale teraz, kiedy Gregor szedł
zgarbiony i skurczony bólem, teraz dopiero zauważyłem, jak niepozornej jest
postury. Czy kiedy człowieka przestaje otaczać aura pozycji, funkcji lub [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.