Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Och! - Tomaszowi przemknęło przez głowę niewyrazne, mgliste wspomnienie
czegoś... nie pamiętał już czego.
Tuppence okazała się bystrzejsza. Gdy powtórzył jej rozmowę z Grantem,
natychmiast wyłuskała z niej istotny sens.
- Sznurowadła? Teraz już rozumiem!
- Jak to?
- Betty, głupcze. Nie pamiętasz, jak się kilka dni temu śmiesznie bawiła w moim
pokoju? Wyciągnęła sznurowadła z bucików i zamoczyła je w wodzie. Zmiałam się
wtedy i dziwiłam, skąd jej taki komiczny pomysł przyszedł do głowy. Ale
naturalnie widziała, jak to robił Karol, i potem go naśladowała. No a Karol bał się,
że dziecko będzie o tym opowiadało, więc kazał je porwać.
- A zatem ta sprawa jest wyjaśniona - powiedział Tomasz.
- Tak. Swoją drogą przyjemnie, jak rzeczy zaczynają po trochu nabierać
określonych kształtów. Można wtedy przestać o nich myśleć i pójść kawałek
naprzód.
- Najwyższa pora. Tuppence skinęła głową.
Czasy były istotnie posępne. Francja skapitulowała niespodziewanie - ku
nieopisanemu zdumieniu i rozpaczy jej narodu.
Los floty francuskiej nie był jeszcze przesądzony.
Z chwilą gdy wybrzeża Francji znalazły się w rękach wroga, inwazja niemiecka na
Anglię przestała być czymś odległym i nierealnym.
- Karol von Deinim to tylko jedno ogniwo w łańcuchu - powiedział Tomasz. - Pani
Perenna jest główną postacią dramatu.
- Tak, musimy ją złapać na robocie. Tylko że to nie będzie łatwe.
- Z pewnością. Ale nie możemy spodziewać się czegoś innego, jeżeli ona jest
mózgiem całej organizacji.
- Więc M to pani Perenna? Tomasz przytaknął.
- Czy ty naprawdę sądzisz, że Sheila nie ma z tą sprawą nic
wspólnego? - zapytał.
- Jestem tego pewna. Tomasz westchnął.
- No cóż, powinnaś chyba wiedzieć najlepiej. Ale jeżeli tak, biedna dziewczyna.
Najpierw mężczyzna, którego kocha, potem matka. Niewiele zostanie jej w życiu.
- Nic na to nie możemy poradzić.
- Tak, ale przypuśćmy, że się mylimy... że M czy N to ktoś zupełnie inny?
- Jak widzę, ciągle ci to jeszcze chodzi po głowie - powiedziała chłodno Tuppence.
- Czy to aby na pewno nie jest tylko twoje pobożne życzenie?
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Sheila Perenna, to chcę przez to powiedzieć!
- Nie uważasz przypadkiem, że mówisz trochę śmieszne rzeczy?
- Wcale nie. Sheila zawróciła ci w głowie, jak zresztą wszystkim innym
mężczyznom...
Tomasz przerwał jej gniewnie:
- Bynajmniej. Mam tylko swoją własną koncepcję.
- Można wiedzieć, jaką?
- Wolałbym jeszcze o niej nie mówić. Zobaczymy, które z nas ma rację.
- Zgoda. Myślę, że powinniśmy teraz zabrać się ostro do pani Perenna. Wybadać,
dokąd chodzi, kogo widuje, słowem wszystko. Musi tu być gdzieś jakiś punkt
zaczepienia. Rozmów się dziś po południu z Albertem i każ mu ją śledzić.
- Zrób to sama. Jestem zajęty.
- Zajęty? Czym zajęty?
- Gram w golfa - odparł Tomasz.
IX
- Zupełnie jak za dawnych dobrych czasów, proszę pani - powiedział Albert.
Twarz rozpromienił mu radosny uśmiech. Chociaż osiągnąwszy wiek średni, Albert
roztył się trochę, miał wciąż w piersi młode, romantyczne serce; idąc za jego
porywami, połączył swój los z losem Tomasza i Tuppence w latach ich pełnej
przygód młodości.
- Pamięta pani ten dzień, kiedy mnie pani pierwszy raz na oczy zobaczyła?
Czyściłem mosiężne klamki w najelegantszych apartamentach. Ach, ten portier na
dole w hallu, lepszy był z niego numer! Nic, tylko czepiał się mnie i czepiał. Aż
któregoś dnia przychodzi pani i opowiada mi cacy historyjkę! Naturalnie same
kłamstwa, o jakimś złodziejaszku przezywanym Rid Błyskawica. Co wcale nie
znaczy, że część tej bujdy nie okazała się potem prawdziwa. No i od tamtego dnia
ani razu, jak to mówią, nie pożałowałem swojego kroku. Dużo mieliśmy przygód,
zanim w końcu wszyscyśmy się nie ustatkowali.
Albert westchnął, Tuppence zaś, dzięki naturalnym skojarzeniom myślowym, nie
omieszkała spytać o zdrowie pani Albertowej.
- Och, staruszka miewa się doskonale, tylko powiada, że Walijczycy jakoś nie
bardzo jej trafiają do gustu. Uważa, że mogliby się dotąd nauczyć mówić
przyzwoicie po angielsku. A co do bombardowania, to na wsi też już mieli dwa
naloty i teraz na polu pełno jest lejów takich wielkich, że w każdym śmiało
mógłby się schować samochód. Więc z tym bezpieczeństwem też nie jest tak, jak
się początkowo zdawało. %7łona powiada, że równie dobrze mogłaby siedzieć w
Londynie, gdzie by jej się nie robiło smutno od ciągłego patrzenia na te wszystkie
drzewa i gdzie nie ma krów, ale jest za to dobre, higieniczne mleko w butelkach.
- Wydaje mi się, Albercie - powiedziała Tuppence pod wpływem nagłych wyrzutów
sumienia - że nie powinniśmy byli cię wciągać w tę robotę.
- Nonsens, proszę pani. Przecież sam się do nich zgłaszałem i prosiłem, żeby mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.