Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] przechylił się w bok, zastanawiając się, czy szalony krasnolud nie chrapał właśnie przez uszy! Bruenor skrzywił się na nieoczekiwany wybuch, miał jednak zbyt zaprzątniętą uwagę, by odwrócić się i złajać swych towarzyszy. Z korytarza dobiegło ponownie lekkie szurnięcie, ledwo słyszalne, po czym kolejne, jeszcze bliższe. Bruenor wiedział, że wkrótce zostaną odnalezieni. Jak mogli uciec, gdy Wulfgar i Catti-brie potrzebowali światła pochodni, by poruszać się po tych krętych tunelach? Rozległo się następne szurnięcie, tuż za małą komnatą. No dobra, wyłaz, ty szpiczastouchy całowaczu orków! ryknął sfrustrowany i przestraszony król krasnoludów, przeskakując przez mały otwór obok płyty, za pomocą której Wulfgar częściowo zablokował przejście. Krasnolud uniósł swój wielki topór nad głowę. Ujrzał czarną sylwetkę, tak jak się spodziewał, i starał sieją ugodzić, jednak postać była zbyt szybka, wskoczyła do małej groty, nie powodując prawie żadnego hałasu. Co? wyjąkał zaskoczony krasnolud, wciąż trzymający topór w górze, odwracając się i prawie przewracając na podłogę. Guenhwyvar! usłyszał krzyk Catti-brie zza płyty. Bruenor wpadł z powrotem do komnaty, akurat gdy potężna pantera otworzyła szeroko pysk i wypuściła cenną figurkę wraz z mahoniowoskórą dłonią nieszczęsnego mrocznego elfa, który sięgał po nią, gdy Guenhwyvar mu przerwała. Catti-brie spojrzała kwaśno i kopnęła odgryzioną dłoń z dala od figurki. Cholernie dobry kot przyznał Bruenor. Krzepki krasnolud odczuł niezwykłą ulgę, że znalazł się nowy i potężny sojusznik. Geunhwyvar zaryczała w odpowiedzi, a jej donośny głos odbił się echem od ścian tuneli w odległości wielu, wielu metrów w każdym kierunku. Na ten dzwięk Pwent otworzył znużone powieki. Ciemne oczy szałojownika stały się niezwykle szerokie, gdy zauważyły trzystukilową panterę, siedzącą zaledwie metr dalej! Dzięki adrenalinie wznoszącej się na nowe wyżyny dziki szałojownik wydobył z siebie na raz szesnaście słów, podnosząc się i kopiąc nogami, by wstać (niechcący uderzył się kolanem w goleń i utoczył trochę krwi). Niemal mu się udało dostać do Guenhwyvar, ona jednak najwyrazniej zdała sobie sprawę z jego zamiarów i niedbale przejechała mu łapą, ze schowanymi pazurami, po twarzy. Hełm Pwenta zagrał czystą nutą, gdy odbił się od ściany, i krasnolud pomyślał, że kolejna drzemka dobrze by mu zrobiła. Był jednak szałojownikiem, przypomniał sobie, i według niego miała się właśnie stoczyć najdziksza bitwa. Wyciągnął spod płaszcza sporą flaszkę i pociągnął solidny łyk, po czym potrząsnął głową, by pozbyć się pajęczyn, a jego grube wargi zatrzepotały donośnie. Wydając się w jakiś sposób otrzezwiony, szałojownik ustawił się do szarży. Wulfgar chwycił go za szpikulec hełmu i podniósł z podłogi. Krótkie nogi Pwenta wymachiwały bezradnie w powietrzu. Co ty robisz? warknął w proteście szałojownik, lecz nawet z niego uleciało zacietrzewienie, wraz z krwią z twarzy, kiedy Guenhwyvar spojrzała na niego i warknęła, położywszy po sobie uszy i obnażywszy perłowe kły. Pantera jest przyjaciółką wyjaśnił Wulfgar. Co... co to... za cholerny kot? wyjąkał Pwent. Cholernie dobry kot poprawił Bruenor, kończąc dyskusję. Król krasnoludów wrócił następnie do obserwowania korytarza, ciesząc się, że Guenhwyvar jest z nimi i wiedząc, że będą potrzebowali wszystkiego, co pantera mogła z siebie dać, a może nawet trochę więcej. * * * Entreri zauważył jednego rannego drowa, opartego o ścianę, którym zajmowali się dwaj inni, a bandaże, którymi go opatrywali, stawały się szybko gorące od płynącej krwi. Rozpoznał zranionego mrocznego elfa jako tego, który sięgał po statuetkę zaraz po tym, jak Drizzt zawołał kocicę, a przypomnienie Guenhwyvar dało zabójcy pomysł na nową intrygę. Przyjaciele Drizzta będą cię ścigać Entreri stwierdził ponuro, znów przerywając Viernie. Kapłanka odwróciła się do niego, wyraznie przejęta jego rozumowaniem podobnie jak stojący obok niej najemnik. Nie oceniaj ich zbyt nisko ciągnął Entreri. Znam ich i są lojalni ponad wszystko w świecie mrocznych elfów, poza oczywiście lojalnością kapłanek wobec Pajęczej Królowej dodał szybko, okazując szacunek Viernie, nie chciał bowiem, by zerwano z niego skórę i zrobiono trofeum. Zamierzasz udać się teraz za swoim bratem, nawet jednak jeśli go natychmiast schwytasz i skierujecie się jak najszybciej do Menzoberranzan, jego lojalni przyjaciele cię dościgną. Była ich tylko garstka odparła Vierna. Tak, ale wróci więcej, zwłaszcza jeżeli krasnoludem pod ścianą był Bruenor Battlehammer odrzekł Entreri. Vierna spojrzała na Jarlaxle a, szukając potwierdzenia słów zabójcy, a bardziej obeznany ze światem mroczny elf jedynie wzruszył ramionami i potrząsnął głową w bezradnej niewiedzy. Przybędą lepiej wyekwipowani i lepiej uzbrojeni ciągnął Entreri, formułując swój nowy plan, a jego wesołość nabierała pędu. Być może z czarodziejem. A z pewnością z wieloma kapłanami. Oraz z tym śmiercionośnym łukiem zerknął na ciało przy ścianie i młotem bojowym barbarzyńcy. Jest wiele tuneli stwierdziła Vierna, najwyrazniej odrzucając ten argument. Nie uda im się iść naszym śladem. Odwróciła się, jakby jej słowa ją usatysfakcjonowały, wracając do formułowania swych pierwotnych planów. Mają panterę! warknął do niej Entreri. Panterę, która jest najdroższą przyjaciółką twojego brata. Guenhwyvar pójdzie za wami do samej otchłani, jeśli zaniesiecie tam ciało Drizzta. Znów zaniepokojona Vierna spojrzała na Jarlaxle a. I co powiesz? zapytała. Jarlaxle potarł dłonią swój spiczasty podbródek. Pantera była dobrze znana wśród grup zwiadowczych, gdy twój brat mieszkał w mieście przyznał. Nasza drużyna nie jest duża, a teraz jeszcze o pięciu mniejsza. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |