Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Sięgnął po zeszyty i schował je do torby. - Muszę już iść, ale myślę, że się zrozumieliśmy - rzucił niedbałym tonem. - Proponuję, żebyśmy kontynuowali naszą rozmowę u mnie. Jutro po południu, czy to pani odpowiada? - Zaraz sprawdzę - powiedziałam z wysiłkiem. - Może trzecia, czwarta? Spojrzałam pytająco na Marję, która szybkim krokiem ruszyła do drzwi. Usłyszałam, jak kartkuje notes na swoim biurku, po czym woła: - Nie, nie ma pani żadnego spotkania o trzeciej. - Cóż, w takim razie jutro o trzeciej - szepnęłam. Skinął głową i wstał. Pochylił się nad biurkiem - znów poczułam zapach taniej wody kolońskiej, cytrynowej i pikantnej, a także tytoniu. Wyciągnął rękę, której jednak nie ujęłam, tylko powiedziałam: - Uprzedziłam pana przez telefon, że pierwsza wizyta jest płatna, niezależnie od tego, jak ułoży się nasza dalsza współpraca. Płaci pan sto euro. Wykrzywił twarz w uśmiechu, puścił do mnie oko i z kieszeni spodni wyjął portmonetkę. Nie portfel, tylko bardzo kolorową kobiecą portmonetkę. Nie mogłam się powstrzymać od myśli, że to Adorno mu ją podarował, Adorno, tak kochający czerwienie, żółcie i żywe zielenie. Wyjął pięć banknotów i położył je przede mną, chyląc się w ironicznym ukłonie. Wstałam. - Odprowadzę pana - powiedziałam. Na dworze zaczęło padać, wiosenny deszcz był lekki, a zarazem rzęsisty. Znad chodników unosiła się woń trawy i Jones zatrzymał się w progu, żeby naciągnąć na głowę kaptur. Przez chwilę stał nieruchomo, obserwując ulewę. Nie wyglądał już na groznego ani pewnego siebie, przeciwnie, sprawiał wrażenie niemal smutnego i znowu jego twarz wypiękniała, nabrała podobnego uroku co jego uśmiech. Więc ten mężczyzna - pomyślałam - staje się piękny tylko wtedy, gdy jest szczęśliwy lub nieszczęśliwy, nigdy wówczas, gdy jest obojętny". A potem zrobił rzecz zaskakującą: udając, że chce uścisnąć mi rękę, nachylił się, ja zaś poczułam muśnięcie tkaniny kaptura i przelotny dotyk jego ust na policzku. Przypomniał mi się wcześniejszy gest Yarola, jego dłoń muskająca moją pierś, zostałam dzisiaj dwukrotnie dotknięta i w obu wypadkach ta krótkotrwała bliskość była dla mnie takim samym wstrząsem. Potem odwrócił się i odszedł, mężczyzna z twarzą ukrytą pod kapturem z szarego płótna. Muszę powiedzieć jedno: to w tym właśnie momencie zaczęłam kochać Jonesa, to znaczy kochać go w obsesyjny sposób, zrodzony ze strachu i wspomnienia namiętności. Pan Jones Pierwsza konsultacja. Przedstawienie prośby: przepisanie pięciu zeszytów sporządzonych odręcznie, odczytanie ich oraz uzu- pełnienie niektórych brakujących fragmentów. Czas: dwadzieścia pięć minut. Opłata za pierwszą wizytę: sto euro. Rachunek zostanie wystawiony po zaakceptowaniu przez klienta. Na luznej kartce, spinaczem podpiętej do teczki, zanotowałam: Jak najszybciej przeczytać zeszyty. Co Jones wie o mojej współpracy z Adornem oprócz tego, co mi dzisiaj powiedział? 10 Wródłam do gabinetu. Marja poszła za mną, przytrzymując drzwi, które już miałam zamknąć. Postawiła na biurku kolejną szklankę z posłodzoną wodą. - Kim jest ten klient, proszę pani? - zapytała. - Ten pan Jones? Był już u nas kiedyś? Potrząsnęłam głową. - To sprawa nie do końca jasna, Marjo. Nie sądzę, żebyśmy się jej podjęły. Nie jestem nawet pewna, czy się z nim jutro zobaczę. Popatdzonych odręcznie, odczytanie ich oraz uzu- pełnienie niektórych brakujących fragmentów. Czas: dwadzieścia pięć minut. Opłata za pierwszą wizytę: sto euro. Rachunek zostanie wystawiony po zaakceptowaniu przez klienta. Na luznej kartce, spinaczem podpiętej do teczki, zanotowałam: Jak najszybciej przeczytać zeszyty. Co Jones wie o mojej współpracy z Adornem oprócz tego, co mi dzisiaj powiedział? 10 Wródłam do gabinetu. Marja poszła za mną, przytrzymując drzwi, które już miałam zamknąć. Postawiła na biurku kolejną szklankę z posłodzoną wodą. - Kim jest ten klient, proszę pani? - zapytała. - Ten pan Jones? Był już u nas kiedyś? Potrząsnęłam głową. - To sprawa nie do końca jasna, Marjo. Nie sądzę, żebyśmy się jej podjęły. Nie jestem nawet pewna, czy się z nim jutro zobaczę. Popatrzyła na mnie i chyba się domyśliła, że nic więcej nie powiem, bo wzruszyła ramionami. - Nie podoba mi się - stwierdziła po prostu. - Myślę, że nie powinnyśmy się z nim zadawać. Niech pani to wypije. Podsunęła bliżej szklankę. Od samego zapachu słodzonej wody robiło mi się niedobrze, ale wiedziałam, że Marja nie ustąpi, dopóki nie wypiję, co też uczyniłam, starając się nie myśleć o mdłym smaku. - Dziękuję - powiedziałam. - Już mi lepiej. - Wciąż jest pani bardzo blada. W końcu wpędzi się pani w chorobę. Czy chociaż żywi się pani jak trzeba? - Ależ oczywiście. Przecież pani wie, że pani Soignes prawie co wieczór coś mi przynosi. Marja skinęła głową, ale wzrok zachowała surowy. Wiedziałam, o czym myśli. Była zdziwiona, że ciąża przebiega tak gładko, bez nudności, bez komplikacji, gdy tymczasem ona w tym stanie nie mogła przełknąć nawet kęsa. Marja miała zasady, poczucie moralności, jak często podkreślała, chodziła do kościoła i była wstrząśnięta, kiedy ją poinformowałam, co zamierzam zrobić. Gdyby któregoś dnia znalazła mnie w kałuży krwi na podłodze w Agencji, na pewno byłoby jej przykro, lecz uznałaby to, jak sądzę, za rodzaj kary boskiej. Bowiem nie było żadnego męża, nie było nawet ojca dziecka. Nie było w mojej szafie żadnej wanienki, żadnego pluszaka, żadnej zabawki. Było tylko moje pragnienie, żeby Dla Was" przekształcić w większą agencję, oraz plan nowego lokalu, który ukrywałam w szufladzie biurka i który przedstawiał rozkład pokoi oraz ich urządzenie, naszkicowane przeze ranie z pomocą linijki i kalkulatora. Od dawna chciałam wyprowadzić się z tej dzielnicy, marzyły mi się wnętrza podobne do apartamentów moich klientów, wysokie sufity, kominki, dywany, okna z widokiem na park. Do tego potrzebne mi były pieniądze, dużo pieniędzy, więcej, niż miałam - nawet jeśli miałam ich już dużo, pieniędzy diabła, powiedziałaby Marja, gdyby wiedziała, co musiałam zrobić, żeby je zdobyć - ale widząc, jak bardzo państwu Soignes zależy na niańczeniu Titouana przez cztery godziny w tygodniu, zrozumiałam, ile kasy może zarobić ktoś, kto tak jak ja uważa, że dziecko, choć to istota z krwi i kości, jest tylko takim samym marzeniem jak inne. Długo nad tym myślałam. Nie znalazłam nic, co mogłoby mnie odstraszyć lub zniechęcić. Byłam przyzwyczajona do tego, że moje ciało służy do zarabiania pieniędzy, byłam przyzwyczajona również do obchodzenia prawa, a to, co zamierzałam zrobić, nie było czymś niewykonalnym, oznaczało tylko kilkumiesięczną niedogodność. Pani Soignes była ode mnie niewiele starsza, obie miałyśmy kasztanowe włosy i byłyśmy trochę do siebie podobne, ten sam wzrost, ta sama niczym się niewyróżniająca twarz, wystarczyło, że skróci włosy i wyrobi [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |