Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dzielnicy Whitechapel, \e obcuje ze złodziejami i fałszerzami monet i dobrze jest obznajomiony z tajemnicami ich rzemiosła. Zauwa\ono jego częste i długie wyjazdy, a kiedy się znów zjawiał w towarzystwie, przechodzono mimo niego z szyderczym uśmiechem lub mierzono go zimnym, badawczym spojrzeniem, jakby postanawiając wykryć jego tajemnicę. Oczywiście, \e nie zwracał uwagi ani na podobne niegrzeczności, ani na rozmyślne ignorowanie go, a jego szczery, dobroduszny sposób bycia, czarujący dziecinny uśmiech i niezmienny wdzięk cudownej młodości, zdającej się go nigdy nie opuszczać, były dla większości ludzi dostateczną odpowiedzią na owe oszczerstwa bo za takie uwa\ano głosy skierowane przeciw niemu. Zauwa\ono jednak, \e niektórzy z tych, co najściślej z nim obcowali, po pewnym czasie zaczęli go unikać. Kobiety, obdarzające go poprzednio namiętnym uwielbieniem, wystawiające się dla niego na obmowę i łamiące towarzyskie konwencje, bladły z lęku i wstydu, gdy Dorian Gray wchodził do pokoju. Te skandaliczne pogłoski jednak w oczach wielu potęgowały tylko dziwny a niebezpieczny urok, jaki wywierał. Olbrzymi jego majątek stanowił tak\e czynnik bezpieczeństwa. Wy\sze towarzystwo, a przynajmniej klasa ucywilizowana, nigdy nie są skłonne uwierzyć w coś złego o ludziach, którzy są zarazem bogaci i zachwycający. Klasa ta instynktownie czuje, \e formy wa\niejsze są od moralności, a najwy\sza uczciwość mniejszą w ich oczach ma wartość ni\ posiadanie dobrego kucharza. I zaiste, marna to pociecha, gdy o człowieku podejmującym swych gości lichym obiadem lub kiepskim winem opowiadają, i\ prowadzi \ycie nienaganne. Nawet najwy\sze cnoty nie są w stanie okupić na wpół zimnych dań, jak to raz przy sposobności zauwa\ył był lord Henryk, a kto wie, czy nie dałoby się wiele powiedzieć na poparcie tego twierdzenia. Bo w dobrym towarzystwie obowiązują te same zasady co w sztuce, a przynajmniej powinno by tak być. Forma jest rzeczą najwa\niejszą. Winna posiadać godność ceremonii, a tak\e jej nierealność; winna nieszczery charakter romantycznej sztuki scenicznej jednoczyć z dowcipem i pięknością, dzięki którym sztuka taka staje się rozkoszą. Czy\by nieszczerość była czymś strasznym? Nie sądzę. Jest tylko środkiem do zwielokrotnienia naszej indywidualności. Takie było przynajmniej mniemanie Doriana Graya. Dziwiła go płytka psychologia tych, co człowiecze ja uwa\ali za coś trwałego, prostego, pewnego i jednolitego. Dla niego człowiek był istotą o miriadach \ywotów i miriadach uczuć, stworzeniem skomplikowanym, ró\nolitym, noszącym w sobie dziwną spuściznę myśli i namiętności, którego ciało nawet ska\one było potwornymi chorobami umarłych. Lubił się wałęsać po zimnej, wysokiej galerii swej wiejskiej siedziby i wpatrywać się w przeró\ne portrety tych, których krew płynęła w jego \yłach. Tu wisi Filip Herbert, o którym Francis Osborne w swych Pamiętnikach z czasów królowej El\biety i króla Jakuba opowiada, \e był pieszczony i psuty przez cały dwór gwoli pięknej twarzy, której urok był jednak krótkotrwały . Czy on sam wiedzie mo\e niekiedy \ycie młodego Herberta? Czy dziwne, trujące zarodki przechodziły z ciała do ciała, a\ wpełzły w jego organizm? Czy gnało go wówczas jakieś niejasne poczucie swego przedwcześnie utraconego wdzięku, gdy tak nagle, stanowczo i bez powodu wyraził w pracowni Bazylego Hallwarda to szalone \yczenie, które tak zmieniło jego \ycie? Opodal widnieje portret sir Antoniego Sherarda, w czerwonym, złotem wyszywanym kaftanie, klejnotami zdobnej szacie wierzchniej, w kołnierzu ze złotą frędzlą i takich samych mankietach, z cię\ką, srebrzystą zbroją u stóp. Jaką mu pozostawił spuściznę? Czy po kochanku Giovanny di Napoli otrzymał w spadku grzech i hańbę? Czy własne jego czyny nie były niczym innym jak tylko marzeniami, których zmarły nie śmiał urzeczywistnić? Tam, z płowiejącego płótna, uśmiecha się lady El\bieta Devereux, w swym kapturku z gazy, w staniku naszytym perłami i ró\owych, rozciętych rękawach. W prawej ręce trzyma kwiat, a lewą obejmuje emaliowany naszyjnik z białych damasceńskich ró\. Obok niej na stole le\y mandolina i jabłko. Du\e zielone rozety zdobią jej małe, spiczaste trzewiki. Znał jej \ycie i dJwy, które opowiadano o jej kochankach. Czy odziedziczył tak\e coś z jej temperamentu? Te owalne oczy o cię\kich powiekach zdawały mu się przyglądać z ciekawością. A George Willoughby z pudrowanymi włosami i fantastycznymi muszkami na twarzy? Jakie zło bije od niego? Twarz ma posępną i chmurną, a zmysłowe usta wykrzywia grymas pogardy. Cieniuchne koronkowe [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |