Odnośniki
|
![]() |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dział butnie i rozpiął górną kieszeń jej kurtki, skąd wyciągnął stary pierścionek z ametystem, prezent od Henry ego Whitlanda. Na widok jej reakcji pomyślał, że zachowuje się jak swój ojciec. Nie wybuchnęła płaczem, nie krzyczała i nie prosiła o wybaczenie. Cynicznie uznał, że chodzi jej o coś więcej niż tylko marny pierścionek. Fortuna Martineza Bordiu była warta ryzyka. Grasz o większą stawkę, co? spytał urągliwie, potrząsając pierścionkiem przed jej twarzą. 76 SUSAN STEPHENS Takie zachowanie do ciebie nie pasuje. Podobnie jak szperanie w moich rzeczach. Trafiła w jego czuły punkt, ale i tak chciał uzyskać wyjaśnienie. Henry twierdzi, że to od niego. Wez i pilnuj go dobrze, z pewnością wiele dla ciebie znaczy. To oznaka przyjazni, nic więcej zapewniła go. Opowiem ci o Henrym. Daruj sobie warknął. I tak muszę ci wszystko wyjaśnić upierała się. Możesz prowadzić i słuchać. Nie uda się nam współ- pracować, jeśli nie będziesz ze mną rozmawiał ciąg- nęła. Potrzebujesz mnie do czasu przybycia nowych lekarzy. Xavier zacisnął zęby. Sophie nie tylko była bezczel- na, lecz w dodatku bezbłędnie dostrzegała jego słabe punkty. Niestety, miała rację. Do czasu przybycia no- wych lekarzy z Europy projektowi groził niedobór per- sonelu. Mój związek z Henrym jest niezobowiązujący wyjaśniła. Rozsądek podpowiadał Xavierowi, że to sformuło- wanie jest mylące, a Sophie najwyrazniej nie boi się mężczyzn, tak jak to wynikało z jej zachowania. Nie mam ochoty tego wysłuchiwać burknął, żeby zaognić sytuację. No to pech, bo i tak opowiem ci to, co chcę. Moje relacje z Henrym nie są wcale dziwne. Prawdę mówiąc, nie wiem, co się między nami zdarzy w przyszłości... A skoro jeszcze nie podjęliście decyzji, on po- zwolił ci wyjechać do Peru, żebyś mogła spędzić czas NAJBOGATSZY HISZPAN 77 z innym dokończył za nią Xavier. Prychnął z pogardą, a jego reakcja rozbawiła Sophie. Skąd ten uśmiech? spytał z niedowierzaniem. Henry się zgadza, żebyś... Na nic nie musi się zgadzać. Sama decyduję o swo- im życiu przypomniała. Przyjechałam do Peru jako lekarka. Dlaczego Henry miałby protestować? No to świetnie, cieszę się razem z tobą mruknął ironicznie i gwałtownie zahamował, przez co oboje o mało nie spadli z foteli. To tutaj? spytała. Zastanawiała się, czy powinna wysiąść. Dalej nie jadę zapowiedział Xavier i popatrzył jej w oczy. Wysiadasz? A może chcesz tu tkwić cały dzień? Wziął jeden z plecaków i ruszył ku naturalnie powstałym stopniom, zapewne wyżłobionym przez czas i erozję w stromej ścianie skalnej. Nadal czekam na przeprosiny przypomniała, gdy udało się jej go dogonić. Dzwigała ciężki i nieporęczny plecak, ale nie zamierzała okazywać słabości. Przeprosiny? Zgadzam się na rozejm zapropono- wał. Chwilowy. Jaka wielkoduszność zakpiła. Pewnie. Daj mi plecak, poniosę... Dziękuję, dam sobie radę odparła. Xavier ruszył i nawet nie spojrzał za siebie, by sprawdzić, czy Sophie za nim nadąża. Tymczasem dzie- wczyna przyspieszyła kroku i udało się jej go wyprze- dzić. Sytuacja zmieniła się jednak wtedy, gdy droga zaczęła prowadzić w �orę. Musieli uważać na każdy krok, plecak ogromnie jej ciążył. Wkrótce była zmuszo- na przystanąć i odpocząć z rękami na kolanach. 78 SUSAN STEPHENS Daj mi znać, jak będziesz potrzebowała pomocy zadrwił Xavier i zaczął się wspinać po następnej stromiznie. Spokojna głowa sapnęła zadyszana i pomyślała, że jej towarzysz znakomicie się prezentuje takżeodtyłu. Już nie miała ochoty go wyprzedzać, wolała popatrzeć na jego masywną, wysportowaną sylwetkę. Idziesz? spytał. Jeśli twój plecak jest za ciężki... Sophie westchnęła. Xavier leżał na brzuchu na półce skalnej i wystawiał ku niej głowę, tak że ich twarze niemal się stykały. Rozproszyła się tylko na chwilę, ale to wystarczyło, by spostrzegł jej zainteresowanie. Jesteś bezczelny. Za to mnie uwielbiasz zauważył poufale. Daj plecak, a potem wezmę cię za ręce i tutaj wciągnę. Nie dasz rady zaprotestowała. Nie ufasz mi? Sophie podała mu plecak, a potem wyciągnęła ku niemu ręce. Złapał ją za nadgarstki i po chwili stała na porośniętej mchem półce skalnej. Pierwsze wrażenia? spytał z ciekawością. Słucham? mruknęła cicho. Jak tam widoki? sprecyzował i odwrócił ją tak, by widziała krajobraz. Tylko dlatego cię tutaj przy- prowadziłem. Co o tym myślisz? Odprężyła się i rozejrzała po okolicy. Z półki roz- taczał się imponujący widok na dolinę, choć pomyślała, że tak wygląda cały świat. Brakowało jej słów na opisanie tego, co widzi. Ujrzała pozostałości jednej z najdoskonalej rozwiniętych cywilizacji Ameryki Połu- dniowej. NAJBOGATSZY HISZPAN 79 To miejsce jest cudowne... Poza czasem... wyma- mrotała. Przyciągnął ją do siebie, a wówczas uświadomiła sobie, że stoją nad przepaścią. Dla Inków nie było ,,ponad czasem przypo- mniał. Wystarczyła grupka konkwistadorów w zbro- jach, wyposażonych w broń palną i konie, by w kilka- dziesiąt lat zniszczyć rozwiniętą kulturę. Z pewnością nie czujesz się za to odpowiedzialny? spytała uszczypliwie i znieruchomiała, gdy zacisnął dłoń na jej ramieniu. Co masz na myśli? wycedził. Sama nie wiem. Wyczuwam tylko... Co wyczuwasz? Wiedział, że jest spięta. Jeśli masz jakiś problem, ułatwię ci dotarcie do jego sedna. Pamiętaj, że jestem lekarzem. Sophie wyrwała mu się gwałtownie, w ostatniej chwili złapał ją za rękę. Przestań wreszcie! wrzasnęła. To, że jesteś lekarzem, nie oznacza, że wszystko rozumiesz! Może rozumiem więcej, niż przypuszczasz. Xa- vier pomyślał, że frustracja dziwnie wpływa na ludzi. Nie, nie, nic nie rozumiesz zaprzeczyła zmęczo- nym głosem. Chyba jednak tym razem się mylisz oświadczył i pochylił głowę tak, by ich oczy znalazły się na jednej wysokości. Możesz mi pomóc? zamruczała. Wspólnie znajdziemy lekarstwo zasugerował z �smiechem. Jak? 80 SUSAN STEPHENS Xavier poczuł na ustach jej oddech. Może właśnie tak szepnął. Gdy ich usta się zetknęły, Sophie odniosławrażenie, że całyświat się rozpływa w jej oczach. Potem Xavier dotknął językiem jej warg; miała wrażenie, że lada moment straci przytomność. Ufała mu bezgranicznie i mogła s/e od- prężyć wjego objęciach. Ustami, językiem i delikatnym dotykiem dłoni pokazywał jej, jaką rozkoszą może b�c uprawianie miłości. Jednocześnie odganiał okropne wspo- mnienia, które czaiły się w zakamarkach jej pamięci. Więc jak, Sophie? spytał cicho i musnął wargami jej usta. Czy chcesz, abym przystąpił do leczenia tego problemu? Zajrzała mu w oczy w poszukiwaniu oznak niechęci lub pogardy, ale dostrzegła tylko życzliwość i pogodę ducha. Tylko pod warunkiem, że nie będzie bolało od- parła i �smiechnęła się nieśmiało. Z początku może lekko zaboleć przyznał i nie- znacznie wzruszył ramionami. Następnie pogłaskał ją po włosach i objął jej głowę, by obsypać ją następnymi pocałunkami. Odpręż się, querida, nie skrzywdzę cię zapewnił. Wtulił twarz w jej szyję; Sophie zadrżała z rozkoszy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
![]() |
|
Sitedesign by AltusUmbrae. |