Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] niezapomnianym przeżyciem. Ale jak mogła się cieszyć, skoro Luke już będzie w Rzymie? Wprawdzie to tylko dwie godziny jazdy, ale równie dobrze mógłby mieszkać na Marsie. Watykan jest jak niezdobyta twier- dza. Nawet rodzina nie będzie miała do niego dostępu, co naj- wyżej w sprawach życiowej wagi. Jutro rano Luke wyjedzie. No i co ona teraz pocznie? Jak zdoła wymazać go z pamięci, otrząsnąć się? Nigdy dotąd nie spotkała takiego jak on. Odszedł, nim zdążyła się do tego przy- gotować. Gdyby tak mogła jeszcze raz go zobaczyć, zamienić z nim choć kilka słów... - Giovanni - powiedziała cicho. - To dla mnie prawdziwy zaszczyt, ale nawet nie mam pojęcia, jak się to nosi. Ktoś mu- siałby mi pomóc, a nikogo takiego nie znam. - Bene. Luciana, jedna z pokojówek, często układa mamie włosy, gdy jej fryzjer jest nieosiągalny. Chętnie ci pomoże. - Jeśli ma czas wcześnie rano, bo potem muszę się wziąć za pakowanie. Tylko że twój... - zająknęła się - twój brat rano wyjeżdża, więc nie chciałabym wam wtedy przeszkadzać. Ledwie to powiedziała, błagała Boga o wybaczenie, że znów wspomniała Luke'a. Przecież lada moment ma przyjąć święce- nia. W jego życiu nie będzie miejsca dla kobiety. Musi ó nim zapomnieć, odepchnąć od siebie jego obraz. Ale jak to zrobić? - z rozpaczą zapytywała samą siebie. S R - Nie będziesz nam przeszkadzać. Podjadę po ciebie o wpół do siódmej. W pałacu zjemy śniadanie. Luca chce wyruszyć o ósmej. Zaraz potem Luciana się tobą zajmie. Zniadanie z Lukiem? Poczuła gwałtowny zastrzyk adrena- liny. - Będę gotowa - zapewniła bez tchu. - Tylko proszę cię, wez to cacko ze sobą. Jest zbyt cenne. Umarłabym, gdyby się coś z tym stało. - Położyła puzderko na siedzeniu. Przyglądał się jej w zamyśleniu. - %7ładen ziemski skarb nie jest wart, by za niego umierać, Gaby. Co innego, jeśli chodzi o uświęconą miłość. Odwróciła wzrok. Coś jej mówiło, że Giovanni domyślił się jej skrywanej fascynacji. Te tajemnicze słowa miały odwieść ją od zakusów na brata, który już ofiarował swe serce Najwyższej Istocie. Zastanawiała się, czy może już kiedyś wydarzyła się podobna historia. Kto wie, może któraś z jego koleżanek zakochała się w Luke'u? Wzdrygnęła się na tę myśl. Spalał ją wstyd, dręczyło poczucie bezradności. - Dobranoc, Giovanni. - Buona notte, Gaby. Wysiadła z auta, zatrzasnęła drzwi i machała mu dłonią, póki nie zniknął za rogiem alejki. Kilka godzin temu z taką radością wychodziła do miasta, beztroska i szczęśliwa. Nie była już tamtą dziewczyną. W tym krótkim czasie stała się kobietą, doświadczającą tylu nowych uczuć, rozdartą wewnętrznie. Zamykała za sobą drzwi akademi- ka, zastanawiając się w duchu, czy jej życie jeszcze kiedyś bę- dzie takie jak było, czy też bezpowrotnie wszystko się zmieniło. Może wrócić do domu w Nevadzie, znów być z rodziną. Albo znalezć sposób, by pozostać we Włoszech, osiąść gdzieś w okolicy. To najpiękniejsze miejsce na ziemi. Ale bez tego, S R którego znała zaledwie trzy godziny, jej życie zawsze będzie puste. Poznanie Luke'a całkowicie odmieniło jej spojrzenie na życie. Przy nim po raz pierwszy tak dobitnie zdała sobie spra- wę ze swojej kobiecości. Dlaczego los przeznaczył mu inną drogę? Może Scott miał rację, żartując, że wrodziła się w prababcię? Gabriella Trussardi poszła za ukochanym na koniec świata. Ona też by to zrobiła dla Luke'a Provere. Tylko że to było niemożliwe. Tam, dokąd zmierzał, nie mogła za nim podążyć. I gdyby nawet nie został księdzem, nie miała prawa go kochać. Jego brat pierwszy ją poznał i obdarzył uczuciem. Przepełnił ją taki ból, że z trudem wspinała się po schodach. W akademiku było pusto, większość studentów jeszcze bawiła się na mieście. Wiedziała, że nie zaśnie. Postanowiła posprzątać pokój dla następnego gościa. Przebrała się w szorty i T-shirt. Pracowała bez wytchnienia. Pół godziny pózniej skończyła i zeszła na dół, by się czegoś napić. Umierała z pragnienia. Zdziwiła się, słysząc dochodzący z dołu różnojęzyczny gwar. W świetlicy było sporo osób, większość znała z widzenia. Gestykulowali i rozprawiali o czymś zawzięcie. Celeste, widząc wchodzącą Gaby, pomachała do niej. - Słyszałaś, co się stało? Gaby zatrzymała się w miejscu. - Nie. - Wypadek, niedaleko stąd. Auto, rozbite. Mon Dieu, c'est affreux. Sama nie wiedziała, jak to się stało, że zapytała: - Jakiego koloru? - Noire - uściśliła Lise. - Czarne. To samochód z le palais. Niemożliwe, że to Giovanni... S R - To samochód mojego kolegi! Gdzie to się stało?! - wy- krzyknęła z przerażeniem. Zaczęły tłumaczyć, ale szybko uznały, że prościej będzie ją zaprowadzić. Jak odurzona poszła za nimi do wyjścia. Wychodziły z akademika, kiedy sportowy maserati w odcie- niu kobaltowego błękitu podjechał pod wejście, skutecznie blo- kując drogę. %7łeby przejść, musiały okrążyć samochód. Przechodząc, Gaby cofnęła się lekko, by zrobić miejsce wy- siadającemu kierowcy i naraz stanęła twarzą w twarz z tym, który zachwiał jej światem. - Luke! Musiało się stać coś strasznego, skoro tu przyjechał. Poczuła, że krew odpływa jej z twarzy. Nogi się pod nią ugięły. Złapał ją za ramiona; chyba tylko dzięki temu nie upadła. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |