Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jesse nie zobaczył nikogo za otwartymi drzwiami. Nie musiał.
Wszędzie poznałby ten głos. Teraz wiedział już, dlaczego, patrząc na
chłopca, pomyślał o Sloan.
Jakby dostał obuchem w głowę. Zrozumiał, co Sloan miała na myśli,
mówiąc o zobowiązaniach.
Ten mały jest jej synkiem.
Wstrząśnięty, wstał z krawężnika razem z chłopcem.
- Mamo - zawołał Noah i z niewinną dziecięcą ufnością chwycił
Jesse'a za rękę. - Znalazłem sobie ujeżdżacza byków.
64
RS
- Więc puść go wolno - odpowiedziała Sloan, śmiejąc się - bo nie
możesz go... - stanęła w progu i zobaczyła Jesse'a -... zatrzymać -
dokończyła zdanie i szybko odwróciła wzrok.
A Jesse stał jak wryty z kompletnym zamętem w głowie.
Dziecko, myślał, nie mogąc obudzić się z odrętwienia. I to ciało,
uzupełnił ponuro, patrząc na opinający Sloan czarny kostium kąpielowy.
Przylegająca do skóry lycra, wycięcia na udach i między piersiami. Z
pewnością nie było w tym stroju nic szczególnie wyzywającego. Ale to, co
ujrzał Jesse, stało się pożywką dla jego wyobrazni.
- Cześć, Jesse. - Sloan odzyskała panowanie nad sobą i zdobyła się na
uśmiech.
- Cześć, Country - mruknął, wsuwając kciuki za pasek spodni. -
Zapomniałem, że zakontraktowałaś się na tę imprezę.
Akurat! Wcale nie zapomniał. Po prostu bardzo chciał o tym nie
pamiętać. Robił, co mógł, żeby wyrzucić z pamięci obraz jej twarzy w
blasku księżyca, jej warg nabrzmiałych od pocałunku.
- No tak... - Sloan postawiła przed sobą Noaha, jakby dziecko mogło ją
osłonić przed wzrokiem Jesse'a. - Te trasy to szaleństwo. Czasami wstaję
rano i długo nie mogę sobie przypomnieć, gdzie jestem.
Nie miałaby tego problemu, gdyby budziła się w moim łóżku,
pomyślał Jesse smętnie. Może zapomniałaby na krótko, jak się nazywa, ale z
pewnością wiedziałaby, gdzie jest - i z kim.
Nie potrafił pozbyć się tych natrętnych myśli i nie był w stanie ruszyć
się z miejsca.
- Poznałeś już Noaha. Mam nadzieję, że nie zanudził cię na śmierć.
65
RS
Jesse spojrzał na chłopca, znowu oszołomiony jego podobieństwem do
matki.
- Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę, prawda, kowboju? Noah
uśmiechnął się od ucha do ucha i kiwnął głową.
- Przepraszam... - zaczęła Sloan, gdy wzrok Jesse'a błądził między
jedną a drugą parą brązowych oczu - ale musimy już iść. Obiecałam
Noahowi pływanie w basenie, a mam jeszcze sporo roboty.
Cofnęła się do pokoju. Jesse zrozumiał, że znowu przed nim ucieka.
Nie był tylko pewny, czy go to cieszy, czy denerwuje.
- Zobaczymy się pózniej.
- Tak, pózniej - wymamrotał, ale szybko pozbierał się na tyle, żeby
odpowiedzieć machnięciem dłoni na  pa, pa" Noaha.
Stał jeszcze przez chwilę przed zamkniętymi drzwiami swojego
pokoju. Serce waliło mu w piersi jak oszalałe, a kark oblewał zimny pot.
Sloan ma syna!
Nie potrafił zapanować nad eksplozją uczuć, które wyzwoliła w nim ta
nowina. Nie potrafił ich nawet nazwać.
Zazdrość? To pierwsze przyszło mu do głowy, chociaż z całych sił
walczył z absurdalnością takiej myśli. Na pewno ogarnął go nagły przypływ
opiekuńczości, choć zupełnie nie miał pojęcia, skąd się wziął i dlaczego jest
tak silny. Poza tym, z jakiegoś niezrozumiałego powodu, miał bolesne
poczucie wykluczenia poza nawias. Sloan ma dziecko! A więc był inny
mężczyzna. Mężczyzna, którego kochała wystarczająco, żeby mieć z nim
dziecko. Może Sloan nadal go kocha, chociaż plotki głosiły, że w tej chwili
nie ma w jej życiu mężczyzny.
66
RS
Z drugiej jednak strony... o dziecku w tych plotkach też nie było
mowy. Znowu coś ścisnęło go w dołku.
Ogarnęło go pragnienie, które wyolbrzymiało wszystkie inne uczucia.
To Jesse był w stanie zrozumieć. Zaczynało się od pożądania, ale były
jeszcze jakieś inne tęsknoty, które osnuwały wszystkie jego myśli. Miał
wrażenie, że jest jednym wielkim kłębkiem smutku.
Zaklął pod nosem, chwycił torbę ze sprzętem i zaczął zmagać się z
zamkiem u drzwi. Potem przestąpił próg,rzucił torbę na podłogę, wyciągnął
się na łóżku i spuścił żaluzje.
Leżał w ciemności.
Przez resztę popołudnia Jesse walczył z pokusą, żeby pobiec na basen i
odegrać rolę ratownika wobec kobiety, która najwyrazniej nie widziała dla
niego miejsca w swoim życiu.
- Dystans - warknął wściekle, podkładając ręce pod głowę. - Dużo ci
dał ten cholerny dystans. Dwa zmarnowane tygodnie, ty głupi durniu.
%7łałosne! Unikał Sloan, żeby wybić ją sobie z głowy. I nawet
wydawało mu się, że odrobił tę lekcję. Dopóki nie zobaczył tej kobiety.
Dopóki nie spojrzał w jej oczy.
Dopóki nie wyczytał w nich niepokoju.
Patrzył wytrwale w sufit i w końcu, z rzadką u niego trzezwością
umysłu, zrozumiał powód tego niepokoju.
Sloan jest kobietą samotną. Samotną kobietą z dzieckiem, które kocha
i za które jest odpowiedzialna. Dla niej życie nie jest zabawą, tak jak dla
niego. Dla Sloan życie to twarda rzeczywistość. Dziecko jest żywym
dowodem na to, jak wiele może się zdarzyć.
67
RS
Trudno się dziwić, że Sloan nie chce ryzykować, pomyślał z
niesmakiem. %7łył tak, jak ona by żyć nie mogła, nawet gdyby chciała. Nie
mogła sobie na to pozwolić. Jesse nie wiedział, co znaczy odpowiedzialność
i obowiązek. Odpowiadał tylko za siebie. %7ładnych zobowiązań, tylko
własne zachcianki, trasy zawodów i przelotne flirty.
A Sloan wie o życiu znacznie więcej. Wie, co to znaczy odpowiadać
za kogoś, dać mu jeść i zapewniać dach nad głową. I zna cenę, którą musi
płacić za pewność, że tego kogoś nie zawiedzie.
Chryste! W porównaniu z problemami, z jakimi Sloan zmaga się
każdego dnia, jego kłopoty są marną kupką końskiego łajna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    include("s/6.php") ?>