Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] mu się bez problemu, ale wtedy było inaczej. Byłam podchmielona i rozbudzona. Dziś to zupełnie co innego. To głupie, ale mam przez chwilę stracha, że się zacisnę i go nie wpuszczę. %7łe moje ciało powie: stop, brama zamknięta. Odezwie się strażnik mojego rozsądku, mojej moralności, szczęścia, nawet jeśli pozornego, które teraz kładę na szali, które wysadzam w powietrze jak przeklęty terrorysta. Jestem terrorystą. Zatruwam swój własny świat. Ofiar będzie dużo. Podciąga mnie do góry i całuje namiętnie. Penis ociera się o mnie na dole, jakby dopraszając się wpuszczenia do raju. Głaszcze moje piersi, ściska je mocno, ugniata dłońmi garncarza lub piekarza. Z wyczuciem i namiętnością. Ani za mocno, ani za lekko. Zaciskam powieki, czując, jak niby przypadkiem, niespodziewanie jego żołądz sama odnajduje właściwą drogę. Nabijam się na niego powolutku, falując całym ciałem, poddając dłoniom i ustom drażniącym moje sutki. Gryzę policzek od środka, gdy już wchodzi prawie cały, a ja czuję niebywałą błogość. To wszystko& To jest nie do opisania. Stan nieważkości, w który nagle wpadam, jest jak pławienie się w boskim nektarze. Przez chwilę boję się, że dojdę tak błyskawicznie i przedwcześnie, że wszystko zepsuję. Uwalnia się nieco z moich objęć, unosi, muska tylko sutki delikatnymi pociągnięciami grzbietów dłoni, jakby malował obraz. Ruch pędzla w górę, ruch w dół. Zamaszyście i delikatnie na przemian. W górę i w dół. Boże, jest tak niesamowicie i cudnie, że chciałabym jednocześnie, by nigdy się nie skończyło i by skończyło się natychmiast. Gdyby tak można było zatrzymać czas w tej chwili. Na sekundę przed, ale z wrażeniami po. Sprzeczności dają największą przyjemność. Upadek i wykluczenie wywołują aplauz uznania. Nadchodzi błogie zapomnienie. Krzyczę krótko i opadam na jego pierś. Wypalona, totalnie wypalona. * * * Kolejny raz nadchodzi chyba za szybko. Tak przynajmniej myślę na początku. Przyszły tydzień, popołudnie, lekkie zmęczenie. Znudzenie? Czy pojawia się przesyt, czy nie pochłaniamy tego dania zbyt zachłannie? Tym razem wszystko przebiega inaczej. Czuję się zaspokojona i nie ma we mnie namiętności. W nim chyba też nie. Idziemy do hotelu, bo tak trzeba? Tak nam się wydaje? Coś jest nie tak. Wchodzę pod prysznic. Woda leje się po moim nagim ciele, a ja ciągle nie mogę się pogodzić z tym tu i teraz. Oskar leży już nago na łóżku. Rozebrał się i położył z pilotem w ręku. Włączył program informacyjny. Niesamowite. Ma zaraz uprawiać seks, ale zamiast piosenek czy głupkowatego filmu woli przedtem pooglądać serwis z tsunami w Japonii jako głównym tematem dnia. Elektrownia jądrowa zagraża całemu regionowi, ludzie noszą maski, wielkie bojowe helikoptery wylewają wodę, chłodząc uszkodzone reaktory. Jakaś część świata tonie, przeżywa tragedię, a on leży bezwstydnie. Jego ciało jest& inne. Takie inne od ciał Pawła, Daniela, innych mężczyzn. Inne od ciał modeli, bokserów, aktorów. Nagle zdaję sobie sprawę, że jest jedyne w swoim rodzaju. I& tak, wyjątkowe. Chude, można powiedzieć, niedożywione, a przy tym sprężyste i mocne. Jakby wystawione na działanie słońca i mrozu jednocześnie. Zasuszone, podwędzone. Członek leży na brzuchu, przy tym chudym ciele wydaje się wręcz straszliwie duży. No, chodz do mnie! Wyłącza telewizor i przejmuje inicjatywę. Uff. Klęczymy naprzeciwko siebie, wodząc nieśmiało dłońmi. Moje ciało jest chłodne i delikatnie wilgotne od wody po prysznicu. W środku robi się jednak gorąco. Z pożądania i& strachu. Gdzieś we mnie rośnie obawa o to, w jakim kierunku zmierzamy i czy wszystko nie dzieje się za szybko. Czy nie powinniśmy poprzestać na tym jednym razie lub jednej powtórce? Czy to nie jest o ten jeden most za daleko? A może moje ciało gra ze mną jakimś obronnym mechanizmem, który stara się wywołać nieokreślone zło, zanim z Oskara wylezie prawdziwy diabeł. Mimo nocy w parku i miłości w hotelu, jeszcze się nie znamy, nie umiemy czytać ciał, poznajemy je nieśmiało, niczym niewidomi. On budzi się szybko, czuję go i boję się spojrzeć. Padamy na łóżko. Ja na dole, Oskar wsparty prawym ramieniem wisi nade mną. Lewa dłoń jest na mojej piersi, pociera sutek, który tak szybko odpowiada. Nie daje się prosić. Całuje mnie w wewnętrzną stronę ud. Delikatnie. Muska jedynie. Potem wtula twarz w moje włosy łonowe. Zamiera na chwilę. Onieśmiela mnie jego oddech. Czyżby mnie obwąchiwał tam, w tym najbardziej intymnym miejscu? Co może czuć? A potem nagle jego język tylko jeden, jedyny raz przetacza się po mojej kobiecości, powolnie, niczym motocykl pokonujący jakąś zapomnianą przełęcz. Easy rider na zakręcie. Jack Nicholson w głupkowatym żółtym hełmie i białej marynarce. Jego demoniczny uśmiech i spojrzenie rozpalające do białości. Już jest wyżej i patrzy mi w oczy. W ciemności błyszczą błękitnie. Wydaje mi się, że w świetle są raczej zielone, a może nawet brązowe. Teraz bardziej bratają się z księżycem. Całuje mnie, wpycha język głęboko w usta, bada moje podniebienie i pozwala mojemu językowi odpychać intruza, poznawać nowy kosmos. Czuję jego wzwód na brzuchu. Imponujący, potężny. Bierze moją dłoń i wpycha się w nią, jeszcze bardziej podniecając, twardniejąc niczym skała. A potem sięga do stolika po gumkę. Ma czarny kolor i nie zasłania całego członka. Za chwilę jest już we mnie. Jedno, drugie, trzecie pchnięcie. Zupełnie bez trudu. Lekki, przyjemny ból, a potem błogość. Nie taka jak nad Wisłą, ale zawsze. Tak bardzo mi pasuje. Zagłębia się cały, a ja robię się jeszcze bardziej mokra, otwarta jak dojrzewający owoc i jeszcze mocniej chcę, by był głębiej, dalej, aż w końcu on nie wytrzymuje, chwyta mnie, układa wygodniej dla siebie, przytrzymuje, nie pozwalając na żaden opór, i kończy bezwzględnie w morderczych spazmach, które prowadzą do otchłani. Mój kochanek, myślę sobie. Mój kochanek. 14. Alina patrzy na mnie przenikliwie. Pózno pani wracasz mówi z wyraznym ukraińskim akcentem. Ale nie ma w tym podejrzenia, nie ma przypuszczeń. Tylko lekka nagana. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |