Odnośniki
|
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] - Czy mogÅ‚aby nam pani to przybliżyć? Co oznacza, że byli zle traktowani? - Reithöfer wyczekujÄ…co spojrzaÅ‚a na Hildegard Gerling. W tym momencie zjawiÅ‚a siÄ™ pani Bellmann, przynoszÄ…c na tacy dzbanek, filiżanki i miseczkÄ™ z ciastkami, które postawiÅ‚a przed nimi na stole. - ProszÄ™ bardzo. ZostawiÄ™ paÅ„stwa teraz samych, żebyÅ›cie mogli omówić wszystko w spokoju. - Spytam raz jeszcze, pani Gerling - podjÄ…Å‚ wÄ…tek Menkhoff, kiedy pani Bellmann zamknęła za sobÄ… drzwi. - Co pani rozumie przez to, że Eva i Manuel Rossbach byli zle traktowani. - Ich matka, czyli matka Inge... byÅ‚a kobietÄ… zimnÄ… jak lód. Również w stosunku do Inge. Ale Eva i Manuel naprawdÄ™ przez niÄ… cierpieli. Bardzo czÄ™sto ich biÅ‚a. Nigdy nie robiÅ‚a tego w mojej obecnoÅ›ci, ale widziaÅ‚am to po dzieciach. Te wszystkie rany i siÅ„ce, stÅ‚uczone i powykrÄ™cane rÄ™ce, plecy peÅ‚ne sinych prÄ™g. Czasami obrażenia byÅ‚y nawet do tego stopnia paskudne, że musieli pilnie udać siÄ™ do szpitala. Ale oczywiÅ›cie tylko wtedy, gdy nie byÅ‚o już innego wyjÅ›cia. - A pani? Co pani robiÅ‚a? - spytaÅ‚a Reithöfer, na co Hildegard Gerling podniosÅ‚a ku niej bÅ‚yszczÄ…ce oczy. - Nic. I zanim paÅ„stwo zle sobie o mnie pomyÅ›lÄ…, mogÄ™ paÅ„stwu powiedzieć, że przez ostatnich trzydzieÅ›ci lat bardzo czÄ™sto zastanawiaÅ‚am siÄ™ nad tym, czy mogÅ‚am wtedy postÄ…pić jakoÅ› inaczej. Nie mogÅ‚am. Nie potrafiÅ‚am przecież udowodnić, że sÄ… bite, bo nigdy nie widziaÅ‚am tego na wÅ‚asne oczy. Zawsze widziaÅ‚am tylko skutki i... - Każdy policjant i każdy lekarz natychmiast staje siÄ™ czujny, jak tylko widzi u dziecka czÄ™sto pojawiajÄ…ce siÄ™ pewne rodzaje obrażeÅ„. Nie trzeba koniecznie być obecnym przy maltretowaniu. W zupeÅ‚noÅ›ci wystarczy, jeÅ›li widzi siÄ™ skutki, droga pani. Powinna siÄ™ byÅ‚a pani zwrócić w odpowiednie miejsce. Hildegard Gerling spojrzaÅ‚a na Menkhoffa wzrokiem, który wydaÅ‚ mu siÄ™ nieomal peÅ‚en politowania. - Być może dzisiaj, panie komisarzu. Ale przed trzydziestu laty? Gdybym wtedy, bÄ™dÄ…c kompletnie nieważnÄ… pomocÄ… domowÄ…, wystÄ…piÅ‚a z takim oskarżeniem przeciw swojemu pracodawcy, wÅ‚aÅ›cicielowi ZakÅ‚adów Budowy Maszyn Rossbach , nie tylko straciÅ‚abym posadÄ™, ale i nie mogÅ‚a siÄ™ nigdzie pokazać w caÅ‚ej Kolonii. A i tak nic by to nie daÅ‚o. Nie, każde wmieszanie siÄ™ oznaczaÅ‚oby tylko, że z miejsca zostaÅ‚abym zwolniona. A wtedy tych dwoje zostaÅ‚oby zdanych wyÅ‚Ä…cznie na samych siebie. Rozumie pan? Dopóki siedziaÅ‚am cicho, dopóty mogÅ‚am przynajmniej potajemnie zatroszczyć siÄ™ odrobinÄ™ o te dzieci. Menkhoff skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… nieco udobruchany. ZrozumiaÅ‚ nawet, o co jej chodziÅ‚o. - A jak byÅ‚o ze Å›mierciÄ… Manuela? - Doskonale pamiÄ™tam ten lipcowy dzieÅ„. Kiedy rankiem otworzyÅ‚am drzwi, Eva siedziaÅ‚a skulona na podÅ‚odze w korytarzu, tuż obok komody. CzekaÅ‚a na mnie i od razu zaciÄ…gnęła mnie do swojego pokoju. OpowiedziaÅ‚a mi, że w nocy sÅ‚yszaÅ‚a krzyki Manuela, a kiedy rankiem chciaÅ‚a zobaczyć, jak siÄ™ czuje, jego łóżko staÅ‚o puste. Evie kazano tego dnia zostać w domu, bo macocha miaÅ‚a urodziny i chciaÅ‚a przedsiÄ™wziąć coÅ› z dwójkÄ… swoich rodzonych dzieci. - Gosposia spojrzaÅ‚a na JuttÄ™ Reithöfer. - Jak w ogóle można powiedzieć coÅ› takiego dziecku? - A potem znów spuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i wbiÅ‚a wzrok w swoje dÅ‚onie. - Tak czy inaczej, Eva bardzo baÅ‚a siÄ™ o Manuela, ponieważ byÅ‚ poza domem sam, tylko z matkÄ… i Inge. - A czy Inge wiedziaÅ‚a wówczas, jak matka krzywdzi jej rodzeÅ„stwo? - chciaÅ‚ wiedzieć Menkhoff. - Tego nie wiem, byÅ‚a jeszcze dosyć maÅ‚a, ale... No cóż, myÅ›lÄ™, że tak, że zdawaÅ‚a sobie sprawÄ™ z tego, co siÄ™ wokół niej dzieje. W każdym razie Eva jest o tym przekonana, że Inge nie tylko wszystko wiedziaÅ‚a, ale w dodatku swoimi faÅ‚szywymi oskarżeniami zachÄ™caÅ‚a matkÄ™ do ustawicznego maltretowania jej i Manuela. - Wie pani, co mnie w tym dziwi? - wtrÄ…ciÅ‚a siÄ™ Reithöfer. - Pani Rossbach nigdy nie wspomniaÅ‚a ani słówkiem o maltretowaniu. Nawet kiedy pytaliÅ›my, jak dogadywaÅ‚a siÄ™ z macochÄ…. Hildegard Gerling pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…. - Wiem. Mnie także nigdy siÄ™ do tego nie przyznaÅ‚a. ChodziÅ‚o jej zawsze tylko o Manuela. Ale ja to widziaÅ‚am. Czasami wyglÄ…daÅ‚a o wiele gorzej niż jej braciszek. Nawet nie chcÄ™ sobie wyobrażać tych wszystkich krzywd, jakie ta kobieta wyrzÄ…dziÅ‚a swoim córkom. A dzisiaj, kiedy dorosÅ‚y? Czy to paÅ„stwa naprawdÄ™ dziwi? Nie wiem, czy miaÅ‚oby siÄ™ ochotÄ™ opowiadać komuÅ›, że jako dziecko byÅ‚o siÄ™ fizycznie maltretowanym. SÄ…dzÄ™, że ona to wyparÅ‚a i po prostu nie chce, żeby jej o tym przypominano. A poza tym chyba siÄ™ tego wstydzi. Tak samo jak swojej teorii dotyczÄ…cej Manuela. - O jakiej teorii pani mówi? - Reithöfer rzuciÅ‚a koledze szybkie spojrzenie. Hildegard Gerling zawahaÅ‚a siÄ™ na moment, najwyrazniej zastanawiajÄ…c siÄ™, czy powinna opowiedzieć policjantom, co wie. Potem musiaÅ‚a chyba dojść do wniosku, że i tak zdradziÅ‚a już za wiele, by móc siÄ™ wycofać: - O teorii Evy, że Manuel wcale nie umarÅ‚. -40- Eva straciÅ‚a już nadziejÄ™, że choć na krótkÄ… chwilÄ™ odzyska spokój. Rzut oka na radiobudzik uzmysÅ‚owiÅ‚ jej, że od dwóch godzin leży w łóżku. Wprawdzie zdrzemnęła siÄ™ na moment, ale o odpoczynku nie byÅ‚o mowy. WrÄ™cz przeciwnie, czuÅ‚a siÄ™ raczej jeszcze bardziej wyczerpana niż wczeÅ›niej. Zasadniczo taki stan nie byÅ‚ dla niej czymÅ› nowym i dotÄ…d czÄ™sto popadaÅ‚a z tego powodu w stany depresyjne lub rozpacz. Ale tym razem miaÅ‚a wrażenie, że sama już siÄ™ z tym nie upora. Po raz pierwszy, odkÄ…d dorosÅ‚a, przyznaÅ‚a sama przed sobÄ…, że potrzebuje pomocy. To ów nieopisany strach sprawiaÅ‚, że obecna sytuacja byÅ‚a zdecydowanie gorsza od wszystkiego, co kiedykolwiek przeżyÅ‚a w dorosÅ‚ym życiu. Przed jej drzwiami stali dwaj policjanci, ale cóż oni mogli poradzić, skoro nawet mężczyzna, który spaÅ‚ w jej domu zaledwie kilka metrów od niej, nie zapobiegÅ‚ temu, że jÄ… porwano i zamkniÄ™to w trumnie. Ci wszyscy funkcjonariusze nie mieli pojÄ™cia, co to znaczy bać siÄ™ rzeczy niedajÄ…cych siÄ™ uchwycić, których istnienia nie można dowieść, bo tylko siÄ™ je przeczuwa. Nawet Menkhoff nie miaÅ‚ pojÄ™cia. Eva zastanowiÅ‚a siÄ™, czy doktorowi Leienbergowi mogÅ‚oby siÄ™ udać jej pomóc. Być może nie tylko uporać siÄ™ z obecnÄ… sytuacjÄ…, ale i ze wszystkim. ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że miaÅ‚by na to jakÄ…kolwiek szansÄ™, jeÅ›li opowiedziaÅ‚aby mu o sobie naprawdÄ™ wszystko. Ale czy tego chciaÅ‚a? A przede wszystkim: czy mogÅ‚a? Jednym ruchem zrzuciÅ‚a nogi z łóżka i wstaÅ‚a. ChciaÅ‚a przynajmniej spróbować. A w dodatku dziwnym trafem czuÅ‚a siÄ™ bezpieczniej w obecnoÅ›ci doktora Leienberga niż dwóch policjantów stojÄ…cych przed drzwiami, chociaż ubiegÅ‚a noc pokazaÅ‚a, że doktor nie byÅ‚ w stanie jej obronić. Numer telefonu do Leienberga zanotowaÅ‚a sobie na kartce, którÄ… przyczepiÅ‚a do wiszÄ…cej w kuchni korkowej tablicy. Kiedy chciaÅ‚a po niÄ… siÄ™gnąć, zamarÅ‚a. Tuż nad żółtÄ… karteczkÄ… z numerem telefonu wisiaÅ‚a duża kartka formatu A4, a na niej zdanie napisane pismem, który poznaÅ‚a natychmiast: ZROZUM, %7Å‚E NIE JESTEZ SAMA, INACZEJ ZGINIESZ. ON CI ZABIJE/ Z walÄ…cym sercem kilkakrotnie przeczytaÅ‚a tÄ™ wiadomość. Potem zatoczyÅ‚a siÄ™ do tyÅ‚u, uderzajÄ…c o blat kuchenny. Co to ma znaczyć: Zrozum, że nie jesteÅ› sama? . Kogo piszÄ…cy ma na myÅ›li? Czy to znaczy, że caÅ‚y czas miaÅ‚a racjÄ™ w kwestii swoich podejrzeÅ„? %7Å‚e on [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |