Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Anna Scheele ma znamię dokładnie w tym samym miejscu. J to jest wasza wspólna najcenniejsza cecha. Macie mniej więcej
tę samą wagę i budowę, ona jest o parę lat starsza od ciebie. Tylko włosy macie inne, ty jesteś brunetką, ona blondynką. I
zupełnie inne fryzury. Obie macie niebieskie oczy, ale twoje są ciemniejsze. To się da załatwić za pomocą ciemnych okularów.
- I dlatego chciałeś, żebym pojechała do Bagdadu. Bo jestem do niej podobna.
- Tak, uważałem, że to może nam się przydać.
- I wszystko załatwiłeś... a państwo Clipp... kim oni są?
- Nie mają żadnego znaczenia, robią, co im się każe.
W głosie Edwarda było coś takiego, że Victorię przeszedł dreszcz. Zupełnie jakby powiedział z nieludzką obojętnością:
 obowiązuje ich posłuszeństwo".
Było coś religijnego w tej całej szaleńczej idei.
 Edward - pomyślała - jest sam dla siebie bogiem. I to jest przerażające".
- Nie rozumiem - odezwała się głośno Victoria - powiedziałeś, że Anna Scheele jest waszym przywódcą, waszą królową
pszczół.
- Musiałem cię jakoś zmylić. I tak już za dużo wiedziałaś.  Gdybym nie była podobna do Anny Scheele - pomyślała Victoria -
już by mnie nie było".
- Kim ona naprawdę jest? - spytała.
- Sekretarzem Ottona Morganthala, Amerykanina, międzynarodowego bankiera. Ale na tym nie koniec. To wielki mózg
finansowy. Podejrzewamy, że wykryła większość naszych finansowych operacji. Trzej ludzie byli dla nas niebezpieczni:
Rupert Crofton Lee, Carmichael i Anna Scheele. Pierwszych dwóch się sprzątnęło, pozostaje Anna Scheele. Za trzy dni ma
przyjechać do Bagdadu. Na razie zniknęła.
- Zniknęła? Gdzie?
- W Londynie. Wyparowała z powierzchni ziemi.
- Nikt nie wie, co się z nią stało?
- Może Dakin.
Ale Dakin nie wiedział. To było jasne dla Victorii, nie dla Edwarda. Gdzie zatem była Anna Scheele?
- I nic wam nie przychodzi do głowy?
- Owszem - powiedział powoli Edward.
- Co takiego?
- Anna Scheele musi być na konferencji w Bagdadzie, która, jak wiesz, ma się odbyć za pięć dni.
- Już za pięć dni? Nie miałam pojęcia.
- Sprawdziliśmy każdy przyjazd do Iraku. Na pewno nie wybiera się pod własnym nazwiskiem. Ani rządowym samolotem.
Mamy swoje sposoby, żeby się tego dowiedzieć. Wchodzi w grę tylko indywidualna rezerwacja. W BOAC jest zabukowane
miejsce na nazwisko Grete Harden. Ktoś taki nie istnieje. Adres jest fałszywy. Nazwisko fikcyjne. Uważamy, że Grete Harden
to Anna Scheele.
I dodał:
- Ten samolot ląduje w Damaszku pojutrze.
- A potem?
Edward spojrzał jej głęboko w oczy.
- To zależy od ciebie, Victorio.
- Ode mnie?
- Wskoczysz na jej miejsce.
- Tak jak było z sir Rupertem Croftonem Lee? - spytała wolno Victoria, prawie szeptem. Po podstawieniu sobowtóra Rupert
Crofton Lee został zabity. I kiedy Victoria zajmie miejsce Anny Scheele, Anna Scheele - lub Grete Harden -też zginie... Jeśli
odmówi, Anna Scheele i tak zginie.
A Edward czekał. I jeśli na moment zwątpi w jej lojalność, wtedy zginie również Victoria i nawet nie będzie mogła nikogo
ostrzec.
Nie, musi się zgodzić, może uda jej się przekazać wiadomość panu Dakinowi.
Wciągnęła głęboko powietrze i powiedziała:
- Ja... ja... och, Edwardzie, ja nie potrafię. Rozpoznają mnie. Nie umiem mówić z amerykańskim akcentem.
- Anna Scheele nie ma praktycznie żadnego amerykańskiego akcentu. Zresztą będziesz chora na zapalenie krtani. Potwierdzi to
jeden z najlepszych tutejszych lekarzy.
 Mają wszędzie swoich ludzi" - pomyślała.
- Co mam zrobić?
- Polecisz z Damaszku do Bagdadu jako Grete Harden. Zaraz się położysz do łóżka. Nasz słynny lekarz wypuści cię prosto na
konferencję. Przedstawisz im przywiezione ze sobą dokumenty.
- Prawdziwe?
- Gdzieżby. Podmienimy je.
- Co będzie w dokumentach? Edward uśmiechnął się.
- O najbardziej zdumiewającej akcji komunistów w Ameryce, bardzo przekonujące informacje.
 Jak zręcznie to obmyślili" - stwierdziła w duchu Victoria. A głośno powiedziała:
- Naprawdę myślisz, że sobie poradzę, Edwardzie?
Teraz, kiedy wzięła już na siebie rolę, nie sprawiało jej żadnego problemu to pytanie i odegranie szczerego zaniepokojenia.
- Jestem tego pewien. Kiedy coś odgrywasz, czerpiesz z tego taką przyjemność, że po prostu nie można ci nie uwierzyć.
- Czuję się jak idiotka, kiedy pomyślę o państwu Hamilton Clipp - powiedziała w zamyśleniu.
Zaśmiał się z wyższością.
Victoria, wciąż patrząc z uwielbieniem na Edwarda, pomyślała złośliwie:  Ale ty byłeś ostatnim głupcem, kiedy wygadałeś się
o biskupie. Gdyby nie to, nigdy bym cię nie przejrzała".
- A co z Rathbone'em? - spytała nagle.
- O co ci chodzi?
- Czy jest po prostu figurantem?
Twarz Edwarda wyrażała pogardę i okrucieństwo.
- Rathbone musi się trzymać wytycznych. Wiesz, co robił przez te wszystkie lata? Sprytnie przywłaszczał sobie trzy czwarte
wpłat napływających z całego świata. To najzręczniejszy oszust od czasów Horatia Bottomleya. Rathbone jest całkowicie w
naszych rękach, dobrze wie, że możemy go w każdej chwili zdemaskować.
Victoria poczuła nagle wdzięczność do człowieka o szlachetnym, myślącym czole, kierującego się niskimi pobudkami. Oszust,
ale oszust o dobrym sercu, próbował ją namówić, by uciekła.
- Wszystko pracuje na nasz nowy ład - powiedział Edward.
A ona pomyślała:  Edward, który wygląda tak normalnie, jest szaleńcem. Może człowiek staje się szaleńcem, kiedy próbuje
odgrywać rolę boga. Mówi się, że pokora jest cnotą chrześcijańską, teraz rozumiem dlaczego. Pokora pozwala zachować
rozum i człowieczeństwo".
Edward wstał.
- Pora na nas - powiedział. - Musimy cię odtransportować do Damaszku, wszystko szykujemy na pojutrze.
Podniosła się skwapliwie. Kiedy znajdzie się z dala od Devonshire, znowu w Bagdadzie, wśród ludzi, w hotelu Tio, gdy
uśmiechnięty, gadatliwy Marcus zaprosi ją na drinka, uporczywe, bliskie niebezpieczeństwo, zagrażające ze strony Edwarda,
odsunie się trochę na dalszy plan. Przed nią podwójne zadanie: usypiać czujność Edwarda swym chorobliwym psim oddaniem,
a cichaczem pokrzyżować mu plany.
- Więc myślisz, że Dakin wie, gdzie jest Anna Scheele? Mogłabym spróbować coś wywęszyć. Może Dakin czymś się zdradzi.
- Nie sądzę. Zresztą, nie zobaczysz się z Dakinem.
- Prosił, żebym przyszła do niego dziś wieczorem - skłamała Victoria i poczuła lekki chłód w całym ciele. - Jeszcze pomyśli,
że coś mi się stało.
- Nieważne, co sobie teraz pomyśli Dakin - powiedział Edward. - Wszystko już gotowe. - I dodał: - Nie pojedziesz wcale do
Bagdadu.
- Och, Edwardzie. Mam tam wszystkie rzeczy w Tio. Zarezerwowałam pokój. Szalik. Bezcenny szalik.
- Twoje rzeczy na razie nie będą potrzebne. Przygotowałem ci, co trzeba. Chodz.
Wsiedli do samochodu. Victoria myślała:  Powinnam była się domyślić, że Edward nigdy nie pozwoli mi skontaktować się z
Dakinem po tym, co się stało. Uważa, że mam bzika na jego punkcie - tak, chyba w to nie wątpi - ale mimo wszystko nie
zaryzykuje".
- A jeśli mnie zaczną szukać?
- Zajmiemy się tym. Oficjalnie puścimy wiadomość, że rozstaliśmy się na moście i że poszłaś do znajomych w zachodniej
dzielnicy.
- A naprawdę?
- Przyjdzie pora, to się dowiesz.
Victoria siedziała w milczeniu. Samochód podskakiwał na wyboistej drodze, mijał gaje palmowe i małe mostki irygacyjne.
- Lefarge - mruknął Edward. - Chciałbym wiedzieć, kogo miał na myśli Carmichael. Victorii zabiło mocniej serce.
- Ach, zapomniałam ci powiedzieć. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie. Niejaki Lefarge pojawił się któregoś dnia w Tell
Aswad. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.