Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Baharata. Przypuszczenia to zmieniło się w pewność, gdy mężczyzna zapytał znowu:
- Podróżujesz pod nazwiskiem Kassima mirzy, nieprawdaż?
- Kassim mirza, to moje obecne nazwisko - oświadczyłem.
Peder-i-Baharat posługiwał się przede mną tym właśnie imieniem,
dając przy tym do zrozumienia, że nie jest zwyczajnym sillem. To też
i ja postarałem się przybrać obejście pełne godności i ton przełożo-
nego. Jak bardzo byłem ciekaw, co zaś dopiero mój mały Hadżi, łatwo
sobie wyobrazić! Aby nie pozostawaE dłużej w nieświadomości, w
4 - W lochacń Babilonu 97
odpowiedzi mej zawarłem równocześnie pytanie:
- Czy Sefir wysłał cię do Bagdadu, abyś mnie tam odszukał?
- Tak, o panie!
To wieczne  tak o panie! mogło z łatwością stać się dla mnie niebezpieczne,
jeśli miałbym pozostać nadal stroną pytającą i otrzy-mywać od niego stale tak
lakoniczne odpowiedzi.
Dlatego ciągnąłem dalej tonem rozkazującym:
- C6ż to za posłannictwo? M6w! Nie lubię zadawać zbytecznych Pytafi.
- Daruj, o panie! Sefir jest dla nas bardzo surowy. Wolno nam jedynie odpowiadać na pytania i to
w sposób możliwie najkrótszy. Mam ci powiedzieć, abyś nie zatrzymywał się w Bagdadzie,
lecz naty-chmiast przybywał z powrotem.
- Dlaczego?
- Wkrótce przybędą  trupy ; tym razem nie jadą drogą lądową, lecz dla większego bezpieczeństwa
spławione będą przez Nahr Sersar do Eufratu, stamtąd zaś w dół kellekami.
- Dokąd?
Zmierzył mnie na poły zdziwionym spojrzeniem i odparł:
- O tym ty, o panie, musisz wiedzieć wszak lepiej ode mnie.
W ten sposbb omal nie ściągnąłem na siebie podejrzenia. Dorzu-ciłem jednak
szybko:
- Rozumie się, znam miejsce stałego postoju; ponieważ jednak wspomniałeś o wzmożonych
środkach ostrożności, sądziłem, że Sefir ustalił tym razem inne miejsce.
- Dotychczasowe jest najlepsze, nie ma więc powodu szukać innego.
O jakim właściwie transporcie mowa?- zapytałem się w duchu. O  trupach ? Słowu
temu poseł nadawałjakieś specjalne brzmienie. Nie mogło tu być mowy o zwyczaj
nych, prawdziwych trupach, lecz w takim razie o czym? Czyżby sillanowie
posługiwali się między sobą jakimś tajemnym językiem, podobniejak nasi
przestępcy porozumiewają się 98 ze sobą gwarą złodziejską? Chciałem za wszelką
cenę przeniknąć tę tajemnicę, dlatego też zapytałem, ryzykując popełnienie
nowego błę-du:
- Czy wiesz o jakie  trupy chodzi tym razem?
Zaakcentowałem przy tym słowo  trupy zupełnie tak samo, jak on poprzednio.
Mężczyzna nie zdawał się podejrzewać niczego i odparł w dobrej wierze:
-Jeśli nie wiesz tego ty, to sam Sefir też z pewnością jeszcze teraz nie wie. Ten, który je wysyła, ma
zapewne powody do trzymania tego w tajemnicy.  Trupy jednak to tylko część tego, o czym
miałem ci donieść. Chodzi jeszcze o coś innego, co wydaje się znacznie ważniej-sze.
- Co mianowicie?
- Karawana.
- Jaka?
- O tym musisz już ty sam wiedzieć najlepiej!
Wydało mi się, że przez twarz jego przemknął znów cień podejrze-nia; dlatego
huknąłem surowo:
- Wyrażaj się grzeczniej, w przeciwnym razie nauczę cię ze mną rozmawiać! Zapewne, wiem o tym
najlepiej; mówisz jednak ogólni-kowo o karawanie, jak gdybyśmy nie mieli do czynienia z
różnymi karawanami. Być może, masz w tym wypadku na myśli jakąś zupeinie pospolitą, nie
zaś tę, którą w danej chwili szczególnie mamy na widoku. Jeśli jesteś za głupi na to, aby to
zrozumied i na przyszłość nie potrańsz wysławiać się wyrazniej, poproszę Sefira, aby w takich
razach przysyłał innych posłów, mądrzejszych od ciebie! Ze strachu posłaniec zgiął się aż w
kabłąk i przemówił głosem błagalnym:
- Nie czyń tego, o panie, nie czyfi tego! Wiesz wszak, ile by mnie to kosztowało! Wybacz mi,
wybacz! Nie miałem na myśli oczywiście żadnej innej karawany niż karwan-i-Piszkhidmet
baszi, o której wyru-szeniu doniosłeś wszak sam Sefirowi.
I
-Khudaya szukr! Chwała Bogu! Teraz mówisz wyrazniej. Radzę ci postępować tak zawsze, bo
poseł, mówiący zagadkami i rue umie-jący otworzyć ust, na diabła się zda. Tak jest, doniosłem
mu o tym. C6ż kazał powiedzieć?
- Wysłał za nią szpiegów i ci donieśli mu, że dziś lub jutro karawana wkroczy do Bagdadu.
Mógłbyś się natknąć na nią przypad-kiem i zostać poznany. Dlatego należało, byś jak
najszybciej opuścił Bagdad i powrócił do Sefira. To wszystko, co ci jeszcze miałem do
powiedzenia.
- C6ż jeszcze?
- Więcej nic.
- Skoro szczęśliwym zbiegiem okoliczności spotkałeś mnie już tutaj, nie masz tedy potrzeby
jezdzić więcej do Bagdadu. Powinniście z takiego obrotu sprawy być zadowoleni. Pojedziecie
zatem wraz ze mną do Seńra.
Powiedziałem to tonem rozkazującym, jakkolwiek w duchu rad-bym był widzieć tych
obu łotrzyków, gdzie pieprz rośnie. Zabierając ich ze sobą, wystawialiśmy się z
Halefem na niebezpieczeństwo. Ku mej radości poseł odparł szybko:
- Wybacz, o panie, że nie będziemy ci mogli towarzyszyć, musimy jednakjechaćjeszcze na tamten
brzeg, a raczej znacznie dalej w górę, do Madain.
- Do Madain? Więc nie tylko do mnie, do Bagdadu?
- Nie. Mieliśmy najpieiw odszukać ciebie, następnie zaś jechać w dół Tygrysu do Madain. Byłoby
to dla nas o wiele dalej i dzięki temu, że pojedziemy tam wprost stąd, skrócimy sobie tę drogę
znacznie.
- Potem wrócicie do Seńra?
- O, nie. Zanim będziemy mogli wrócić, mamy jeszcze od niego ważne poselstwo do Kut el Amara:
Ten Sefir wydawał się utrzymywać bardzo rozległe stosunki. Zre-sztą, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.