Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obiecujący fragment dzikiego terenu i zwialiśmy. Zanim ochłonęli, widząc jak wylatujemy
lukiem ratunkowym, znalezliśmy się poza ich zasięgiem. Jednak, gdybyśmy w porę nie
wyczuli intencji Cummiego, sprawy mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.
Ruszyliśmy ku temu miejscu i założyliśmy obóz. Muszę się panu przyznać, sierżancie,
że nic na tej planecie nie zdumiało mnie tak, jak przypadkowy kontakt z Zingą. Nie
wyobrażałem sobie, że spotkam tu jakiegoś Zacathanina! To było, jakbym stanął twarzą w
twarz z sootaclem, w dodatku nieuzbrojony! Jednak, kiedy połączyliśmy się z pańskim
oddziałem, wszystko się wyjaśniło. Właśnie pana szukali. Muszę przyznać, że cieszy się pan
wielkim szacunkiem, Kartr.
Po raz drugi fala ukojenia i bezpieczeństwa ogarnęła umysł sierżanta. Zaczerwienił się.
- A potem, kiedy mnie znalezli&
- Tak, kiedy pana znalezli, to cóż, załadowali na szalupę i przywiezli tutaj. Pańska
przygoda nauczyła nas wszystkich jednego - zawsze trzeba doceniać przeciwnika. Nigdy bym
nie uwierzył, że Cummi jest zdolny przeprowadzić taki atak. Na szczęście nie był na tyle
silny, jak sądził, inaczej nie byłby pan w stanie uciec spod jego władzy po opuszczeniu
miasta.
- Ale czy rzeczywiście to zrobiłem? - twarz Kartra była posępna. - Pomimo pańskiej
terapii nie pamiętam co się stało od wylotu z miasta. Ocknąłem się sam w puszczy.
- Uważam, że uciekł mu pan - powiedział Zicti. - Dlatego zastosowałem kompulsywne
myślenie. Ale rozważmy wszelkie fakty - wy, ludzie z Ylene, osiągnięcie sześć koma sześć na
skali wrażliwości, nieprawdaż?
- Tak. Ale Arcturianie nie powinni przekraczać pięć koma dziewięć.
- To prawda. Jednak ostatnio coraz częściej pojawiają się mutanty. Wydaje się, że
nadszedł ich czas. Szkoda, że niewiele wiemy o pochodzeniu Cummiego. Jeżeli naprawdę jest
mutantem, wiele spraw by się wyjaśniło.
Czy mógłby mi pan powiedzieć - poprosił Kartr Jakie wartości osiągają na skali
Zacathanie? Wielkie oczy skierowały się ku niemu. - Celowo nigdy nie poddawaliśmy się
klasyfikacji, młodzieńcze. Najlepiej zachować pewne sprawy w tajemnicy, szczególnie w
kontaktach z niewrażliwymi. Umieściłbym nas gdzieś między osiem a dziewięć. Mamy wśród
nas paru Telów - kombinację telepatów i teleporterów. Ponadto, wielu z nas zbliża się do tej
granicy w ostatnich pokoleniach. Dlatego jestem pewien, że jeśli ilość mutacji wzrosła wśród
moich ziomków, inne rasy muszą podlegać podobnym przemianom.
- Mutanci - powtórzył Kartr i zadrżał mimo woli.
- Byłem na Kablo, kiedy Pertavar rozpoczął bunt mutantów.
- Więc zdaje pan sobie sprawę do czego może prowadzić taki przyrost ich liczby.
Wszelkie zmiany mają swoje dobre i złe strony. Proszę mi powiedzieć, gdy był pan
dzieckiem, wiedział pan, że należy do wrażliwców?
Kartr potrząsnął głową. - Nie. Nie zdawałem sobie sprawy z moich możliwości,
dopóki nie wstąpiłem do szkoły zwiadowców. Jeden z instruktorów odkrył je i przeszedłem
specjalne szkolenie.
- Był pan więc uśpionym wrażliwcem. Ylene była planetą z pogranicza. Jej
mieszkańcy znajdowali się zbyt blisko barbarzyńców, żeby znać swą pełną moc. Jaka szkoda,
że tak żywotny świat został bezpowrotnie utracony! Grzechy wojny. Właśnie przez to, że
takie tragedie jak zniszczenie Ylene zdarzają się teraz zbyt często, jestem przekonany, że
nasza cywilizacja zbliża się do końca. My tu, w obozie, stanowimy dziwaczną mieszankę. -
Wyszedł z wody i wytarł się do sucha. - Zor, czas wracać! - krzyknął do syna.
- Tak, jesteśmy dziwną mieszanką, zbiorem skrajności naszego imperium. Pan, Rolth,
Smitt i Dalgre jesteście ludzmi, a jednak należycie do znacznie różniących się między sobą
ras. Fylh, Zinga i moja rodzina, nie jesteśmy ludzmi. Ci, co pozostali w mieście to ludzie i to
wysoce cywilizowani. Poza tym, kto wie, może są tu gdzieś istoty od początku zamieszkujące
ten świat. Można by niemal nabrać przekonania, że Ktoś lub Coś, zamierza przeprowadzić tu
jakiś eksperyment. - Zaśmiał się łagodnie i pociągnął nosem. - Czuję jedzonko, a jestem
naprawdę głodny! Pójdziemy sprawdzić zawartość kociołka?
Zanim doszli do ogniska, Zicti dotknął ramienia Kartra.
- Chciałbym jeszcze coś dać panu do przemyślenia. Niewiele wiem o pańskiej rasie,
może nie jest pan mistykiem, choć większość wrażliwych jest skłonna spoglądać w głąb i
poza ciałem dostrzegać i ducha, może być pan pozbawiony uczuć religijnych. Jednak mimo
to, jeżeli rzeczywiście zostaliśmy wybrani do wykonania jakiegoś zadania, od nas tylko zależy
udowodnienie, że wybór był słuszny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.