Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Cóż tam takiego stało się na wschodach? oczu znad roboty nie podnosząc zapytała. A to bachury tej kramarki jedno przez drugie ze wschodów zlatywały, a matka, ojciec, starsze siostry podnosili je i wniebogłosy wrzeszczeli! Plaga egipska! choroba! złość! nie- szczęście! W takim sąsiedztwie żyć, to lepiej nie żyć! Oj, mieszkanie, Jezus Maria! żeby po- czciwi ludzie takiego nie znali! Za te pieniądze można byłoby lepsze mieć, ale czy ty taka, żebyś po mieście pochodziła, popatrzała, postarała się... Co ciebie to obchodzi? Jezus, Maria! Co tobie to szkodzi, że ja tu różne niewygody i nieprzyjemności znosić muszę? Gderała, sarkała, gniewnie mruczała, ale zarazem niespokojne wejrzenia rzucać zaczęła na córkę, której twarz pochyloną na kształt mgły zasłaniała para dobywająca się spod żelazka. Czemu herbaty nie pijesz? Jezus, Maria! Czy zagłodzić się postanowiłaś? Zpisz tyle, co zając, jedz jeszcze tyle, co wróbel, zdrowa będziesz! Męka! niedola! nieszczęście! Czemuż nie pijesz herbaty? Ostygła! No, to gorącej przyniosę! Podreptała do kuchni i wróciła zaraz nie tylko ze szklanką świeżo nalanej herbaty, ale tak- że z masielnicą i kawałkiem sera na talerzu. Chleba z masłem i sera zjedz! A może mleka chcesz do herbaty? Jezus, Maria! Mam tro- chę w garnuszku, zaraz przyniosę. I po mleko znowu podreptała, a gdy po chwili wracając zobaczyła córkę jeszcze w praso- waniu pogrążoną, wybuchnęła: Co z tego będzie? Powiedz sama, co z tego będzie! Skaranie boskie! plaga egipska! śmierć! niedola! wieczne zginienie! Nie śpisz i nie jesz! Czy ty nie rozumiesz, co z tego wszystkiego wyniknie? Jezus, Maria! dobrze ty to rozumiesz! Rozumu dosyć masz, ojej! aż nadto, tylko serca brakuje, brakuje, brakuje... Bo gdybyś miała serce, pomyślałabyś sobie: co ze starą matką stanie się, jeżeli ty zachorujesz albo, broń Boże, jeszcze i co gorszego... Kiedy twarz Jadwigi wynurzyła się z mgły dobywającej się spod żelazka, błądził po niej ostry, ironiczny uśmiech. Była pewną, że jeżeli matka troszczy się kiedy o nią, to tylko przez obawę, aby jej pracy i opieki nad sobą nie utracić; toteż troskliwość ta, zamiast łagodzić i rozweselać, zaostrzała i zachmurzała jej rysy. Chmurna, milcząca, ze smugami żółtości pod delikatną skórą policzków i czoła, wypiła herbatę, obejrzała raz jeszcze wykończone roboty, starannie ułożyła je w sporym koszu i ubrała się do wyjścia na miasto. Niezmiernie skromne to było ubranie, ale wyglądała w nim ona na zupełnie przyzwoitą i wcale ładną panienkę. 15 Spod czarnego, skromnego kapelusza wychylał się jej piękny, lśniący, gładko uczesany war- kocz, futerko z najtańszych w świecie kotów osłaniając zbytnią chudość jej kibici czyniło ją bardzo zgrabną. Z koszem napełnionym owiniętymi w białe płótno przedmiotami zbliżyła się do drzwi, lecz stanęła jeszcze i obejrzała się na przepierzenie, za którym słychać było znowu trzepanie jakichś spódnic i klepanie starych trzewików. Do widzenia, mamo! A o której godzinie będziemy dziś jeść wieczerzę, abym się nie spózniła? O której? o której? za przepierzeniem ozwała się odpowiedz. Jezus, Maria! A o któ- rej każesz? Ty tu pani... Ja nic nie każę i mnie to wszystko jedno, ale nie chciałabym, aby mama długo czekała... Jezus, Maria! A dlaczegóż ja czekać nie mogę? Ty to nie możesz! Tobie wszystko w po- rę być powinno, bo ty tu pani i wszystko tu twoje! A ja co? Sługa pokorna, stary grzyb na nic nieprzydatny, próchno, które nie wiedzieć po co na tym świecie... Więcej Jadwiga już nie słyszała, bo popędliwie drzwi otworzywszy i z głośnym stukiem za sobą je zamknąwszy na dziedziniec wybiegła. Na dziedzińcu panna Karolina i jej matka, ściśle do siebie przytulone i ciągle z sobą roz- mawiające, powolniutko przechadzały się jeszcze; z przeciwnej strony przemykał pod ścianą młodzik jakiś, hulacką piosnkę pogwizdujący, z wywiędłą twarzą, w czapce z gwiazdką, krzywo na głowę włożonej, w rozpiętym paltocie i z zapalonym papierosem w ręku (był to [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |