Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] nie chciała być taka okrutna. Potrząsnęła tylko głową i wymamrotała. Wcale nie... Corky nie musiała przynaglać Teri, gdyż ta szybko wyszła z przymierzalni. No i jak? spytała Melissę. Co o tym sądzisz? Melissa spoglądała na swą przyrodnią siostrę, tłumiąc ze wszystkich sił uczucie zazdrości, które wezbrało gwałtownie gdzieś w zakamarkach jej serca. Lecz ujrzawszy promienny wyraz twarzy Teri, poczuła, jak zazdrość znika. To przecież nie była wina Teri, że wszystko leżało na niej jak ulał. Bluzka w stonowanym błękicie o długich rękawach zakończonych obcisłymi mankietami nadawała włosom dziewczyny kolor lnu. Skrojona była tak, że przód przylegał do piersi uwydatniając figurę, a równocześnie nie ujawniając jej zbytnio. Spódnica spływała łagodnie od talii aż za kolana. Obie części garderoby stanowiły doskonałą całość. Piękna powiedziała półgłosem Melissa. Ile kosztuje? spytała Teri. Corky uśmiechnęła się. Spódnica tylko sto sześćdzie-siąt dolarów, za to bluzka jest trochę droższa. Oczy Teri rozszerzyły się i spojrzała nerwowo na sio-trę. O ile droższa? zapytała niepewnym głosem. Kosztuje dwieście pięćdziesiąt dolarów odrzekł Corky. Jakby nie było, to przecież jedwab. Teri spojrzała zrezygnowanym wzrokiem na Melissę. Drogo, prawda? powiedziała, a Melissa była pewna, że w jej głosie słychać było błaganie. Zwróciła się do Corky: Czy mogę zatelefonować do mamy, żeby zapytać, czy możemy ją kupić? Telefon jest na biurku odpowiedziała właścicielka ale nie musisz tego robić. Rozmawiałam już z twoją mamą i powiedziała mi, że możecie kupić, cokolwiek się wam podoba. A poza tym jeśli jest w ogóle ktoś, kto naprawdę wie, ile dzisiaj kosztują ubrania dodała, marszcząc brwi i zniżając głos, jak gdyby zdradzała dziewczynom jakiś sekret to jest to na pewno twoja mama. No to bierzemy ją oświadczyła Teri i z rozradowaną twarzą podeszła do stołu i zaczęła oglądać kolejną bluzkę. Po półgodzinie opuszczały sklep Corky, niosąc z sobą dwie spódnice, pięć bluzek i sweter, wszystko starannie zapakowane w tekturowe pudełka. Na każdym pudełku widniał znak firmowy sklepu Corky butelka szampana na złotym tle. Wróćmy jeszcze raz do tego sklepu z odzieżą sportową zaproponowała Teri, gdy wyszły na ulicę. Te ciuchy są śliczne, ale potrzebuje przecież jeszcze stroju do tenisa i czegoś, co mogę nosić w ciągu dnia w klubie. Chodzi ci o ten sklep Play Things? Teri przytaknęła. Mieli tam świetne stroje kąpielowe na wystawie. Minęły kilka sklepów i już po chwili Teri znów była w przy-mierzałni i wybierała stroje kąpielowe, szorty, koszulki i bawełniane spodnie. Kiedy wreszcie skończyła, na ładzie znalazł się znowu pokazny stos odzieży. Wszystkie ubrania leżały na Teri jak ulał i były to takie same ubrania, jakie nosiły dzieci z Secret Cove. Ekspedientka kończyła wypisywać rachunek i spojrzawszy na Teri spytała. To już wszystko? Teri już miała przytaknąć, gdy spostrzegła, że Melissa tęsknym okiem spogląda na obcisły strój do joggingu, z czarnymi ukośnymi pasami na piersi. Może byś to przymierzyła? spytała siostrę. Melissa zaczerwieniła się i potrząsnęła przecząco głową. Nie będzie na mnie dobrze wyglądał. Skąd wiesz? spytała Teri. Nie możesz nic powiedzieć, dopóki go nie włożysz. Nie czekając na odpowiedz Melissy, zwróciła się do ekspedientki. Czy ma pani jej rozmiar? Kobieta przyjrzała się MeUssie z powątpiewaniem. Trudno mi powiedzieć. Ona ma nietypową sylwetkę. Ale proszę chwilę zaczekać. Po kilku minutach wróciła z zaplecza i wręczyła Melissie wieszak z kostiumem. Może przymierzysz ten powiedziała do dziewczyny. Po dwóch minutach Melissa wyszła z przymierzalni i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jej zdaniem spodnie były zbyt obcisłe, a góra o numer za duża. No i ten kolor, prezentujący się tak wspaniale dopóki nie założyła kostiumu, nadawał teraz jej skórze dziwny, żółtawy odcień. Beznadziejnie jęknęła, odwracając się od lustra i spoglądając na Teri po co ja to w ogóle przymierzam? Przecież to jest bomba odrzekła jej siostra. Jak tylko wezmiemy górę o numer mniejszą, będzie leżało jak ulał. Co ty! zaprotestowała Melissa. Wyglądam w tym, jakbym miała żółtaczkę. Nieprawda oświadczyła Teri. Poza tym przypomnij sobie, co powiedziała mama. Masz nie kupować niczego w burym kolorze. Powiedziała, że nie mam niczego kupować przypomniała jej Melissa. Mam już dość ubrań. Może i masz, ale nie wyglądasz w nich dobrze. Oczy Melissy zachmurzyły się, bo słowa Teri dotknęły ją do żywego, lecz ta zreflektowała się natychmiast i przeprosiła swą przyrodnią siostrę. To nie znaczy, że wyglądasz w nich zle dodała. One po prostu nie są zbyt modne. Popatrz tylko, jak ubierają się inne dzieci. Zawsze noszą białe szorty, koszulki polo i inne takie rzeczy. Podeszła do stołu, na którym piętrzyły się różnokolorowe koszulki i zaczęła w nich grzebać, wyjmując w końcu jedną jaskrawo zieloną i drugą w kolorze musztardy. Mogłabyś nosić coś takiego powiedziała, przykładając zieloną koszulkę do piersi Melissy. Melissa spoglądała smutnym wzrokiem na koszulki i porównywała je w duchu z brązami i zgniłą zielenią, które zawsze wybierała dla siebie. Chociaż bardzo chciała, nie umiała wyobrazić sobie siebie samej w jakimkolwiek jaskrawym kolorze. Przymierz to powiedziała Teri, wpychając jej do ręki koszulkę razem z parą białych szortów. W tym czasie ja zobaczę, czy mają mniejsze góry tych strojów do joggingu. Po kilku minutach Melissa wyszła z przymierzami i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Koszulka wisiała na niej jak worek, a szorty ciasno opinały uda, tak że wyglądała na bardziej pulchną, niż była w rzeczywistości. Teri, czytając w jej myślach, zwróciła się do ekspedientki; Czy nie ma pani czegoś z zakładkami? Dwadzieścia minut pózniej, mimo gorących sprzeciwów Melissy, Teri dołożyła do leżącego już na ladzie stosu ubrań parę białych szortów, dwie koszulki polo, jaskrawo czerwony kostium kąpielowy i strój do joggingu. Czy mogę to wziąć na kredyt? spytała. Nazywam się Teri MacIver. Charles Holloway to mój tata. Ekspedientka uśmiechnęła się. Oczywiście! Pani Hol-loway dzwoniła dzisiaj rano i powiedziała, że możecie kupić wszystko, co chcecie. Teri spojrzała na stertę odzieży, a potem jej wzrok powędrował w stronę stroju do tenisa, który zauważyła już wcześniej. W końcu jednak widząc przerażony wzrok Melissy, kiedy ta odczytała sumę na kasie, potrząsnęła przecząco głową. Myślę, że to wszystko powiedziała. Ekspedientka wypisała czek i razem z piórem wręczyła go dziewczynie. Teri wpatrywała się w wypisaną na czeku sumę. Razem z tym, co kupiły u Corky, łączna wartość zakupów przekroczyła trzy tysiące dolarów. Przez ułamek sekundy pomyślała o dwustu dolarach, które mogła wydać na ubrania do szkoły w zeszłym roku. Przecież to było dawno temu powiedziała w duchu i przestała o tym myśleć. Z ogromną przyjemnością wzięła pióro z rąk ekspedientki i złożyła swój podpis na czeku. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |