Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go, aresztowali. Ale za dwa lata już Jabłoński składał wieniec 11 listopada. Czyli jego zwycięstwo!
I on dużo takich zwycięstw odniósł, powinien dzisiaj być dekorowany jakimiś orderami, a nikt tego
nie robi. To niesprawiedliwość polska wobec prawdziwych a cichych bohaterów. Roman Zimand -
mój przyjaciel, kiedyś wielki ortodoksa marksistowski, dzisiaj w opozycji, ale ciekawy, bo
niezależny. Internowany zresztą, siedział z Kurowskim w jednym pokoju i raczej się nie lubili... Jest
to człowiek, który zajmuje własne stanowisko. Krytyczny i wobec komunizmu, i wobec
"Solidarności", i właściwie wobec Kościoła - trzyma się tak na dystans. Ale uważam, że bardzo
interesujący. Michnik mi wymyśla zawsze jak go chwalę, no ale ja mam taki gust. Lubię
odważnych i niezależnych. Marian Zygmanowski - to był jeden z dyrektorów Urzędu do Spraw
Wyznań, a dlatego tylko tu się znalazł, bo raz w życiu z nim rozmawiałem i powiedział mi coś,
czego nikt nigdy mi nie powiedział. Powiedział: "Wie pan, ja byłem dawniej w przemyśle - to był
poznańczyk zresztą - byłem szczęśliwy, a teraz jestem na takim stanowisku, że muszę bez przerwy
kłamać i okłamywać tych księży, obiecywać co z góry wiem, że nie dotrzymam. Jest to bardzo
niemiÅ‚e". To rzadkość, żeby czÅ‚owiek partii tak siÄ™ zwierzyÅ‚ komuÅ›. í Tadeusz íeleÅ„ski_Boy - parÄ™
razy może podałem mu rękę przed wojną. Był to zabawny, świetny pisarz. Nie zgadzałem się z jego
sceptycyzmem i racjonalizmem. Natomiast jego "Słówka" były świetne. Niestety, rozstrzelali go
Niemcy we Lwowie. NIe jest to "moja" postać, ale bardzo utalentowany, ciekawy człowiek. Stefan
íółkiewski - mój kolega z Uniwersytetu, znam go ze 60 lat. ByÅ‚ jednym z nielicznych
zdeklarowanych komunistów na Uniwersytecie i przy tym prezesem koła polonistów, co było
rzadkością wtedy, bo przeważnie endecja, oenerowcy trzymali te wszystkie koła. On został
wybrany prezesem. PamiÄ™tam, że przychodzÄ™ na zebranie, i widzÄ™, że stoi íółkiewski i jeszcze
dwóch i coś manewrują przy drzwiach i słyszę jak mówi: "Tu zamkniemy na klucz, ogłosimy,
zanim przejdą naokoło to przegłosujemy". A to był taki wniosek, że głosują tylko ci, co mają
stemplowane legitymacje, coś takiego i taki manewr, żeby opozycja nie zdążyła wejść. Tak w
Polsce konstytucje uchwalano, zdaje się. Potem byłem z nim w Legionie Młodych, już wtedy
komunizował i ja z nim toczyłem ciężkie boje. On już był socrealistą, całe wykłady o tym robił i
chciał przeforsować program kulturalny Legionu Młodych - zupełnie materialistyczny i
komunistyczny, że sztuka służy społecznym sprawom rewolucji i tak dalej. Ja się sprzeciwiałem. To
nie przeszło w końcu. Pamiętam długie dyskusje. A potem Legion Młodych został uspokojony,
SÅ‚awek wyrzuciÅ‚ Zapasiewicza - "czerwonego komendanta" i íółkiewski ustÄ…piÅ‚, i JÄ™drychowski.
CzÅ‚owiek wierny sobie, przyzwoity, ale maniak materializmu. UdajÄ…cy erudytÄ™. Zygmunt íuÅ‚awski -
z wielkiej pepeesowskiej ekipy, tych dawnych, jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej.
Pochodził ze znanej rodziny pisarskiej, inteligenckiej. A jednocześnie był sekretarzem związków
zawodowych. Właściwie był przywódcą robotników przez całe Dwudziestolecie. Taki typowy
inteligent, były poseł do parlamentu wiedeńskiego. Pamiętam w Sejmie - on przeszedł z listy
Mikołajczyka, bo nie było dla niego listy - i w Sejmie wygłaszał wspaniałe przemówienia.
PamiÄ™tam takie starcie z Drobnerem, który zaczÄ…Å‚ wymyÅ›lać na MikoÅ‚ajczyka i powiedziaÅ‚: "íeby
ratować swoją opinię sięgnął do starej, austriackiej ekscelencji, która powinna już dawno leżeć w
grobie". A íuÅ‚awski na to: "Panu Drobnerowi odpowiem, że wolÄ™ leżeć w grobie, niż żyć w
niesławie". Pięknie. Byłem na jego pogrzebie w Krakowie. To był bardzo dziwny pogrzeb, bo partia
go bojkotowała i zmienili godzinę pogrzebu, tak, że nikt nie wiedział kiedy. Ale zebrało się trochę
ludzi na cmentarzu, między innymi profesor Adam Krzyżanowski, który był wielki kpiarz.
Przemawiał jakiś pepeesowiec bez nazwiska, ukrywający się, który prawie płakał. Mówił
"Towarzysz íuÅ‚awski, który caÅ‚e życie walczyÅ‚ o wolność, wychowany w kulcie wolnoÅ›ci..." A
Krzyżanowski zwraca się do wszystkich i mówi: "No tak proszę państwa, to były te austriackie
czasy". Potem zaczynają śpiewać "Czerwony sztandar"i przychodzi "Sędziami wówczas będziem
my". A Krzyżanowski: "Jacy my? My będziemy sędziami? Nie uda się!" Bardzo to był zabawny
pogrzeb, ale wzruszajÄ…cy. Kazimierz íygulski - PoznaÅ‚em go kiedyÅ› przed wielu laty w eodzi,
miałem odczyt o kulturze masowej, i on zabrał głos w dyskusji, mówił bardzo długo i uczenie. Już
nie pamiętam właściwie, na czym polegała dyskusja. To był jedyny raz, kiedy się z nim zetknąłem.
Ale wiem, że potrafił na przykład po angielsku mówić dwie godziny bez kartki... To był w ogóle
ciekawy przypadek. We wspomnieniach Mariana Brandysa można wyczytać, że we Lwowie był
taki akowiec, nerwus okropny, który się pojedynkował, bohaterski... Potem wszyscy akowcy
podporządkowali się nowej władzy, a on się postawił, został aresztowany, wywieziony do Moskwy,
po dwunastu latach wrócił, i jeszcze potem został ministrem kultury. Habent sua fata... Wojciech
íukrowski - No cóż, bardzo dobry - kiedyÅ› - pisarz. WystartowaÅ‚ Å›wietnie, "Z kraju milczenia" -
takie nowele okupacyjno_wojenne, potem "Porwanie w Tiutiurlistanie" dla dzieci - też bardzo
dobre. A potem nie wiem, co się z nim stało. Uwierzył w niezniszczalność komunizmu i Polski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.