Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

weekend? Owszem, miał na to dość czasu. Byłam już
zameldowana w pensjonacie, kiedy przyjechał. Kiedy kupił białe
róże, które wręczył mi na powitanie? Ucałował mnie jak zwykle i
spytał, gdzie możemy dostać drinka. Powiedziałam, że obsługa
serwuje wino przy kominku, na co odparł, że potrzebuje
prawdziwego drinka. Pamiętam, że mnie to zaskoczyło. Oznajmił
też, że najpierw musi wziąć prysznic i się przebrać. Twierdził, że
wyjechał z Montrealu o dziewiątej rano, co oznaczało, że
prowadził sześć godzin bez przerwy, nic więc dziwnego, że chciał
się odświeżyć. Był w dobrym humorze i z całą pewnością
poświęcał mi dużo uwagi. Apetyt mu dopisywał: na obiad
zjedliśmy homara, a potem, oczywiście, się kochaliśmy. Czy miał
na skórze zadrapania? Jak mocno Susan się broniła? Potem uparł
się na spacer brzegiem morza w świetle księżyca, chociaż było
zimno. Szliśmy deptakiem, prawie pustym ze względu na porę i
temperaturę. Usłyszałam fragment rozmowy mijających nas ludzi,
w języku quebecois, kanadyjskiej odmianie francuskiego, i
spytałam go, co mówili. Odpowiedział, że cieszyli się na mecz
towarzyski Maple Leafs z Montreal Canadiens, który miał się
odbyć następnego dnia. Wróciłam myślami do bezowocnych
poszukiwań mieszkania Bennetta w Montrealu; zastanawiałam się,
czy w ogóle znał francuski. Wyszukałam w Google terminarz
rozgrywek ligi hokejowej i okazało się, że drużyna Montreal
Canadiens nie rozgrywała wówczas żadnego meczu
towarzyskiego.
Pózniej, już w pokoju, kiedy zdjął spodnie, zobaczyłam
świeży siniak na jego goleni. Spytałam, skąd go ma, na co odparł,
że się uderzył, kiedy pomagał jednemu ze swoich zespołów
przenosić sprzęt. Jednemu z zespołów, których nie reprezentował.
Tamtej nocy przesunęłam się na prawą stronę łóżka, jak
zwykle. Lewa strona przylegała do ściany, a Bennett znał mój lęk z
czasów dzieciństwa. Kiedy zasypiałam w jego ramionach,
powiedział szeptem:  Jeśli mnie kochasz, to będziesz spać przy
ścianie . A gdybym się sprzeciwiła? Co by mnie spotkało?
Następnego ranka& och, wolałabym zapomnieć, jak wyglądało
nasze zbliżenie. Z perspektywy tego wszystkiego, czego
dowiedziałam się o Bennecie, wydało mi się odrażające. Jednak
tamtej nocy chyba w ogóle nie puścił mojej ręki. Nadal ją trzymał,
kiedy się obudziłam.
Dojechałam na Penn Station tuż po północy. Byłam
wyczerpana, ale nie chciało mi się spać. Po powrocie do domu
przejrzałam wszystkie artykuły na temat śmierci Susan Rorke.
Opisywano trzydziestopięcioletnią policyjną analityczkę,
która co tydzień udzielała się jako wolontariuszka w schronisku
dla bezdomnych w południowym Bostonie. Początkowo jej śmierć
uznano za nieszczęśliwy wypadek. Nie wróciła do pracy po
przerwie, podczas której miała naprawić roletę na drugim piętrze.
Ciało pani Rorke znaleziono w uliczce za schroniskiem. Policja
doszła do wniosku, że Rorke wypadła przez otwarte okno i zginęła
na miejscu od uderzenia o beton. Z następnego artykułu wynikało,
że policja bada sprawę jej śmierci, dopuszcza też możliwość
zabójstwa. Szukali bezdomnego mężczyzny, który tamtego
wieczoru przebywał w schronisku. Zwiadkowie zeznali, że przed
zdarzeniem kłócił się z panią Rorke. Znaleziono go, przesłuchano i
wypuszczono. Policja nadal traktowała jej śmierć jako morderstwo
i kontynuowała śledztwo.
Potem weszłam na Facebooka. Na profilu zobaczyłam to
samo zdjęcie, które pokazywał mi detektyw  z jednookim
Jackiem Russelem na kolanach. Ciekawiło mnie, co się stało z
psem. Przejrzałam jej wpisy z ostatnich paru miesięcy i oto, co
znalazłam: zdjęcie lewej ręki, z rozpostartymi palcami,
prezentujące brylantowy pierścionek zaręczynowy. Mniej więcej
jednokaratowy brylant miał staroświecki markizowy szlif i był
osadzony albo w białym złocie, albo w platynie. Komentarze pod
spodem były podobne: Kiedy go wreszcie poznamy?
Wyjęłam z górnej szuflady małe skórzane pudełeczko
wyściełane aksamitem, w środku był pierścionek, który dostałam
od Bennetta, identyczny. Kusiło mnie, żeby go wyrzucić, ale
zdawałam sobie sprawę, że stanowi dowód rzeczowy. Dowód
mojej przynależności do zgromadzenia wykiwanych. Jeśli Susan i
ja byłyśmy siostrami z jednej kongregacji, to musiała do niej
należeć również kobieta, która odpisała mi na Lovefraud,
podszywając się pod Susan Rorke. Nawet ona podejrzewała, że
jest nas więcej. Skoro trzy, to dlaczego nie cztery? Albo więcej?
Przeszłam na Lovefraud i zostawiłam prywatną wiadomość
dla numeru trzy.
Kim jesteś? Dlaczego udawałaś Susan Rorke? Dlaczego
sądzisz, że mężczyzna, którego znałaś jako  Petera oszukał inne
kobiety? Pojechałam spotkać się z Tobą w dobrej wierze i
odkryłam, że kobieta, którą udawałaś, została zabita sześć tygodni
temu. Mam informacje o człowieku znanym mi jako  Bennett ,
które Cię zainteresują. Niczego nie zmyślam, żeby Cię zwabić.
Jestem absolutnie szczera. Nie wiem, dlaczego się ze mną nie
spotkałaś, ale jeśli się go boisz, to niepotrzebnie. Proszę, napisz do
mnie.
Poczułam głód i po raz pierwszy od tygodni miałam ochotę
na coś zdrowego. Przeszłam kilka przecznic do Champs. Otwierali
o szóstej rano. Jak zwykle byłam jedyną klientką bez tatuaży na
rękach i nogach. Personelowi zawsze dopisywał dobry humor.
Dostałam boks tylko dla siebie i usiadłam pod ścianą udekorowaną
szyldami z lat pięćdziesiątych. Zamówiłam podwójną porcję
smażonego tofu z tymi ich tajemniczymi przyprawami i bananem.
Posłodziłam kawę prawdziwym cukrem trzcinowym. Kiedy się
rozglądałam za transseksualistą z obsługi, aby poprosić o dolewkę,
zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Nie od razu go poznałam.
Rozpinał sprzączki od rowerowego kasku. Dopiero kiedy
zobaczyłam włosy, zorientowałam się, że to McKenzie, mój
adwokat. Miał na sobie koszulkę, miejscami mokrą od potu, i
czarne szorty do kolan, które akurat na nim nie wyglądały jak
przebranie.
Spojrzał na mój talerz.
 Lepiej, żeby to nie był ostatni banan. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.