Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zawału i karetka pogotowia zabierała go nieprzytomnego do szpitala. Z walącym sercem rozglądam się wokoło, wychodzę na balkon, zaglądam do łazienki, do szaf, pod łóżko. Najwyrazniej przyszedł tylko po to, żeby zostawić kwiaty i liścik. A nie mówiłam, że kobiety wcale nie lubią, żeby je obsypywać kwiatami? Co mam zrobić? Zadzwonić na policję, bo ktoś przysyła mi głupie rymowanki i cytaty z Szekspira, wie, jak nazywały się moje koty i przyniósł mi kwiaty? Policjant, któremu to powiem, zamknie mnie w areszcie albo wezwie karetkę. Mój wróg jest sprytny, wie, że gdyby narobił mi w mieszkaniu bałaganu, coś zdemolował, to już byłby czyn karalny i natychmiast mogłabym się zwrócić do policji. A tak może bezkarnie nękać mnie dalej. Bo prawo nie zabrania podsyłać komuś wierszyków ani kwiatów. Nikt mi nie uwierzy, że to róże od wroga, który ma klucz do mojego mieszkania. Ale co on zamierza? Czy chce mnie tylko straszyć? I pewnego dnia przestanie? Czy też ma poważniejsze zamiary? Siedzę bezradna, a energia, którą naładowałam się na Mazurach, błyskawicznie ze mnie uchodzi. Trzeba wymienić zamek natychmiast. Od tego zacznę, a potem zastanowię się, co dalej. Może Jolka coś poradzi. Ale dziś i tak niewiele wskóram. Nie, dlaczego? Przecież policja powinna chronić i wspierać obywateli. Przecież płacę podatki. Muszą się tym zająć. Ktoś obcy wszedł do mojego mieszkania to przestępstwo. Halo! Proszę czekać. Proszę czekać. Proszę czekać& Ale ile mam czekać, ile? Ja nie mam czasu, rozumiecie? Komisariat policji, słucham słyszę wreszcie w słuchawce kobiecy głos. Tu Maria Dudek. Proszę pani, ktoś pod moją nieobecność wszedł do mojego mieszkania i zostawił mi kwiaty, ale zgniłe. Dlaczego zgniłe? pyta policjantka. Nie wiem. Dokucza mi już od wielu dni. Straszy i pisze wierszyki. A nie mogą państwo załatwić tego między sobą? Nie, bo ja go nie znam. A nie może się pani dowiedzieć, kto to? No właśnie po to dzwonię, żeby policja to ustaliła. Mamy ustalić, kto pani daje kwiaty? Ale on wszedł do mojego mieszkania pod moją nieobecność. Ma klucz. No to nie trzeba było mu dawać klucza, skoro pani nie lubi dostawać kwiatów. Nie dawałam. Nikomu prócz mamy, córki i Jolki nie dałam klucza. Czyli dała pani. Naprawdę nie rozumiem, o co chodzi. Czuję się bezsilna, nie potrafię jej wytłumaczyć, dlaczego powinni zająć się moją sprawą. Podejmuję jeszcze jedną próbę, ale kiedy w odpowiedzi słyszę w słuchawce wycedzoną znużonym głosem radę pani sierżant, żebym sprawy prywatne spróbowała załatwić sama, poddaję się i już tylko oświadczam: Wie pani co, chyba przestanę płacić podatki. Bo po co? Przez ponad dwadzieścia pięć lat łożę na służbę zdrowia, a potem muszę czekać miesiąc na operację wyrostka robaczkowego. Ale to nie nasza branża. Proszę zadzwonić do Narodowego Funduszu Zdrowia. Przepraszam, ale mam tutaj trzy pobicia, dziesięć kradzieży i jedno zabójstwo. Chętnie zajęłabym się zgniłymi kwiatami, ale sama pani rozumie. Jasne, jak mnie zabiją, wtedy zajmiecie się moim martwym ciałem. Czy ktoś grozi, że panią zabije? Nie. Tylko chce mnie obedrzeć ze skóry. No to do widzenia. Czekając na ślusarza, który obiecał przyjechać możliwie najszybciej i z możliwie najprostszym do założenia zamkiem, żeby nie masakrować drzwi, sprawdzam wiadomości. Na szczęście z pracy nikt się nie odezwał, a MAO, Malwina-Arkadia- Ofelia, też milczy. Pewnie pozwala mi w spokoju nacieszyć się różami i cytatem z Hamleta, a poza tym, wiedząc, że oczekiwanie bywa większą katorgą niż spełnienie, chce, żeby mój lęk narastał i żebym nie mogła zasnąć: wiadomo, właśnie nocą, w ciemnościach, strach ma największe oczy. A za kilka dni znów zacznie, bo wciągnęła ją ta zabawa . To pewne, że mnie zna, ale za co się mści? Przecież nie dokucza mi bez powodu. Gdybym była piękną i młodą gwiazdą filmową, wchodziłby w grę stalking. A tak nic z tego nie rozumiem, nie widzę żadnego motywu. Kiedy ślusarz montuje zamek, wchodzę na portal, ale już tylko po to, żeby się z niego wypisać. Koniec z głupotami. Miałam wprawdzie jeszcze trochę wytrwać, ale przestało mnie to bawić, a poza tym rozmowy z Weroniką uświadomiły mi, że nie tędy droga. %7łe może nie należy się zamykać, ale nie trzeba też otwierać się na oścież, zwłaszcza jeśli robi się to bez przekonania i ma się mnóstwo zastrzeżeń, oporów i złośliwych uwag pod adresem poczciwych portalowiczów. To nie ich wina, że mnie drażnią, tylko moja. A teraz wejdę tam po raz ostatni. Lista nowych pięciu panów. Kilka wiadomości. W tym samym duchu co poprzednie. Powtarza się formułka twardo stąpam po ziemi i jestem zwykłym facetem , widocznie zwykłość tak jak normalność to jakaś nadzwyczajna cnota. I jest jeszcze wiadomość: uśmiechnięta buzka od kogoś o pseudonimie Ofelia . I, co gorsza, widzę, że mam wysłanych mnóstwo serduszek, chociaż tego nie robiłam. Wie o mnie absolutnie wszystko, nawet to, że jestem na portalu Amore, a to już wyższa szkoła jazdy, bo przecież nie ma tam mojego zdjęcia ani prawdziwego imienia i nazwiska. I zna hasło! Wspomniałam o portalu tylko Jolce i Laurze, ale nawet one nie wiedzą, że chodzi o Amore. Muszę się stąd wypisać. Natychmiast! Nie chcę już wiedzieć, kto na mnie czeka i jaki ma profil. Ale nie tak łatwo opuścić na zawsze Amore. Okazuje się to tak skomplikowane, że walczę z tym jeszcze długo po odejściu ślusarza. W końcu udaje mi się wysłać do nich list, żeby mnie skasowali, usunęli, zlikwidowali, ale nie mam [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |