Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] o ścianę basenu i ciężko dyszała. Fergus natychmiast znalazł się obok i otoczył ją ramieniem. - Byłabyś cudowną matką - zamruczał, przytulając ją do siebie. Odsunęła się i wyszła z wody. Miała trochę dosyć Fergusa, który stawał się zbyt nachalny. Patrzyła na niego zirytowana, gdy zanurkował do dużego basenu i zaczął energicznie płynąc kraulem, po czym zajęła się blizniakami. Siedzący na ławce dla publiczności Rob obserwował całą trójkę ponurym wzrokiem. Tak mocno zaciskał dłonie na poręczy, że aż zbielały mu palce. ROZDZIAA DZIEWITY Sally z westchnieniem ulgi zanurzyła się w wodzie z dużą ilością lawendowego olejku. Popołudnie z blizniakami było bardzo przyjemne, ale teraz dawało o sobie znad znużenie. Wyciągnęła się w wannie i zamknęła oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem przenikającym zmęczone mięśnie. Przypomniała sobie minę Roba, gdy przyszedł po dzieci. Sprawiał wrażenie kompletnie wykończonego. Kazał chłopcom podziękować Sally i poza tym prawie się nie odzywał. Ben i Charlie paplali o następnej wyprawie na basen, lecz Rob uciął ich prośby stwierdzeniem, że Sally na pewno nie ma czasu na takie rzeczy. Otworzyła usta, aby zaprotestować, ale on raptownie się odwrócił i odszedł. Znów westchnęła i oparła głowę na brzegu wanny. W pokoju cicho grało radio, a perfumowana woda zabiła zapach chloru, toteż Sally wreszcie się odprężyła, zapominając o irytującym zachowaniu Roba i Fergusa. Otrzezwił ją natarczywy dzwonek do drzwi. Usiadła i sięgnęła po ręcznik. Chyba nie chodzi o nagłe wezwanie, pomyślała. Dzisiaj dyżur pełnili lekarze z przychodni w sąsiedniej miejscowości. Po chwili ktoś zaczął głośno pukać. Sally zaklęła pod nosem i wkładając szlafrok, pospieszyła do holu, aby otworzyć. - Po co ten alarm? - zawołała. - Już idę. Kto tam? - To ja - zabrzmiał znajomy głos. - Chcę z tobą porozmawiać. Lepiej niech to będzie coś pilnego, Rob, przemknęło jej przez głowę. Gdy wszedł, zmierzył ją chłodnym spojrzeniem, po czym zatrzymał wzrok na jej twarzy zarumienionej po ciepłej kąpieli i wilgotnych, spiętych na czubku głowy włosach. Sally ciaśniej owinęła się szlafrokiem i gestem zaprosiła Roba do saloniku. Zauważyła jego ponurą minę i zaciśnięte usta. Czyżby znów miał chandrę? Jeśli tak, to szkoda, że postanowił ją odreagować właśnie tu i teraz. Sally nie czuła się na siłach, aby w tej chwili z nim się zmierzyć. Przysiadła na brzeżku fotela, a Rob zatrzymał się przy kominku i patrzył na nią ponuro. - O co chodzi, Rob? - Usiłowała nie okazać irytacji, choć miała do niej prawo. Ten dzień był długi i męczący. - Rzeczywiście zastosowałaś się do mojej rady. - Głos Roba zabrzmiał zgrzytliwie. - Do twojej rady? - powtórzyła. - Nie rozumiem. - Niedawno powiedziałem ci, że potrzebujesz kogoś, kto nie jest obciążony swoją przeszłością. Co prawda nie sugerowałem romansu z kierownikiem administracji, ale on chyba się nadaje, jeśli gustujesz w przystojnych nudzia- rzach. - Mówisz o Fergusie? Wpadasz tu jak burza tylko dlatego, że parę razy z nim się umówiłam? - Sally poczuła wypieki na policzkach. - Przyjmij do wiadomości, że to nie jest twoja sprawa! - wypaliła ze złością. - Może i nie, ale nie życzę sobie, żebyś wciągała w swoje sprawy moje dzieci! Tylko ja decyduję o tym, z kim mogą przebywać. %7ładen Fergus nie będzie udawał ich tatusia! Aż otworzyła usta ze zdumienia. - I przyszedłeś, żeby mi to powiedzieć? Jesteś śmieszny. Nie zaaranżowałam tego spotkania na basenie. Było najzupełniej przypadkowe, a Fergus po prostu okazał twoim synom trochę sympatii. - Nigdy więcej nie waż się wykorzystywać moich dzieci do uatrakcyjnienia swojej randki! - Jesteś bezczelny! - parsknęła, tym razem nie na żarty rozjuszona. W jednej chwili znalazła się przy drzwiach i otworzyła je na oścież. - Wyjdz, bo zachowujesz się jak pies ogrodnika. Sam oznajmiłeś, że mnie nie chcesz, więc nie wtykaj nosa w moje życie prywatne! - Pamiętaj! - Spojrzenie Roba prześliznęło się po jej sylwetce. - Twoi faceci mają trzymać się z daleka od moich synów! Wyszedł, a Sally z takim impetem zatrzasnęła drzwi, że huk rozszedł się echem po całym domku. - Nie będziesz mnie kontrolować! - krzyknęła. - Dalej kochasz swoją żonę i nie ma w twoim sercu miejsca dla nikogo innego, ale mnie nie zabronisz normalnie żyć! Po drugiej stronie drzwi Rob poszarzał na twarzy i bezsilnie oparł się plecami o ścianę. Jak Sally może wierzyć w coś takiego? Przecież to jej pragnął, jej potrzebował i cierpiał jak potępieniec, gdy ujrzał ją z innym mężczyzną. Sally zaś opadła na fotel i próbowała spokojnie przeanalizować zachowanie Roba. Dlaczego tak bardzo rozwścieczyła go obecność Fergusa na basenie? Fergus bywa irytujący, ale to porządny chłopak i z pewnością w żaden sposób nie zagraża dzieciom ani ich uczuciom. Przypomniała sobie smutną, ściągniętą cierpieniem twarz Roba, i trochę złagodniała. Rob to samotny ojciec. Może, widząc ich baraszkujących w basenie, znów boleśnie uświadomił sobie, jak wiele stracił wraz ze śmiercią Zoe. Z zamyślenia wyrwało ją brzęczenie telefonu. - Tu Fergus, Sally! Wzdrygnęła się, słysząc jego silny, dzwięczny głos. - Wybacz, że zakłócam ci wieczór, ale najpózniej jutro muszę kupić bilety na zabawę. Pójdziesz ze mną? Westchnęła boleśnie. Dlaczego by nie? Lepiej wybrać się na tańce niż w piątkowy wieczór siedzieć w domu. Będzie tylko musiała trzymać Fergusa trochę na dystans. Uśmiechnęła się kwaśno do siebie. - Tak, Fergus. Bardzo chętnie. Zespół Błękitny Dzwonek" grał głośno, a w takt szybkiej, szkockiej melodii wirowało na parkiecie mnóstwo par. Sally zauważyła kilku swoich pacjentów. Niektórzy mężczyzni mieli na sobie spódniczki w kratę, lecz większość obecnych nosiła codzienne stroje. Patrząc na roztańczonych ludzi, Sally doszła do wniosku, że dobrze zrobiła, przychodząc tutaj. Dzięki temu poczuła się częścią tej małej społeczności, a może nawet będzie dobrze się bawić! Fergus był bardzo zaborczy. Nie odstępował jej na krok i cierpliwie uczył zasad obowiązujących w szkockim tańcu o nazwie reel. Sally musiała przyznać, że w wykonaniu tutejszych mieszkańców reel mógł się podobać. - Wyglądasz idealnie - szepnął, patrząc z aprobatą na jej fioletową kloszową spódnicę i obcisłą bluzeczkę z czarnego jedwabiu. - Mam nadzieję, że moje nogi też zdadzą egzamin - odparła wesoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |