Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Travis wytężał wzrok, ale niczego nie mógł dostrzec.
- Gdzie ja sobie pękłam? - spytała cichutko Beth Ann.
Doktor zniżył kliszę tak, że znalazła się na poziomie oczu dziecka.
- Tutaj. Widzisz?
Travis zauważył wówczas pęknięcie, ale gdyby lekarz wyraznie go nie wskazał, nie dostrzegłby
cieniutkiej rysy.
- To nie jest ciężkie złamanie - stwierdził doktor Andersen, chcąc ich widocznie uspokoić. - Oczywiście
bolesne, ale za sześć tygodni zrośnie się i ręka będzie jak nowa.
- Tak długo mam nosić gips?!
- Obawiam się, że tak, ale wszyscy koledze będą mogli się na nim podpisać. W jakim kolorze ma być ten
gips? Poproszę Friedę, żeby przygotowała taki śliczny, różowiutki.
- Wolę niebieski - szepnęła Beth Ann, pociągając noskiem, a potem wytarła go zdrową ręką.
Przeszli do pokoju, gdzie Frieda, pielęgniarka, której Travis omal nie przewrócił, moczyła właśnie paski
gipsu. Mary nadal trzymała Beth Ann na kolanach.
- Lepiej posadzić małą na stole - zauważył mimochodem doktor, biorąc gruby zwój waty.
- Nie! - zatkała Beth Ann, czepiając się kurczowo Mary zdrową rączką. - Chcę być z Mary!
Doktor zastanowił się.
- W porządku, misiaczku. Postaramy się, żeby ci było jak najwygodniej.
Travis poczuł wdzięczność do starszego pana, który tak dobrze rozumiał dzieci. Ale też zajmował się
nimi od lat! Travis obserwował zabieg z dużym zainteresowaniem. Zręczne ręce doktora sprawnie
owinęły przedramię Beth Ann paskami gipsu. Lekarz zagadywał przy tym małą przyjaznie, ale nie udało
mu się skłonić Beth Ann do rozmowy. Dziewczynka nadal tuliła się do Mary, która uspokajała ją szeptem.
Pojechali następnie do apteki po lekarstwo. Gdy wracali do domu, Travis czuł się jak po całodobowej
harówce. Beth Ann dostała środek przeciwbólowy i poszła do łóżka.
- Zpi? - spytał Travis, gdy Mary wyszła z jej sypialni.
Mary skinęła głową, podeszła do męża i objęła go w pasie. Przez kilka chwil tulili się do siebie w
milczeniu. Travis wchłaniał w siebie ciepło jej ciała, wdzięczny losowi po raz nie wiedzieć który, że Mary
weszła w jego życie. Jakżeby zdołał przeżyć ten dzień bez niej? Gdyby żony nie było wówczas w domu i
nie odebrałaby telefonu, Beth Ann tkwiłaby w pokoju pielęgniarki aż do jego powrotu po pracy. Bóg
raczy wiedzieć, jak długo by to trwało!
Obejmując dłońmi twarz męża Mary zbliżyła usta do jego ust. Ciało Travisa zapłonęło nagle pod jej
dotknięciem
Kiedy oderwali się od siebie, Travis nie mógł złapać tchu i wyraznie osłabł.
- Z jakiej racji te czułości?
- %7łeby ci podziękować.
- Za co?
- Tego nie jestem całkiem pewna... Nie, po prostu chciałam cię pocałować.
Zdumiony Travis gapił się na nią, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Muszę wrócić do Jake a.
Mary skinęła głową.
- Ja też mam dużo roboty.
Nie dodając już ani słowa, usiadła znów przy maszynie do szycia i sięgnęła po jedną z koszul męża.
Mary przewróciła się na wznak i westchnęła. Choć była zupełnie wyczerpana, duchowo i fizycznie, nie
mogła zasnąć. Travis miał zdaje się podobne problemy.
- Nie śpisz? - rozległ się w ciemności jego szept.
- Jestem zupełnie trzezwa i biję się z myślami.
Zaśmiał się cicho.
- To był cholerny dzień, no nie?
- Mam nadzieję, że przez dłuższy czas nie zdarzy się nic podobnego.
- Ja też przytaknął. Po chwili ujął dłoń żony i podniósł ją do ust. - Złamana ręka Beth Ann to małe piwo!
Ty napędziłaś mi dziesięć razy większego stracha.
- Ja?
- Uganiając się jak szalona po ranczo na Wściekłym Maksie. Mogłaś się zabić!
- Byłam zupełnie bezpieczna.
- Kto cię nauczył tak jezdzić? Widać od razu, że nie pierwszy raz dosiadłaś konia.
- Jezdziłam konno od dzieciństwa. Większość kobiet z Południa to umie, wyobraz sobie! - Z trudem
powstrzymywała się od śmiechu.
Travis zamilkł na chwilę.
- Mogłaś mi o tym powiedzieć.
- Mogłeś mnie zapytać.
- Czy posiadasz jeszcze jakieś umiejętności, o których nie wiem? Na przykład jesteś pilotem albo
mistrzynią w jezdzie na nartach?
Zaskoczenie męża rozśmieszyło Mary.
- Ależ nie!
- Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać?
- Nic prostszego. Słyszałam dziś rano jak rozmawiałeś z Jake em. Nie powiedziałeś dokładnie, gdzie
będziecie pracować, ale wyobraz sobie, że wiem, z której strony wschodzi słońce. Musiałam tylko uważać
na ogrodzenia i mogłam być pewna, że prędzej czy pózniej natknę się na ciebie.
Travis mruknął coś pod nosem. Zabrzmiało to prawie jak komplement. Zaimponowało mu widać
inteligentne rozumowanie żony.
- Załatwiłem dziś po kolacji ważny telefon.
Mary zauważyła, że mąż z kimś rozmawiał, ale nie zaprzątała sobie tym głowy.
- Do kogo dzwoniłeś?
- Do Slima Jenkinsa. Handluje używanymi samochodami. Na nowy mnie teraz nie stać, ale nie możesz
być uwiązana w domu. Poza tym przyda się nam taki wóz, do którego wszyscy się zmieścimy.
Mary przekręciła się na brzuch i spojrzała na przystojną twarz męża. Nie wydawał jej się pociągający,
gdy spotkali się po raz pierwszy, ale teraz to co innego! Kochała każdą zmarszczkę i bruzdę na jego
spalonej słońcem twarzy, zwłaszcza kreseczki w kącikach oczu.
- Umówiłem się, że wpadniemy do Slima jutro po południu. Pasuje ci?
- Idealnie.
Travis wyciągnął rękę i wplótł palce we włosy żony; ich usta znalazły się bardzo blisko. Pocałunek był
niespieszny, ale zachłanny. Wargi męża wydały się Mary wyjątkowo miękkie. Gdy oderwali się od siebie,
Travis wydał przeciągłe westchnienie.
Mary uśmiechnęła się do siebie.
- Co tam znowu?
Jego dłonie powędrowały do piersi żony.
- Nie mogę się nadziwić, jaki jestem przy tobie napalony.
- Napalony?
Roześmiał się i powiódł kciukiem po jej sutkach, które natychmiast naprężyły się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.