Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] stopniowo, aż przemienił się w grozne wycie, które z kolei stawało się coraz cichsze, przechodząc w drżący, nieskończenie smutny skowyt. Stapleton spojrzał na mnie szczególnym wzrokiem. Dziwne są te moczary! rzekł. Ale co to jest? Chłopi powiedzieliby, że to pies Baskerville'ów domaga się swej ofiary. Słyszałem ten odgłos już ze dwa razy, ale nigdy tak wyraznie. Z sercem ściśniętym ze strachu rozglądałem się po rozległej, falistej równinie, pokrytej zielonymi kępami sitowia. Na całym obszarze nie było widać żadnego żywego stworzenia prócz pary kruków, kraczących głośno na skale. Pan jest człowiekiem wykształconym, więc nie może pan wierzyć w takie głupstwa powiedziałem. Jaka, zdaniem pana, jest przyczyna tego niesamowitego krzyku? Bagna wydają czasem dziwne odgłosy. Może to błoto opada albo woda się wznosi, czy ja wiem. Nie, nie, to był głos istoty żyjącej! Może. Słyszał pan kiedy buczenie bąka? Nie, nigdy. 58 To bardzo rzadki ptak błotny, w Anglii prawie już nie spotykany, ale na moczarach wszystko jest możliwe. Tak, nie zdziwiłbym się wcale, gdyby mi powiedziano, że ten głos, który słyszeliśmy, był głosem jednego z nielicznych bąków, jakie jeszcze gnieżdżą się na terenie Anglii. Jak żyję, nie słyszałem nic równie niesamowitego i przerażającego. Tak, to jest niesamowite miejsce. Niech pan spojrzy na to wzgórze. Co pan o tym sądzi? Całe strome zbocze pokryte było kolisto ustawionymi grupami głazów, a było tam kilkanaście takich grup. Czy to są zagrody dla owiec? Nie, to siedziby naszych czcigodnych przodków. W czasach przedhistorycznych moczary były gęsto zaludnione, a ponieważ od owej pory nikt tu nie mieszkał, budowle te przetrwały w stanie niemal nienaruszonym aż do dzisiaj. Rozpadły się tylko dachy. Jeżeli to pana interesuje, może pan wejść do środka jednego z nich i obejrzeć sobie paleniska i kamienne łoża. Ależ to całe miasto! Kiedy było ono zamieszkane? W okresie epoki neolitycznej, dokładna data nie znana. Czymże zajmowali się ludzie w tym okresie? Paśli bydło na tych stokach i uczyli się wytapiać kruszec, gdy miecz z brązu zaczął zastępować kamienny topór. Niech pan spojrzy na ten wielki dół wykopany w pagórku leżącym wprost przed nami. To ślady ich pracy. Tak, tak, doktorze Watsonie, znajdzie pan na tych moczarach niejedno niezwykle ciekawe miejsce... Ach, przepraszam pana na chwilkę! To z pewnością Cyklopides. Muszka czy też ćma przeleciała nad naszą ścieżką i Stapleton w mgnieniu oka z nadzwyczajną szybkością puścił się za nią w pogoń. Ku memu przerażeniu owad leciał prosto na wielkie trzęsawisko, ale mój nowy znajomy nie zawahał się ani na chwilę. Gonił za nim, skacząc z kępy na kępę i powiewając w powietrzu zieloną siatką, a szara jego postać w tym pościgu wydawała się również jakąś olbrzymią ćmą. Stałem, podziwiając nadzwyczajną zręczność Stapletona, a jednocześnie obawiając się, żeby nie utracił gruntu pod nogami na zdradzieckim trzęsawisku, gdy nagle dobiegł mnie odgłos kroków. Odwróciłem się i ujrzałem nie opodal na ścieżce kobietę. Szła od strony, w której jak to wskazywał słup dymu znajdował się Merripit House. Nie miałem wątpliwości, że była to panna Stepleton, o której mi mówiono, 59 gdyż kobiet w okolicy moczarów musiało być bardzo niewiele; pamiętam też, iż ktoś mówiąc o niej wspominał o jej wielkiej piękności. A kobieta zbliżająca się do mnie była niewątpliwie piękna. Trudno było o większy kontrast między rodzeństwem. Stapleton miał cerę bezbarwną, jasne włosy i szare oczy, jego siostra zaś była najciemniejszą brunteką, jaką kiedykolwiek widziałem w Anglii smukła, wysoka i wytworna. Twarz miała dumną, o delikatnych, jak wyrzezbionych rysach, tak regularnych, że uroda jej mogłaby się wydawać zimną, gdyby nie zmysłowe usta i żywe, przepiękne czarne oczy. Jej niezwykle zgrabna sylwetka w eleganckiej sukni była istotnie dziwnym zjawiskiem na odludnej ścieżce wśród moczarów. Gdy się odwróciłem, miała wzrok utkwiony w brata, ale po chwili spojrzała na mnie i przyśpieszyła kroku. Uchyliłem kapelusza i zamierzałem coś powiedzieć dla wyjaśnienia swej obecności, gdy jej słowa zwróciły wszystkie moje myśli w innym kierunku. Niech pan wraca! rzekła. Proszę natychmiast wracać do Londynu. Patrzyłem na nią osłupiały ze zdumienia. Oczy jej ciskały na mnie błyskawice, tupała nogą niecierpliwie. Dlaczego mam wracać? spytałem. Nie mogę powiedzieć nic więcej mówiła szybko, stłumionym głosem, jakoś dziwnie wymawiając słowa. Ale, na miłość boską, niech pan zrobi to, o co proszę. Niech pan wraca i niech noga pańska nigdy już nie postanie na tych moczarach. Ależ ja tylko co przyjechałem. Człowieku! Człowieku! zawołała. Czyż nie rozumie pan, że ta przestroga ma na celu pańskie dobro? Proszę wracać do Londynu! Wyjechać jeszcze dziś wieczór! Uciekać stąd za wszelką cenę! Proszę nic nie mówić, mój brat wraca. Ani słowa o tym, co panu powiedziałam. O, jaki śliczny storczyk! Proszę mi go zerwać. Mieliśmy tu na moczarach moc storczyków, ale pan przyjechał za pózno i już nie będzie pan mógł ocenić w pełni piękności naszej okolicy. Stepleton zaniechał pogoni i wracał do nas zadyszany, czerwony z wysiłku. A, skąd się tu wzięłaś, Beryl? rzekł. Zdawało mi się, że ton tego powitania nie był nazbyt serdeczny. Zgrzałeś się bardzo, Jack. Tak, goniłem Cyklopidesa. To rzadki owad, zwłaszcza tak pózną jesienią. Jaka szkoda, że nie udało mi się go schwytać! Mówił obojętnie, ale jego małe siwe oczy biegały nieustannie od młodej 60 dziewczyny ku mnie. Widzę, że państwo już się poznali. Tak, mówiłam właśnie sir Henry'emu, że przyjechał za pózno i nie będzie mógł ocenić prawdziwej piękności moczarów. Ach, to ty bierzesz pana za... Więc to nie sir Henry Baskerville? Nie, nie rzekłem. Jestem zwykłym śmiertelnikiem, chociaż jego przyjacielem. Nazywam się doktor Watson. Rumieniec gniewu przemknął po jej wyrazistej twarzy. W takim razie nasza rozmowa nie miała wielkiego sensu rzekła. Co prawda niewiele mieliście czasu na rozmowę zauważył brat, patrząc na nią tym samym badawczym wzrokiem. Mówiłam doktorowi Watsonowi, że już jest za pózno na storczyki, ale co go to może obchodzić, jeśli jest tylko chwilowym gościem w naszej okolicy. Ale może wstąpi pan do nas, doktorze? Wkrótce stanęliśmy przed posępnym kamiennym domem. Kiedyś była tu farma hodowcy bydła, teraz dom został odnowiony i przerobiony na nowoczesne mieszkanie. Otoczony był sadem, ale drzewa, jak zwykle wśród moczarów, były nędzne i skarłowaciałe, tak że całość robiła smutne wrażenie. Drzwi otworzył nam stary służący w tabaczkowym surducie, o dziwnej, zasuszonej postaci, pasującej do całego otoczenia. Obszerne pokoje były jednak urządzone z wytwornym smakiem, który dowodził dobrego gustu pani domu. Spog- lądając przez okna na bezbrzeżne, usiane skałami moczary, ciągnące się aż do najdalszych krańców widnokręgu, pytałem siebie ze zdumieniem, co mogło skłonić tego wysoce wykształconego człowieka i tę piękną kobietę do zamieszkania w takim pustkowiu. Dziwi się pan, że wybraliśmy sobie takie miejsce odezwał się Stapleton, jak gdyby w odpowiedzi na moje myśli. A jednak jesteśmy tu szczęśliwi, prawda, Beryl? Zupełnie szczęśliwi odparła, ale bez wielkiego przekonania. Miałem szkołę na północy Anglii rzekł Stapleton. Dla człowieka mojego [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |