Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Praworządnych, bo to, że osiągnęłam sukces na olimpiadzie, jest wbardzo dużym stopniu jej zasługą. Bez jej wskazówek niczego bym nie osiągnęła, więc cieszy się tym, że mi dobrze poszło, a tu tymczasem coś takiego... List, który zaczęła czytać, brzmiał mniej więcej tak: Odpowiedz na pismo protestacyjnego komitetu uczniowskiego VIII LO... W odpowiedzi na pismo uczniów VIII LO, protestujących przeciw zasadom obowiązującym w szkolnictwie średnim w przypadku uczniów szczególnie uzdolnionych - laureatów olimpiad wiedzy (zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 14 lutego 1990 r. o laureatach olimpiad wiedzy), stwierdza się, co następuje: Uczniom szczególnie uzdolnionym - laureatom olimpiad wiedzy przysługują określone przywileje, do których należy zwolnienie ze zdawania na maturze przedmiotu, którego dotyczyła ohmpiada, jak również wstęp wolny na wybrane kierunki studiów. Jest to rozporządzenie ministerialne, od którego nie ma możliwości odwołania. Minister nie przewiduje w tym zakresie żadnych zmian, gdyż powyższe regulacje prawne uważa za całkowicie prawidłowe i zasadne. A jak to się komuś nie podoba, to na drzewo! Wy... bezczelne... dzie-wu-chy co zazdrościcie... innym, bo... {w tym momencie głos kochanej Pani zaczyna się rwać, a na jej twarzy rysuje się zdziwienie; podnosi wzrok znad kartki i patrzy na nas szeroko otwartymi oczyma, wyraznie pytającymi, o co tutaj chodzi) same... umiecie tylko... bezmyślnie... zakuwać na pamięć...??? - No, dobrze, wystarczy, czyj to był pomysł? Joanno, czy coś ci na ten temat wiadomo? Wzruszam ramionami (choć już zaczynam się domyślać, czyja to może być sprawka - mama Marcinka ma zakład wykonujący pieczątki, kto inny jak nie on mógłby wyprodukować takie pismo z urzędowymi pieczęciami?). W klasie zapanowała grobowa cisza, Praworządne skamieniały - z pewnością ze świętego oburzenia. Toż to obraza majestatu! I naraz ktoś wybuchnął gromkim śmiechem - to Anulka nie wytrzymała. Tak ją to rozbawiło, że po prostu ryknęła zdrowym, gromkim śmiechem. Potem przyłączyła się do niej Monia, a pózniej chłopcy, ja i wreszcie kochana Pani, która za wszelką cenę starała się zachować poważną minę. Walczyła dzielnie, ale w końcu też nie wytrzymała. Tak więc pół sali zanosiło się śmiechem, coraz to wybuchającym od nowa i coraz głośniejszym, a drugie pół siedziało zamarłe i blade z wściekłości. W końcu Praworządne zaczęły się podnosić i dostojnie, z obrażonymi minami, opuszczać klasę. Chłopcy tak się rozkręcili, że nawet doszło do gwizdów Nagle wpadła do sali dyrcia, wrzeszcząc: Co tu się dzieje?! . Na moment opamiętaliśmy się, a kochana Pani w milczeniu podała jej pismo z ministerstwa . Dyrci najwyrazniej nie było do śmiechu, oznajmiła, że takie podrabianie urzędowych dokumentów to poważne wykroczenie i prawdopodobnie trzeba będzie to zgłosić na policję. Trochę mi mina zrzedła... Na przerwie dopadłam Marcina. Uspokoił mnie, że nikt mu niczego nie udowodni, pismo zostało wysłane z Warszawy przez osobę trzecią i tak dalej. -1 co? Fajnie to wymyśliłem? - pyta zadowolony z siebie. - W tajemnicy powiem ci, że pomogli mi w tym mama i Rafał - on najlepiej wie, jak takie pisma wyglądają, bo u niego w robocie, w tym jego biurze, ma na co dzień z tym do czynienia. No, powiedz, że fajny pomysł. To jest taki mój prywatny protest. Zdziwiłam się, że mama Marcina się w to włączyła. Dotychczas miałam wrażenie, że w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Kiedy przychodzę do niego, odpowiada jedynie na dzień dobry i natychmiast gdzieś znika. Zresztą i tak jest to więcej niż w przypadku taty Marcina. Ten zawsze siedzi w fotelu z gazetą w ręce i odpowiadając na moje powitanie, pozostaje nią zasłonięty słychać zza niej tylko jego tubalny głos. Wydaje mi się, że rodzice Marcina wcale się nim nie interesują, może robić, co chce, zadawać się, z kim chce, jest trochę jak bezpański pies. Ale może się mylę... No a Rafał to jego przystojny starszy brat. Jakoś nie było do tej pory okazji, żeby o nim wspomnieć. Jest już dorosły robi karierę w biurze doradczym i od niedawna zarabia dużo forsy. Mieszka we własnej kawalerce w bloku i mimo że jest naprawdę bardzo, ale to bardzo przystojny, nie ma żadnej przyjaciółki. Marcin, który chyba nie przepada zanadto za swoim bratem, mówi, nie owijając w bawełnę (jak to on), że Rafał to gej. Jawtonie wierzę, mi się zdaje, że Rafał po prostu woli być sam, z nikim się nie wiązać. Na pewno miewa czasem jakieś przygody i to mu wystarcza. Używa życia, ma kupę znajomych, po pracy bawi się na rozmaitych imprezach... Całkiem inne życie niż moje... Tymczasem musiałam coś odpowiedzieć rozentuzjazmowanemu ministrowi edukacji . - No... fajnie to wymyśliłeś, chociaż zamiast bezczelne dziewuchy wolałabym parszywe larwy . Wiesz co? Tak na serio, kiedyś miałam taką swoją prywatną politykę - nazwałam ją polityką dystansu. Zdaje się, że nic już z niej nie zostało, całkowicie legła w gruzach. Chodziło o to, żeby nie dać się ponieść emocjom, żeby nie dać się wciągnąć w różne gierki, intrygi, nie musieć nikogo nazywać po imieniu, tak jak ty to zrobiłeś w tym liście... - Daj spokój, nie rób sobie wyrzutów! Należało im się! Ja jednak nie byłam tego taka pewna... Postanowiłam porozmawiać z babcią Sabiną. Od niej zawsze można się dowiedzieć czegoś mądrego, wyważonego. Kiedy opowiedziałam jej całą historię, o dziwo przyznała trochę racji Marcinowi. Babcia uważa, że nie można dopuszczać do pewnych sytuacji, na przykład żeby ktoś bez powodu traktował nas jak wroga i w ogóle nie szanował. W którymś momencie należy zawalczyć o swoją godność, zdobyć się na odwagę, nie można chować głowy w piasek. To jej życiowa filozofia, której zawsze stara się trzymać, kiedy ktoś działa przeciwko niej. Nie pochwaliła jedynie wyzwisk, które pojawiły się w piśmie ministra Marcina. Według niej można to było sformułować w sposób bardziej żartobliwy, ale pomysł jako taki wcale nie był zły. Dobrze, że ktoś wreszcie utarł nosa Praworządnym, może się opamiętają. Babcia Sabina zwróciła też uwagę, że nawet nauczycielka nie potrafiła ukryć zadowolenia, że ktoś wpadł na taki pomysł. Skoro zatem babcia tak sądzi, to znaczy że tak właśnie miało być! Howghl Rozdział VI O wiosennych wagarach, zaskakujących spotkaniach, dziwacznych snach w podróży i wielkanocnej babci. O sukcesach, ale tym razem nie moich, i o tym, że nieubłaganie zbliża się matura 15 marca Wszystkim ostatnio udziela się nerwowość związana z niespokojnym oczekiwaniem na maturę. Każdy chciałby mieć ją już za sobą. Wpadłam w panikę, że nie zdam historii i kompletnie się skompromituję. Czuję się tak, jakby moja głowa za chwilę miała pójść pod topór. Zaczęłam nawet męczyć mamutkę o sfinansowanie korepetycji z tego przedmiotu, zwłaszcza gdy zorientowałam się, że oprócz Anulki nie ma w klasie ani jednej osoby która z czegoś by się w ten sposób nie dokształcała. Niektórzy łażą nawet do jakichś profesorów i płacą po stówie za [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |