Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Ze zbolałą miną sięgnął po kieliszek szampana. Julia spojrzała na niego uważnie. Nie wiedziała, czy był to jego czwarty czy piąty kieliszek, ale na pewno nie był pierwszy, skoro Michael tak entuzjastycznie wypowiadał się na temat specjałów serwowanych na straganach. Szybko wypił i odstawił pusty kieliszek na kolejną mijaną srebrną tacę. - Chyba zapomniałeś, jak tam było okropnie, na tym festynie - szepnęła mu Julia do ucha. - Przynajmniej wszystko było autentyczne - powiedział z grymasem. - Nie to co tutaj. - Czuję się, jakbym grała w filmie. - Albo w teatrze. Występujemy w sztuce pod tytułem %7łycie rodzinne w rezydencji państwa F. , akt pierwszy, scena pierwsza. Roześmiał się nieco zbyt głośno, lecz Julia mu nie zawtórowała. Rezydencja państwa F. to była poważna sprawa. Zanim nadeszli goście, Michael pokazał jej swoje włości; grali sztukę na rzeczywiście imponującej scenie. Ogromny biały dom w stylu kolonialnym, z balkonami, werandami i wielkimi szklanymi drzwiami, z tyłu kort tenisowy i basen; tuż obok błękitne wody jeziora i przystań jachtowa. Flotylla rodziny Michaela wprawiła Julię w osłupienie. Motorówki, jachty, łodzie i kajaki, a w domku na przystani narty wodne i deski do surfingu wzbudziły w niej żal, że nie może spędzać tu weekendów. Po raz kolejny musiała sobie przypomnieć, jak ważne dla Joanny i dla niej samej są cotygodniowe wizyty w centrum rehabilitacyjnym. Siedziba widziana od środka wyglądała równie okazale. Julię zachwycił zwłaszcza widok antycznych mebli i stare obrazy, nie brakowało również perskich dywanów i dziel impresjonistów. Była biblioteka, pomieszczenie do gry w bilard, sala koncertowa i oranżeria z gęstwiną egzotycznych roślin. W prywatnej części domu komfort walczył o lepsze z luksusem. W sumie naliczyła dziesięć sypialni z przyległościami, rzewnie wspominając trzypokojowe mieszkanie swoich rodziców, zajęte teraz przez inną zapracowaną rodzinę z dwojgiem dzieci. Cały jej rodzinny dom mógł się łatwo zmieścić w holu siedziby Michaela. A pokój, który obecnie zajmowała, nie wypełniłby nawet połowy powierzchni tutejszej łazienki! Znowu z całą siłą uderzyła ją myśl o dzielących ich różnicach. Ona i Michael żyli w dwóch światach. Ich zaręczyny stawały się przez to jeszcze bardziej absurdalne i groteskowe. Zupełnie jakby się urodzili na innych planetach, oddalonych od siebie o całe lata świetlne. Kiedy Erica i Barbara zapytały ją, kogo chce ze swej strony zaprosić na przyjęcie, odparła, że nikogo i nie udzieliła im żadnych wyjaśnień. Nie zamierzała nikogo wciągać w tę grę, a Kia sama ją uprzedziła, że nigdy nie wezmie udziału w tej żałosnej farsie . Nikt na to nie zwrócił uwagi; nikt nie komentował braku gości zaproszonych przez Julię, nikt nie pod- dawał w wątpliwość samego faktu zaręczyn. Wszyscy się uśmiechali i składali im najlepsze życzenia. Niektórzy mężczyzni klepali Michaela po plecach i ze słowami: Ty to masz szczęście, stary popatrywali na narzeczoną. Wszystko to było strasznie dziwne i niezrozumiałe. Julia wypiła drugi kieliszek szampana podany jej przez Michaela i zdziwiła się, jakie to dobre. Piła już parę razy szampana, ale zawsze wydawał jej się niesmaczny; tym razem miała wrażenie, że obłok bąbelków przyjemnie pieści jej podniebienie. - Mam wrażenie, że zaraz pęknie mi maska od tych uśmiechów - rzucił Michael - a jeśli jeszcze raz ktoś błyskotliwie napomknie o Kopciuszku, to nie ręczę za siebie. Nie jesteś zahukanym dziewczątkiem, które potrzebuje cudownej interwencji matki chrzestnej, żeby iść na bal. - Wszyscy są dla mnie bardzo mili - zauważyła Julia. - Chociaż jeśli chodzi o bajki, bardziej odpowiednia wydaje mi się jednak Alicja w krainie czarów . - A teraz uczestniczymy właśnie w podwieczorku Zwariowanego Kapelusznika... Julia uśmiechnęła się lekko. - Może i jest w tym coś z Kopciuszka... Chyba się oburzysz, jeśli cię porównam z matką chrzestną z bajki, ale twoja karta kredytowa ma podobną moc co czarodziejska różdżka. Spojrzała na swą wieczorową suknię, ciemnoczerwoną, wydekoltowaną i bardzo obcisłą. Kristina i Michael jednogłośnie zaprotestowali, kiedy im się pokazała w swojej ma- łej czarnej , w której występowała na każdym balu w czasach studenckich, i oświadczyli, że absolutnie nie nadaje się na dzisiejszy wieczór. Michael natychmiast wyciągnął kartę kredytową, a na głośne protesty Julii odparł, że kupienie jej sukni na przyjęcie zaręczynowe należy do jego obowiązków i że gotów jest wezwać Fostera, by sporządził odpowiedni aneks. Julia, w obawie przed kolejnym posiedzeniem z adwokatem, ustąpiła i pozwoliła mu na zakup sukienki. - Wyglądasz w niej przepięknie. Michael obrzucił ją zachwyconym wzrokiem. Rubin na palcu Julii, doskonale współgrający z odcieniem jej sukni, rzucał ciepłe blaski, skupiając na sobie uwagę patrzącego i przywołując niezapomnianą postać ofiarodawczyni. Jednak nie tylko; myśli Michaela zajmowała przede wszystkim Julia. Jej obecność pobudzała jego zmysły. Zlizgające się po niej spojrzenia innych mężczyzn denerwowały go i prowokowały. Bał się, że za którymś razem nie zdoła się powstrzymać i wywoła skandal. Poczuł jej dłoń na ramieniu. - Zobacz, przyszła ciocia Rebeka. - W głosie Julii zabrzmiała niekłamana radość; nareszcie jakaś znajoma, przyjazna twarz. - Tam stoi, widzisz? Nic nie widział, nikogo nie chciał widzieć; poczuł, że brakuje mu powietrza. Julia od wielu dni nie dotykała go i teraz jej palce na jego ramieniu wywołały falę wspomnień. Nie miał ochoty na żadne rozmowy, nawet ze swą ulubioną ciotką. Julia jednak nawiązała już z nią kontakt wzrokowy i Rebeka ruszyła w ich kierunku. Towarzyszył jej muskularny mężczyzna, detektyw Gabriel Devereax, któremu Rebeka powierzyła zbadanie okoliczności katastrofy, w której zginęła Kate. Gabriel zajmował się również nie wyjaśnionym dotąd pożarem w laboratorium firmy. Wyglądał na kogoś, kto niejedno już w życiu widział i nic nie jest w stanie go zaskoczyć. - Wyglądasz cudownie, Julio. - Rebeka spojrzała na nią z zachwytem. - Zupełnie jak... Michael przerwał jej ruchem dłoni. - Błagam, tylko nie wspominaj o Kopciuszku... - Nawet mi to do głowy nie przyszło - obruszyła się Rebeka. - Myślałam raczej o Pięknej i Bestii. Przedstawiła Julii Gabriela, starannie podkreślając, że jest wynajętym przez nią detektywem, a nie jej prywatnym znajomym. - Rozumiem - odrzekła Julia. - Jest pan tu służbowo? Detektyw zmarszczył brwi. - Niezupełnie. Nie wyglądał na rozmownego i rzeczywiście nie dodał nic więcej. Zamienili jeszcze kilka słów z Rebeką i odpłynęli dalej. - Dzisiejszy wieczór nie jest wcale taki okropny, jak się spodziewałam - wyznała Michaelowi Julia. - Pamiętam z dawnych lat pewną naprawdę okropną randkę. Chłopak nie odezwał się do mnie przez cały wieczór. Wymamrotał cześć , kiedy po mnie przyszedł i potem nic, ani słowa. Cały ciężar rozmowy musiałam wziąć na siebie, a jak wiesz, nie należę do osób specjalnie gadatliwych. Michael wychylił kolejny kieliszek szampana. - Nie powiedziałbym. Ze mną zawsze starasz się mieć ostatnie słowo. Julia też opróżniła swój kieliszek. - To zupełnie co innego. Ty jesteś moim szefem, a to tutaj to wcale nie jest randka. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |