Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Już przy pierwszym posiłku stało się jasne, że inni pasażerowie patrzą na nich z nieskrywa- ną ciekawością. Rolfe gawędził z kilkoma Anglikami, którzy w trakcie rozmowy przyglądali się Zarinie, co ją krępowało i onieśmielało. Zarina zaczesała gładko włosy, upinając je w kok z tyłu głowy. Nie mogła jednak ukryć ani ich koloru, ani świetlistości karnacji. Nie mogła także udawać, że nie jest świadoma elegancji swoich sukien, pochodzących z wytwornych sklepów przy Bond Street. Jedynie kobieta z dzieckiem zdawała się nie wykazywać przesadnego zainteresowania jej osobą. Wychodząc z sali jadalnej po skończonym posiłku, Zarina zatrzymała się przy młodej mamie. Cóż za prześliczne maleństwo! powiedziała. Czy to jest chłopiec, czy dziewczynka? Mówiła oczywiście po angielsku i zorientowała się zaraz, że Hinduska jej nie rozumie. Ale siedzący obok mąż kobiety odezwał się: Dziewczynka, mem sahib. Ma dopiero dwa tygodnie. Czy to wasze pierwsze dziecko? spytała Zarina. O tak, mem sahib. Następnym razem syn. Zarina roześmiała się. Wszyscy mężczyzni myślą podobnie. Mem sahib rozumie stwierdził Hindus z uśmiechem. Ale moja żona szczęśliwa z dziewczynki. Jakże by mogło być inaczej? powiedziała Zarina, odwzajemniając uśmiech. %7ły- czę powodzenia. Hindus skłonił się i Zarina odeszła, zbliżając się do Rolfe'a, który czekał nie opodal. Obawiała się, że może ma jej za złe pogawędkę z pasażerami, ale Rolfe oznajmił: Jeśli chcesz rozmawiać z Hindusami, będę musiał dać ci kilka lekcji urdu, choć przyznać trzeba, że wielu z nich mówi po angielsku i to zupełnie dobrze. Z wielką przyjemnością będę się uczyła urdu odparła Zarina tylko nie wiem, czy pozwolisz mi zostać w Indiach dostatecznie długo, żebym miała z.tego jakiś pożytek. To również należy do spraw, którymi nie należy się martwić na zapas zauważył Rolfe. Jego odpowiedz zabrzmiała wymijająco, chociaż ton był łagodny i uprzejmy. Zabierzesz mnie na pokład? spytała. Chciałabym spojrzeć jeszcze na Anglię, zanim zniknie nam z oczu. Z chęcią zgodził się Rolfe. Statek kołysał się lekko, więc wsunęła mu rękę pod ramię. Mimo wszystko powiedziała cicho cokolwiek nas jeszcze czeka, przeżywamy prawdziwą przygodę, o której nigdy nie zapomnimy. Przygodę! powtórzył Rolfe. Tak, Zarino, nie da się temu zaprzeczyć. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie nam jej żałować. Rozdział 6 W Zatoce Biskajskiej morze było niespokojne. Chociaż Zarina nie cierpiała na chorobę morską, wolała przebywać w kabinie, niż spacerować po pokładzie. Nie wyobrażała sobie czegoś gorszego od złamania ręki lub nogi, gdy na statku nie było nikogo, kto mógłby ją pielęgnować. Rolfe natomiast przebywał często na pokładzie i, co dziwniejsze, zaprzyjaznił się z kapitanem. Opowiadał o nim Zarinie utrzymując, że jest to interesujący człowiek; choć trudno uwierzyć, kapitan był ogromnie dumny ze swego statku. Przypuszczam, że jest to jedyna rzecz, jaką posiada powiedziała Zarina. Z pewnością zgodził się Rolfe. A ponieważ zaczynał jako chłopiec okrętowy, jego ambicją życiową stało się posiadanie własnego statku. Kiedy wpłynęli na Morze Zródziemne, słońce świeciło jasno, a woda była lazurowa. Dla Zariny, która spędziła wiele lat u kuzynki Mildred we Włoszech, widok był swojski i po- krzepiający. Zaczęła wychodzić na pokład, zażywając . tyle ruchu, ile mogła, na powierzchni ograniczonej z konieczności dużą ilością wiezionych towarów. Ku jej wielkiej radości, Rolfe zaczął z nią lekcje urdu. Zdziwiony był łatwością, z jaką się uczyła i Zarina wyjaśniła mu, czemu zawdzięcza szyb- kość przyswajania sobie nowego języka. Kuzynka Mildred posłała mnie do szkoły, do której uczęszczały panienki z wielu arys- tokratycznych rodzin, nie tylko z Włoch, ale także z innych krajów. Zaczęła liczyć na palcach: Były tam dziewczęta z Francji, Niemiec, Szwajcarii, Portugalii i Hiszpanii. Sprawiało mi przyjemność przyjaznić się z nimi i przy okazji uczyć się ich języków, a one z kolei próbowały nauczyć się angielskiego. Rolfe roześmiał się. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |