Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ani jedna linia jego dzieła nie opatrzona jest datą pobytu w Ermenonville". %7łył w parku markiza jak w sercu urzeczywistnionego marzenia. Z łaski natury śmierć miał lekką, ale jej nagłość wzbudza podejrzenie, W dwa dni po zgonie, 4 lipca 1778 nocą, przy pochodniach ciało jego spoczęło w najpiękniejszym miejscu parku, na Wyspie Topolowej. Napis na grobowcu głosi: lei repose l'homme de la naturę et de la Verite". Poza stroną romantyczną tego pogrzebu działał też wzgląd praktyczny. Pięć tygodni wcześniej duchowieństwo odmówiło religijnego pochówku Wolte- rowi. W grobowcu ozdobionym płaskorzezbą Lesueu-ra spoczywało ciało Rousseau. Zgodnie z uchwałą Konwentu (przy niemałej współpracy Teresy Le-vasseur) zostało przeniesione do Panteonu. Ale duch Jana Jakuba pozostał w Ermenonville, które stało się miejscem pielgrzymek literackich, filo- zoficznych, a nawet cesarsko-królewskich. Tutaj jeśli wierzyć tradycji Napoleon wypowiedział swoje sławne: L'avenir dira s'il n'eut pas mieux valu pour le repos de la terre, que ni Rousseau ni moi n'eussions existe". Powietrze w parku jest zielone i duszne od umarłych sentymentów. Zcieżki przeznaczone są dla tych, którzy nie dążą do żadnego celu, a tylko błądzą przez wiszące mostki nad brzegami sztucznych wód ku Ołtarzowi Marzenia. Teraz już nikt na nim nie opiera gorącego czoła. Także Zwiątynia Filozofów (poświęcona Montaigne'owi i celowo nie wykończona) nie budzi zamierzonych refleksji, chy- ba tylko tę, że nie należy budować ruin. Historia potrafi produkować je w nadmiarze. Kilka kolumn oderwało się od świątyni. Cierpliwe korzenie wgniatają je coraz głębiej w ziemię. Grób Rousseau nie jest jedynym kamieniem skłaniającym do myśli o przemijaniu. Na lewym, wysokim brzegu nad rzeczką 1'Aunette, przez którą przeskakują fantazyjne mostki, znajduje się Grób Nieznajomego". W lecie 1791 roku trzydziestoletni neurastenik popełnił malownicze samobójstwo Victime de l'amour", jak sam ochrzcił się w liście do markiza Girardina, prosząc, aby raczył pocho- wać go sous ąueląue epais feuillage". Wody stawu opadają kaskadą. Obok kaskady oczywiście Grota Najad. Niedaleko ławka królowej, skąd Maria Antonina patrzyła na grobowiec filozofa, odbity w nieruchomości wód. Kamienny pro- stokąt o szlachetnych proporcjach szarzeje w wysokiej trawie. Topole są bardzo wysokie. Gdy wieje wiatr, suche zielone płomienie wyglądają jak anioły Tintoretta. Ermenonville subtelny instrument wzruszeń i refleksji, został poważnie uszkodzony przez czas. Szereg budowli rozsypało się w proch. Nie ma już Ołtarza Przyjazni, Obelisku Muzy Pastoralnej ani też Piramidy na cześć poetów bukoli-cznych, od Teokryta do Gessnera. Teraz park jest własnością Touring Clubu. Przyjeżdżają tutaj wycieczki i zwartymi stadami mkną przez ścieżki oznaczone w przewodniku. Grób Rousseau et voila. Kaskada tiens, tiens, tiens. Ołtarz Marzenia c'est a d7-oite. Powietrze jest ciężkie od wilgoci i westchnień, duch markiza de Girardin przesłania oczy i płacze. Dlatego do Ermenonville należy jezdzić wczesną wiosną lub pózną jesienią. Najady śpią, Kaskada milczy i wokół Wyspy Topolowej spuszczone jezioro jest jak lustro z błota. Powrót Uroki prowincji: brak poczucia symetrii, zanik zmysłu czasu i niechęć do tępych reguł. Wymaga to nie lada kunsztu, aby dowiedzieć się, gdzie staje autobus jadący z Ermenonville do Paryża. On ne salt jamais, bo czasem koło mostu, a czasem koło Tabacu. Postawiłem na Tabac i wy- grałem. Jedziemy w noc. Postój w Senlis. Na przystanku żołnierz i dziewczyna, objęci mocno, zatopieni w sobie, całują się. Kierowca chrząka. Następnie trąbi, wypuszcza smugę światła, a potem odwraca się i uśmiecha do pasażerów. W końcu rusza, ale bardzo wolno, tak aby żołnierz mógł się niezbyt brutalnie oderwać i na rogu wskoczyć do autobusu. Przez radio (albo z grającej szafy) żali się Edith Piaf: La filie de joie est belle Au coin de la rue la-bas Elle a une clientele Qui lui rempiit son bas Kiedy przyjadę tu za dwadzieścia pięć lat, Piaf będzie już martwą gwiazdą jak Mistinguette. Ale z ludzmi mego pokolenia, z ludzmi, którzy przeżyli te same wojny, będę mógł się porozumieć rzucając od niechcenia to nazwisko. Za dwadzieścia pięć lat. Ileż to pokoleń karpi legnie w mule stawu koło pałacu w Chantilly. Tylko Sassetta będzie ten sam i cnota ubóstwa ulatująca w niebo będzie jak nieruchoma strzała Ele-aty. Dzięki Sassetcie wstąpię dwa razy w tę samą rzekę i czas, chłopiec grający w kamyki", będzie na moment dla mnie łaskawy. Znów jestem w ruchu. Zpieszę do śmierci. Przed oczami Paryż hałas świateł. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |