Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] a potem wsunął czubek noża w dziurkę od klucza i lekko przekręcił. Ku jego uciesze zamek ustąpił. Nagle w lustrze wiszącym obok drzwi dostrzegł jakiś ruch. Ze zdziwieniem dojrzał odbicie twarzy Elizy, która z szeroko otwartymi oczami obserwowała jego postępy w odblokowywaniu zamka. Kiedy jednak Magnus wstał i odwrócił się, dziewczyna mia ła już zamknięte oczy. Hrabia zdusił śmiech. A więc to tak? Zostało mu jeszcze trochę czasu. Za dwie godziny miał odbyć spotkanie z innym inwestorem zainteresowanym Obietnicą. Musiał tam być pomimo przedłużonego wieczo ru. Wczesnym rankiem Obietnica powinna wpłynąć do portu. Całkiem możliwe, że jego kłopoty finansowe wkrót ce się skończą, a on będzie mógł rozpocząć szczęśliwe ży cie z Elizą. Magnus westchnął, a potem przesunął dłońmi po cie płym ciele dziewczyny. - Chodz ze mną, kochanie - wyszeptał cicho, podniósł ją delikatnie i poniósł w stronę schodów. Przeszedł ciem nym korytarzem, aż wreszcie stanął przed wejściem do sypialni. Wyciągnął dłoń, nacisnął klamkę i pchnął drzwi butem. scandalous W świetle ognia palącego się na kominku dostrzegł za rys stojącego pod oknem łóżka. - Kto tu jest? - usłyszał skrzekliwy glos. To była Grace. - Cicho - nakazał. - Lord Somerton? Co pan robi w mojej sypialni? Ostrze gam, że jeśli mnie pan dotknie, będę krzyczeć. - Grace by ła najwyrazniej przestraszona. -Ja tylko przyniosłem Elizę. Czy mogę położyć ją obok pani? - T-tak - wymamrotała Grace. Magnus położył Elizę na łóżku, a potem nachylił się i wy szeptał: - Tym razem wygrałaś. Tym razem. Jednak gdy poczuł na policzku delikatny oddech Elizy, zdał sobie sprawę, że ona go nie słyszy. Wino zdążyło ją uśpić. Magnus odwrócił się i poszedł ku wyjściu. Już na progu zatrzymał się i popatrzył na Grace, która wciąż spoglądała na niego ze zdumieniem. - Dobranoc, panno Grace. - Ddd-dobranoc, lordzie Somerton. Magnus zszedł na dół, schwycił swój kapelusz i płaszcz, po czym opuścił gościnne domostwo. Ruszył w stronę swojego powozu, gdy jego uwagę przy kuł nagły ruch po drugiej stronie ulicy. Hrabia zatrzymał się i uważnie rozejrzał dookoła. Dwa domy dalej, prawie niewi dzialna w porannej mgle, stała czarna dorożka. Magnus do strzegł jedynie, że jej okienko jest otwarte. Na ułamek se kundy, wnętrze powozu oświetlił błysk ognia. Lord Somerton zmrużył oczy, ale małe światełko na czubku cygara było wszystkim, co zobaczył. Odniósł nie przyjemne wrażenie, że jest obserwowany. scandalous Zasada Dziewiąta Wczesnym rankiem duch ożywa, w czasie dnia słabnie, wieczorem zaś myśli kierują się w stronę domu. - Zachodnioindyjski Dok - wrzasnął woznica i szarpnię ciem lejców wstrzymał konie. Magnus przetarł zmęczone oczy i wyjrzał na zewnątrz. Ciasno ustawione pięciokondygnacyjne magazyny z czer wonej cegły tworzyły niekończącą się portową ulicę. Hrabia wysiadł z powozu i rzucił monetę woznicy. Ten zawrócił pojazd i odjechał mokrą brukowaną drogą. Magnus zaciągnął się rześkim powietrzem płynącym znad Tamizy. Poczuł zapach soli i okrętowego drewna. Ostrożnie obejrzał się za siebie, ale nic nie dostrzegł. Po wóz, który jechał za nim przez cały Londyn, gdzieś znik nął. Magnus nie był pewien, czy ten fakt bardziej go cieszy, czy denerwuje. Nie miał pojęcia, kto go obserwuje. Ale czy w ogóle jest śledzony? Londyn to zatłoczone miasto, a wczesnoporan- ny ruch nie był niczym nadzwyczajnym. Powinien wyzbyć się wyniesionej z wojska podejrzliwości i ostrożności. Za pomnieć o żołnierskich regulaminach i o swoich podejrze niach. Ulice Londynu to w końcu nie pole bitewne. Magnus sięgnął do kieszeni i wyjął kartkę, którą otrzy mał poprzedniego dnia. Dok Zachodnioindyjski, dwadzieścia dwa, pierwsza latarnia. scandalous Choć nie było jeszcze szóstej rano, do nabrzeża przybi ło już niemal dwadzieścia statków. Hrabia odczuwał zmęczenie, ale mimo wszystko nie opuszczał go dobry humor. Szedł, pogwizdując. Był prawie pewien, że w każdej chwili może zauważyć okręt, od które go zależała jego przyszłość - Obietnicę wypełnioną cennym ładunkiem, łagodnie kołyszącą się na powierzchni wody. Przywołał w myślach charakterystyczną sylwetkę statku i zaczął uważniej wpatrywać się w las masztów. Przypłynię cie Obietnicy oznaczałoby, że wszystkie kłopoty finansowe odejdą w zapomnienie, Magnus zaś będzie mógł rozpocząć sezon od nowa i oświadczyć się kobiecie, która znaczyła dla niego tak wiele - Elizie Merriweather. Już samo wspomnienie jej ciepłych, namiętnych ust wy wołało uśmiech na twarzy hrabiego. No i jeszcze te ponęt ne kształty. Delikatny zapach lawendy we włosach. Magnus wziął głęboki oddech. - Uwaga! - wrzasnął ktoś z tyłu. Magnus odskoczył w ostatniej chwili. Tuż obok spadla wyładowywana ze statku ogromna skrzynia. Namiętne myśli o Elizie rozwiały się w jednej chwili. Magnus zdał sobie sprawę, że niewiele brakowało, by po została po nim jedynie mokra plama. - Niech to diabli! - Hrabia czuł, że jego serce wali niczym młot. Z niedowierzaniem popatrzył na skrzynię. Cały czas próbował otrząsnąć się z szoku. Nagle usłyszał klaśnięcie w dłonie. Odwrócił głowę w stronę budynku skrytego do tej pory w szarości poranka. - Dobra robota, Somerton. - To był Charles Lambeth z szerokim uśmiechem na chudej, piegowatej twarzy. - Gdzie ty masz głowę, człowieku?! Pewnie zaprząta ci ją ja kaś kiecka? Choć pochodzili z różnych światów - Magnus był szlachcicem, a Charles Lambeth synem kupca - służyli ra zem w armii, gdzie trudy walki przypieczętowały wiele ta- scandalous kich niecodziennych układów. Na wojnie, pośród śmierci i cierpienia, ludzie szybciej stawali się przyjaciółmi. Magnus przeszedł na drugą stronę portowej ulicy i ser decznie poklepał Charlesa po plecach. - Tu jesteś, dobry człowieku. Co słychać? Czy Obietni ca przypłynęła zgodnie z planem? Uśmiech w jednej chwili zniknął z twarzy Lambetha. - Lepiej chodzmy do środka - powiedział tylko. Pomimo chłodu poranka Magnus poczuł na czole kro pelki potu. Było jasne, że wiadomości, które za chwilę usły szy, nie należą do pomyślnych. - Co się stało? - wydusił w końcu. Znajdowali się w głównym pomieszczeniu ogromnego składu portowego. Lambeth popatrzył w stronę okna. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |